Reklama

Pożar w Górniku, ale… czy to już pora wzywać strażaka?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

29 listopada 2016, 18:52 • 4 min czytania 0 komentarzy

W sezonie 2014/15 Górnik Łęczna zajął 14. miejsce w Ekstraklasie. Utrzymanie zapewnił sobie dopiero w ostatniej kolejce. Można powiedzieć, że w lidze został psim swędem. W sezonie 2015/16 Górnik Łęczna zajął 14. miejsce w Ekstraklasie. Utrzymanie zapewnił sobie dopiero w ostatniej kolejce. Można powiedzieć, że w lidze został psim swędem. W sezonie 2016/17 tak kolorowo może już nie być… 

Pożar w Górniku, ale… czy to już pora wzywać strażaka?

Generalnie przyzwyczailiśmy się już do tego, że mamy w najwyższej klasie rozgrywkowej klub pokroju Górnika. Do tego stopnia, że prawie oduczyliśmy się pisać „Łęczna” (pozdrowienia dla Marcina Wójcika!), a uwierzcie – łatwo nie było. No więc jest sobie ta Łęczna ten Górnik, szanse na puchary ma jeszcze mniejsze niż Popek w starciu z Pudzianem, o awans do grupy mistrzowskiej też może być ciężko, w klubie się nie przelewa, dochodzi do zawirowań, jednak ciągle udaje się jakoś utrzymywać na powierzchni. To trochę taki klub-symbol ligowego folkloru, nieprzypadkowo kultowym w pewnych kręgach starciem staje się mecz „Łęcznej z Podbeskidziem”. Niestety, coraz więcej wskazuje na to, że niedługo może do niego dojść, ale na drugim poziomie rozgrywkowym.

Konkretne przesłanki? Skoro Górnik uciekał spod topora już dwa razy, to dlaczego miałby nie uciec i tym razem? Oczywiście jest za wcześnie, by już kogokolwiek skreślać, ale faktem jest to, że tak słabej pierwszej części sezonu od momentu powrotu do Ekstraklasy klub z Łęcznej jeszcze nie miał. Rzućcie okiem na to porównanie:

2016/17: 16. miejsce, 14 punktów
2015/16: 11. miejsce, 22 punkty
2014/15: 13. miejsce, 20 punktów

Różnica punktowa jest oczywiście spora. Ta statystyka działa zdecydowanie na niekorzyść trenera Andrzeja Rybarskiego, bo w poprzednich dwóch sezonach za rezultat na tym etapie rozgrywek odpowiedzialny był Jurij Szatałow. Nic więc dziwnego, że coraz głośniej mówi się o tym, że klub z Łęcznej poważnie rozgląda się za strażakiem, który ugasi ten pożar. Takie liczby muszą być sygnałem alarmowym – to jasne. W dodatku odzwierciedlaja one postawę zespołu na boisku.

Reklama

Gdybyśmy jednak mieli wcielić się w rolę adwokatów trenera, który – że tak to ujmiemy – sprawia wrażenie perspektywicznego, wspomnielibyśmy o tym, że…

Po pierwsze: musi pracować w atmosferze konfliktu klubu z kibicami. Nawet jeśli czasami wpływ dopingu i wsparcia trybun jest przeceniany, a grupa wspierająca Górnik była dość skromna w porównaniu z innymi w Ekstraklasie, to zgodzicie się chyba, że nie są to komfortowe warunki.

Po drugie: jego drużyna wszystkie mecze rozgrywa na wyjeździe. Przeprowadzka na stadion w Lublinie na razie nie wygląda na najlepszy z możliwych ruchów. Frekwencja jest beznadziejna, lecz co gorsze drużyna na tym obiekcie punktuje beznadziejnie. W dziewięciu dotychczasowych meczach wyszarpała osiem oczek, czyli średnio nie zdobywa nawet punktu na spotkanie. W poprzednim sezonie gdy zespół grał w Łęcznej, średnia ta wynosiła blisko 1.3 pkt na mecz.

Po trzecie: okienko transferowe wypadło blado. Jeśli chodzi o ważniejszych zawodników, to: klub stracił lidera obrony, Tomislava Bozicia (na rzecz Wisły Płock), grę dla Zagłębia Sosnowiec wybrał Tomasz Nowak (11 asyst w poprzednim sezonie!), trzeba było pożegnać też trzeciego strzelca zespołu – Jakub Świerczok (7 goli i 3 asysty) poszedł do I-ligowego GKS-u Tychy, do Lecha wrócił Bednarek, a karierę zakończył Nikitović. Z kolei gdy patrzymy na ruchy do klubu, to widzimy kilkanaście transakcji. Jednak gdy zastanawiamy się nad tym, kto okazał się wzmocnieniem drużyny, wychodzi na to, że wymienić możemy tylko wypożyczonych – Szymona Drewniaka i Gersona. Górnik jest po prostu personalnie słabszy. Z drugiej strony – to oczywiście może być również zarzut, bo trener też uczestniczył w procesie budowania kadry.

Po czwarte: piłkarze nie młodnieją. I grają coraz słabiej. Niby banał, ale trzeba pamiętać o tym, że Sergiusz Prusak ma już 37 lat, Maciej Szmatiuk – 36, Przemysław Pitry – 35, Łukasz Mierzejewski – 34, Paweł Sasin – 33, Grzegorz Bonin – 32. Prócz tego ostatniego, nie są to wyróżniający się w lidze gracze, ale umówmy się – można było na nich w ostatnich sezonach zawsze liczyć. Ba, za wyjątkiem Pitrego, to oni zrobili awans do Ekstraklasy. Powoli schodzą ze sceny i to niestety coraz mocniej widać.

*

Reklama

Jeśli mamy być szczerzy, to przed pisaniem tego tekstu nie przyjęliśmy żadnej tezy, nie chcieliśmy ani bronić, ani krytykować Rybarskiego. Sami jesteśmy ciekawi, jak zachowają się władze klubu, które przy okazji długiej współpracy z poprzednim szkoleniowcem, tak chętnie podkreślały, że jeśli chodzi o zaufanie wobec trenerów, to wyróżniają się na tle ligowej stawki.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...