Marcin Feddek od początku kadencji Adama Nawałki został obdarzony przez selekcjonera szczególnym zaufaniem. Jako jedyny dziennikarz miał możliwość śledzenia zamkniętych treningów kadry, a prywatne rozmowy z trenerem i zawodnikami dały mu dostęp do informacji zarezerwowanych wyłącznie dla członków sztabu. Teraz dziennikarz Polsatu Sport w książce „Dekalog Nawałki” odkrywa przed czytelnikami kulisy reprezentacji, która dotarła do ćwierćfinału mistrzostw Europy we Francji. Prezentujemy przedpremierowy fragment publikacji, która trafi do księgarni 7 grudnia.

Reprezentacja Polski bez tajemnic. Marcin Feddek i książka „Dekalog Nawałki”

KUP KSIĄŻKĘ DEKALOG NAWAŁKI W PRZEDSPRZEDAŻY W SKLEPIE WESZŁO

W busie, którym jechałem na lotnisko, nikt się nie odzywał. Panowała totalna cisza, wręcz nie do zniesienia. Żaden z asystentów nie wycinał na laptopie obrazków do analizy. Nawet zwykle gadatliwy redaktor Wiśniowski milczał. Wszyscy na swój sposób żegnali się z mistrzostwami Europy. Piłkarze bardzo naciskali, aby zaraz po powrocie do La Baule spakować walizki i tego samego dnia wrócić do kraju. Pierwotny plan zakładał, aby spędzić tam cały dzień, zjeść wspólną kolację i dopiero następnego dnia wylecieć do Polski, lecz zawodnicy mieli już dość hotelu L’Hermitage. Chcieli jak najszybciej rozjechać się do domów. Tym bardziej że do niektórych docierały sygnały, że o dłuższych urlopach mogą w zasadzie pomarzyć, ponieważ kluby z polskiej Ekstraklasy zaczynały grę w eliminacjach europejskich pucharów. To dlatego Pazdan, Jodłowiec czy Kapustka najchętniej wprawiliby swoje telefony w stan totalnej hibernacji. Takiego zmartwienia nie mieli piłkarze z zachodnich klubów, na których nikt nie naciskał. Na naprawdę długie wakacje wybierał się Szczęsny – w końcu tuż przed mistrzostwami stanął na ślubnym kobiercu.

– Przed Euro miałem dobrą propozycję z Evertonu, ale pewnie byś ze mną już nie gadał! – zwrócił się do mnie w którymś momencie.
– A dlaczego? – zapytał stojący obok Krychowiak.
– Bo Fedi to kibic Liverpoolu!
– A to ci współczuję. Kto teraz podejmuje w tym klubie decyzje? Wydać 30 milionów na jakiegoś Benteke albo wcześniej na Carrolla. Dramat! – naigrywał się Grzesiek. (…)

Krychowiak nie zamierzał wracać ze wszystkimi. Chciał jak najszybciej dostać się do Paryża i pozałatwiać wszystkie formalności związane z przenosinami do nowego klubu.
W samolocie zapadła decyzja, że zgodnie z wolą zawodników rano wracamy do Polski. Boniek rozumiał piłkarzy i przychylił się do ich prośby. W La Baule wylądowaliśmy o 4.00 nad ranem. O 9.00, spakowani, byliśmy już z powrotem na lotnisku. Wszyscy w garniturach, tak jak podczas pierwszego rejsu do Francji. Operacja „Euro 2016” dobiegała końca. Jeszcze tylko bardzo miłe pożegnanie z obsługą lotniska, francuskimi agentami i można było zapinać pasy.

Nastroje nadal były minorowe. Podczas lotu selekcjoner, wędrując po pokładzie, starał się podnieść na duchu swoich piłkarzy. Z każdym cierpliwie zamienił kilka zdań. Wypytywał, w jaki sposób i gdzie zamierzają spędzić urlopy i kiedy muszą wrócić do swoich klubów. Najdłużej zatrzymał się przy Błaszczykowskim. Kuba wciąż przeżywał to, co stało się na Stade Vélodrome. Pozostali również. A kiedy dotarł do zajmowanego przez nas ostatniego rzędu, powiedział:

– Panowie, dostaliśmy cios, ale na taki scenariusz też musieliśmy być przygotowani. Chcieliśmy więcej, ale piłka czasami jest bardzo brutalna.

Cały Adam – od razu szukał pozytywów sytuacji, w której się znalazł. Po powrocie miał usiąść z prezesem do negocjacji nowego kontraktu. Poprzedni wygasł po strzale Quaresmy.

a aanawalka_full

Zmęczony, ale zadowolony był Michał Pazdan. Wiedział, że rozegrał dobry turniej. Liczył, że pomoże mu to w zmianie klubu. Lata leciały i chciał spróbować swoich sił za granicą. Staliśmy na końcu samolotu i wciąż przeżywaliśmy wczorajszy mecz.

– Byłem pewien, że nie dotrwasz do ostatniego gwizdka – stwierdziłem. – Przecież w pewnym momencie prosiłeś o zmianę.
– Łapały mnie skurcze, miałem mgłę przed oczami, ale nagle puściło. Nie wiem jak, skąd, ale dostałem zastrzyk dodatkowej energii.
– Ale w pierwszej połowie miałeś szczęście, że Brych nie gwizdnął karnego, kiedy zdemolowałeś w polu karnym Ronaldo!
– No co ty! Było czysto: bark w bark.
– Jakie czysto, zobacz powtórki. Kiedy na niego wpadłeś, piłka była w powietrzu i kompletnie cię nie interesowała!
– A sędzia gwizdnął? Nie. Więc było czysto! – uciął dyskusję z szelmowskim uśmiechem. Był jednak pod wrażeniem szybkości Portugalczyka. – Tylko raz się zdrzemnąłem i Ronaldo w ułamku sekundy znalazł się już za moimi plecami! Nawet nie wiem, kiedy to zrobił – opowiadał o sytuacji z końcówki spotkania.
– Ale dobrze, że tego wieczoru miał dzień Milika – odparłem.

Śmialiśmy się, kiedy dołączył do nas Arek. Niewykorzystane okazje nadal w nim siedziały. Na szczęście on również złapał już trochę dystansu i mogliśmy spokojnie porozmawiać. (…)
– Wracasz do Amsterdamu. Koszulkę mi obiecałeś! – próbowałem go podpuścić.
– Spokojnie, na razie chcę odpocząć. Ale raczej dostaniesz już z innego klubu – uśmiechnął się tajemniczo.

Już w trakcie Euro mówiło się o poważnym zainteresowaniu jego osobą ze strony angielskiego Leicester oraz włoskiego Napoli. Osobiście życzyłem mu przeprowadzki do mistrza Anglii, wybrał jednak Neapol. Klubu nie zamierzał zmieniać Fabiański, który w Swansea znalazł to, czego potrzebował – spokój i regularną grę. Ale teraz nie myślał o walijskiej przystani. Nadal rozpamiętywał mecz na Stade Vélodrome.

– Naprawdę myślisz, że nie pomogłeś drużynie? Przecież zawsze się mówi, że nie ma obronionych karnych, są tylko źle strzelone.
– Być może, ale ja patrzę na to inaczej. Mam do siebie żal i tyle. Może niebawem przejdzie – podsumował krótko i było widać, że nie ma ochoty drążyć tematu.

Na Okęciu przywitało nas piękne słońce i szpaler wodny, który zafundowała miejscowa straż ogniowa. Oblanie samolotu było tylko delikatnym prysznicem w porównaniu z entuzjazmem tysięcy kibiców, który wylał się na piłkarzy i trenerów tuż po wyjściu z rękawa. Liczba fanów dosłownie powalała na kolana. Już w strefie odbioru bagażu trudno było nad tym zapanować. Piłkarze byli w szoku, nie spodziewali się tak gorącego powitania. Dopiero zaczynało do nich docierać, jak ich występ na Euro został odebrany w Polsce. Nikt nie miał pretensji, że przegrali z Portugalią. Przeciwnie – witano ich jak zwycięzców. Jak bohaterów, którzy mimo porażki wracali do kraju z tarczą.

KUP KSIĄŻKĘ DEKALOG NAWAŁKI W PRZEDSPRZEDAŻY W SKLEPIE WESZŁO