Reklama

Maradona good, Pele better, George Best. To już 11 lat…

redakcja

Autor:redakcja

25 listopada 2016, 10:15 • 3 min czytania 0 komentarzy

Czy w historii futbolu, bez podziału na epoki, państwa, regiony czy poziom, da się znaleźć barwniejszą postać? Kapitalny piłkarz o rzadko spotykanej mocy na murawie, zagubiony człowiek o rzadko spotykanych słabościach już poza nią. Kopalnia cytatów, z których większość – niestety – dotyczy alkoholu, papierosów, seksu i innych szeroko pojętych zajęć pobocznych piłkarza z pierwszych stron gazet. 

Maradona good, Pele better, George Best. To już 11 lat…

Nałóg, czyli miłość do twardych trunków w końcu go wyczerpała i wykończyła, ale może właśnie dzięki tej niejednoznaczności, tej szarej strefie życia i smutnym końcu – cała historia jest tak ciekawa, barwna, inspirująca…

„Piąty z Beatlesów” wychował się i zaczął piłkarskie życie w Belfaście. Kariera jak tysiąc innych – szmacianka na chodniku, futbolówka wypełnioną watą i pociętymi ubraniami, bo normalne były za ciężkie i zapewne zbyt drogie. Ojciec pracował w stoczni, matka z kolei osiągała sukcesy w sporcie – wystąpiła nawet w narodowej drużynie… hokejowej. Jak mówił George – to po niej odziedziczył balans ciała.

Nie do końca pasował do swojej epoki. Chudy, patykowaty – gdy jego koledzy grali kolanami, łokciami i Bóg wie czym jeszcze, przyszła legenda operowała piłką, jakiejkolwiek jakości ta futbolówka była. Gdy nauczył się dryblować – trzeba go było połamać, by odebrać skarb. Wzorował się na Peteru McParlandzie i Billym Binghamie. Obaj zresztą parę dekad później wzięli George’a na ramiona podczas tej ostatniej podróży, do jednego z grobów na Roselawn Cemetery w Belfaście.

Legenda United? Zaczęło się… zwyczajnie. Dzień, jak co dzień, George grał kolejne spotkanie w szkółce Cregagh FC. Tym razem do Belfastu przyjechał elegancko ubrany, w średnim wieku pan, który bacznie obserwował Besta. Okazało się, że tym jegomościem był Bob Bishop, który napisał znane na całym świecie słowa wysłane w liście do klubu na temat młodego Georga Besta: „Myślę, że znalazłem geniusza”. Można napisać, że Bob miał oko, ale wyjątkowość Besta w tym okresie dostrzegłby z pewnością nawet Mirosław Trzeciak.

Reklama

Kolejne gole, triumfy, samochody, imprezy, alkohole, miss world w łóżku, znów gole, dryblingi, rajdy, puchary. Wreszcie pomnik przed Old Trafford. Wreszcie walka o życie, które coraz mocniej przypominało, że Best w niecałe 60 lat przeżył tyle, co inni w sto. Kto wie, gdzie byłby, gdyby to tempo było choć odrobinę wolniejsze…

Zostały cytaty. Na pozór śmieszne, zabawne, oddające jego styl życia i nonszalanckie podejście do wszystkiego. W praktyce: stanowiące przestrogę dla każdego geniusza, który uwierzy we własną nieśmiertelność.

– W 1969 roku zakończyłem temat alkoholu i kobiet. To było najgorsze dwadzieścia minut w moim życiu.

– Raz powiedziałem, że Gazza (Paul Gascoigne) ma niższe IQ niż numer na koszulce. Wtedy zapytał się mnie: „co to IQ?”

– Wydałem dużo pieniędzy na wódę, babki i szybkie samochody – resztę po prostu roztrwoniłem.

– Gdybym urodził się brzydki, nigdy nie usłyszelibyście o Pele.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...