Pierwsze w dziejach UFC europejskie starcie o tytuł. Wojna polsko-polska. Najbardziej oczekiwana w krótkiej historii rodzimego MMA. Królowa przemocy kontra zabójcze piękno. A może inaczej, dziewczyna z warzywniaka naprzeciw miłośniczki psów i podróży. Joanna Jędrzejczyk vs. Karolina Kowalkiewicz.

Minus 8 tys. za walkę
Arkadiusz Wełna to pionier polskiego muay thai. Były gangster z niesławną przeszłością sprawił, że Kalisz to nie tylko polska stolica tego sportu, lecz również jeden z czołowych ośrodków w Europie. Wychował wielu byłych i obecnych mistrzów świata. Joannę Jędrzejczyk spotkał po raz pierwszy w 2006 roku. – Organizowałem wtedy turniej o zawodowe mistrzostwo Europy federacji S1. Asia miała międzywalkę. Łączyły nas wyjazdy na zawody międzynarodowe, obozy i zgrupowania kadry, które robiłem w Kaliszu. Miła, skromna dziewczyna. I pracowita. Nikt niczego nie dał jej za darmo – nakreśla promotor.
– Pamiętam jak wróciłam z Tajlandii. Znajomi pytali, ile zarobiłam na walce. Odpowiadałam, że minus osiem tysięcy. Tyle kosztowało mnie reprezentowanie kraju na mistrzostwach świata – opisuje „Joanna Champion”. Amerykańskim ekspertom wywalczenia tytułu przez Polkę było z pewnością na rękę. Wyraz „champion” wymieniają na co dzień częściej niż uścisk dłoni. Na „Jędrzejczyk” łamali sobie język.
Sport bazowy naszej mistrzyni długo nie był dotowany przez ministerstwo. – Dopiero dwa-trzy moje ostatnie wyjazdy zostały opłacone – wyznaje olsztynianka. Jędrzejczyk jest sześciokrotną mistrzynią świata w tajskim boksie. – Na początku Asia odbijała się od pewnej dziewczyny ze wschodu. Dochodziła do finału i zawsze przegrywała. Ale to ambitna sztuka. W 2012 roku przełamała niemoc i od tej pory zaczęła wygrywać wszystko – relacjonuje Wełna. Mówiąc o odwiecznej rywalce Jędrzejczyk ma na myśli Walentinę Szewczenko. Urodzona w Kirgistanie zawodniczka pokonała w lipcu pogromczynię Rondy Rousey – Holly Holm. Kto wie, może kiedyś przyjdzie czas na ostatecznie wyrównanie rachunków?
W samoobronie
Starsza o dwa lata Kowalkiewicz to przedstawicielka rodu silnych kobiet. Dla jej babci przerzucenie tony węgla nie stanowiło najmniejszej próby charakteru. Pretendentka wywodzi się z krav magi. Jest to wyjątkowo agresywny system samoobrony opracowany dla Sił Obronnych Izraela. Karolina dorastała w Łodzi, na odciętej komunikacyjnie Rudzie. Dystans z przystanku autobusowego do domu wynosił trzy kilometry. Treningi miały dla Kowalkiewicz charakter prewencyjny, nie chciała bać się o własne bezpieczeństwo. Szybko jednak została instruktorem i z czasem zdecydowała się na MMA.
Na pierwsze starty namówił ją Marcin Rogowski z Gracie Barra Łódź. To właśnie ten trener ukształtował Kowalkiewicz jako zawodniczkę. Rogowski marzył o bratobójczej walce z Jędrzejczyk. Uparcie twierdził, że mistrzyni ma parę potężnych luk i Karolina na pewno je wykorzysta. Swoje przekonanie mógł oprzeć choćby o starcie obu pań na amatorskiej gali ALMMA. Wygrała fighterka muay thai, ale dopiero w dogrywce. – To była jedna z moich pierwszych walk, nie miałam doświadczenia. Nie poczułam mocniej żadnego ciosu Jędrzejczyk, nie odniosłam większych obrażeń – bagatelizuje. Od trzech pojedynków współpracuje z Łukaszem Zaborowskim i zgodnie zapowiadają: „12 listopada zszokujemy świat”.
Podobnie jak „Joanna Champion”, Kowalkiewicz zadebiutowała zawodowo w nowej formule w maju 2012. Na gali Extreme Fighting Sports 2 w Gdyni szybko znokautowała Marzenę Wojas. Nie zdążyło minąć pół roku, a związała się kontraktem z największą organizacją w kraju. Mówi Łukasz Jurkowski: – Karolinę poznałem przy okazji historycznego turnieju kobiet KSW. Miała w nim wystąpić moja zawodniczka. Niespodziewanie wycofała się z walki, a ja nie miałem zastępstwa. Umieściłem informację na facebooku, że szukam fighterki i wtedy odezwał się Marcin Rogowski z Gracie Barra Łódź. W ten sposób Karolina, z rekordem 1-0, wskoczyła do zawodów.
I turniej wygrała. W pierwszej potyczce złamała nos Paulinie Bońkowskiej, w decydującym starciu szybko „udusiła” mistrzynię kickboxingu Martę Chojnoską. Wszystkiemu z wysokości trybun przyglądała się Ewa Minge. – Było mi ich cholernie szkoda, zwłaszcza Pauliny. Nie czułam się dobrze jak po walce tuliła swoją mamę i płakała – wraca pamięcią Kowalkiewicz. – Powiedzmy sobie szczerze, gdyby na miejscu Karoliny znalazła się Aśka, też wygrałaby tamten turniej – zauważa trzeźwo „Juras”.
Obsesja doskonałości
Tylko czy kiedykolwiek był temat Jędrzejczyk w KSW? – Był. Martin i Maciek ją chcieli. Ona natomiast zawsze pragnęła być najlepsza w swojej dziedzinie. Nie zamierzała ugrzęznąć w KSW jak Mamed. Tam mogłaby być mistrzynią Polski, góra Europy. A jak masz pas UFC, jesteś bezapelacyjnym mistrzem świata – tłumaczy Mirosław Okniński. Jędrzejczyk stoczyła u niego trzecią profesjonalną walkę. Rywalizując w PLMMA pokonała przez techniczny nokaut Kate Jackson. – To czołg. Tam gdzie faceci nie dają rady, ona nie kalkuluje, napierdala. Sympatyczna, ale i pewna siebie. Twarda baba. Liczę, że pociągnie polskie MMA. Czy da sobie radę z Kowalkiewicz? Po tej walce Karolina już nie będzie taka ładna – typuje doświadczony trener.
Roy Jones Jr. w spódnicy?
Niewielu kibiców wie, że 29-latka mogła podzielić los Iwony Guzowskiej, Agnieszki Rylik oraz Ewy Piątkowskiej i z dumą tytułować się dziś mistrzynią w boksie. Po śmierci holenderskiego promotora Jędrzejczyk miała kłopot ze znalezieniem godnych finansowo ofert. Postanowiła więc spróbować sił w amatorskich mistrzostwach Polski. W Grudziądzu wywalczyła srebrny medal i trafiła do reprezentacji. – Niemal natychmiast zainteresował się nią Andrzej Wasilewski z KnockOut Promotions. Przez chwilę trenowała nawet w Warszawie z Fiodorem Łapinem, a promotor zaproponował jej mieszkanie… z Arturem Szpilką, który dopiero co wyszedł z więzienia – przybliża sprawę Przemysław Osiak z Przeglądu Sportowego. – Gdyby zdecydowałaby się pozostać przy ringu, też byłaby mistrzynią – podkreśla znany komentator Andrzej Kostyra, a dziennikarz „PS” wysuwa jeszcze odważniejszą tezę: – Ze wsparciem odpowiedniego promotora, lecz raczej poza granicami Polski, mogłaby zdominować światowy boks na lata. Być mistrzynią nie tylko jednej kategorii, ale i czterech. Poziom boksu kobiet nie jest kosmiczny, a różnice wagowe między poszczególnymi kategoriami – niewielkie.
Nawet Bubka przegrywał
Jedna z najpopularniejszych polskich sportsmenek trafiła do UFC rok wcześniej niż Kowalkiewicz. Ta dopiero 21 września 2015 mogła uradowana wstukać w klawiaturę słowa: „Marzenia są po to, aby je spełniać. A ja jestem o krok bliżej od spełnienia swoich”. Do pełni szczęścia brakuje jej upragnionego trofeum folwarku Dany White’a, bo sam debiut w największej organizacji świata nigdy nie był dla Karoliny szczytem. – W sportach walki ten pas jest jak złoty medal olimpijski – ocenia Jędrzejczyk. Niedawno nazwała Kowalkiewicz fałszywą osobą bez charakteru, która próbuje wypromować się na jej nazwisku. Karolina zdaje się nie przejmować atakami, nie wdaje się w przepychanki słowne. – I ten spokój może być jej siłą – zauważa Osiak. – Nie ma podstaw, żeby z góry skazywać ją na straty. Kowalkiewicz tak naprawdę jeszcze nigdy nie zawiodła, w UFC dała trzy fajne walki. Pokonała Rosę Namajunas, wcale nie będąc faworytką. Tylko że Jędrzejczyk i Namajunas to dwa różne sportowe światy.
– Nie ma stuprocentowych faworytów. Nawet wybitni przedstawiciele dyscyplin wymiernych jak Siergiej Bubka czy Jelena Isinbajewa nie wygrali wszystkiego co powinni – dodaje ekspert od MMA i znany dziennikarz Andrzej Janisz.
Szybkość kontra głowa
Znający doskonale obie zawodniczki Jurkowski szukając atutów łodzianki wskazuje niespodziewanie na kondycję. – Za Aśką dwie pięciorundowe wojny, Karolina jeszcze takiej nie miała. Ale to nie oznacza, że na te pięć rund nie wystarczy jej tlenu. Jeżeli pojedynek ma się rozstrzygnąć przed czasem, to prawdopodobnie na dystansie dwóch ostatnich starć. Kowalkiewicz zajeżdża rywalki. Z Namajunas w ostatniej odsłonie podkręciła tempo. Jeżeli nie będzie wdawała się w mocne wymiany i mądrze rozegra ten pojedynek, może to wygrać. I jeszcze uwaga Janisza: – Kowalkiewicz charakteryzuje bardzo dobre przygotowanie taktyczne, umiejętność eliminowania silnych stron rywalek. Jeżeli Karolina będzie w stanie skracać dystans, jeżeli będzie potrafiła przykleić się do Joanny – może być ciekawie.
Parter niezgody
– Dla mnie nadal 80 do 20 dla Jędrzejczyk. Skoro taka mistrzyni jiu-jitsu jak Gadelha miała ogromny kłopot ze sprowadzeniem i była daleko od zastosowania jakiejkolwiek kończącej techniki, to Kowalkiewicz nie ma na to szans – Okniński pozbawia fanów pretendentki złudzeń. – I czy w ogóle parter będzie atutem Karoliny? – zastanawia się Osiak. – Aśka nie tylko doskonale broni się przed obaleniami. W rewanżu sama była bliska uduszenia Brazylijki. Przyznała, że tam zabrakło centymetrów. W przyszłości może być naprawdę groźna w parterze. Deklaruje, że chce być mistrzynią także w zapasach i grapplingu. Kariera Jędrzejczyk uczy nas, że powinniśmy jej wierzyć.
Do dyskusji włącza się Janisz: – Do parteru najpierw musi dojść, każda walka zaczyna się w stójce. A Jędrzejczyk jest wybitną strikerką. Ciosy proste, kopnięcia – jeżeli Joanna będzie trzymała rywalkę na dystans, nie mam absolutnie wątpliwości jaki będzie wynik tej konfrontacji. Parter nie bierze się z niczego. Kowalkiewicz musiałaby powalić Jędrzejczyk ciosem lub doprowadzić do klinczu pod siatką”.
– Nie zapominajmy, że Asia wywodzi się z bardzo dobrego klubu parterowego – Arrachionu” – przypomina Wełna. –Poza tym teraz siedzi w American Top Team, gdzie ma mega możliwości ulepszenia tego elementu. Dlatego wcale nie uważam, że należy stawiać tu plusik przy Karolinie. Ani ona, ani Aśka niespecjalnie miały okazję rywalizować w parterze” – kiwa głową „Juras”.
Najlepsza fighterka UFC dołączyła do legendarnej kuźni dominatorów. Decyzję argumentowała chęcią rozwoju zawodowego i szerszego zaistnienia na amerykańskim rynku. – Problem w tym, że tak istotna zmiana dokonała się niespełna dwa miesiące przed walką – wskazuje Hubert Wewiórkowski z portalu Sporteuro.pl. – Z takimi roszadami różnie bywa. Każdy trener ma inny, własny tryb szkoleniowy. Kilka tygodni to może być za mało, aby kompletnie przestawić się na inną metodykę. To co kiedyś się sprawdzało już nie jest utrwalane, ale to co nowe też jeszcze nie weszło w krew. Często, gdy coś nie wychodzi, wraca się do starych nawyków. Tym samym Asia może się pogubić. Karolina również miała pewne zamieszanie ze swoim sztabem szkoleniowym, lecz po pierwsze było to kilka miesięcy temu, a po drugie nie skończyło się na tak drastycznych zmianach. Powinna być bardziej poukładana.
Ciastkarnia zamiast pubu
Panie wejdą do oktagonu około 5-6 polskiego czasu. Czy po brutalnym zweryfikowaniu wypowiedzianych słów nadal będą koleżankami? – W kobiecym sporcie rywalizacja jest bardziej zaciekła niż w męskim. Ja po walce jestem gotowa skleić piątkę, pogadać, wymienić się spostrzeżeniami. Rywalki raczej nie chcą się przytulać. Są obrażone – wyjawia Jędrzejczyk.
Dosyć łatwo wskazać miejsce, gdzie mogłoby dojść do ewentualnego pojednania. Najpewniej byłaby to… cukiernia. I Asia, i Karolina uwielbiają słodycze. Pierwsza ma już sporządzoną listę przyjemności, na które pozwoli sobie po pojedynku. Najwyżej plasują się na niej: donaty, M&M-sy i amerykański sernik. Kowalkiewicz jest zaś wielką fanką czekolady. – To moja słabość, uwielbiam. Przed walką z Mizuki Inoue na Invictcie siedziałam wieczorem przed komputerem, oglądałam zdjęcia ciasta czekoladowego i płakałam – opowiada ze śmiechem.
Po boju w Madison Square Garden łodzianka może sobie pozwolić co najmniej na dużą muffinkę. Pytanie, czy będzie wówczas w stanie cokolwiek przełknąć…
HUBERT KĘSKA
***
Specjalnie na dzisiejszą galę nasi koledzy z firmy Betsson ruszyli ze specjalną promocją dla wszystkich graczy, czyli także dla tych, którzy już wykorzystali swoje powitalne bonusy. O co chodzi? W skrócie – wystarczy TUTAJ zalogować się na swoje konto i postawić 120 złotych na kupon, w którym jednym z wydarzeń będzie któraś z walk UFC 205. W przypadku przegranej – 120 złotych wróci na wasze konto!
Jeśli natomiast jeszcze nie macie konta – skorzystajcie z TEJ PROMOCJI, gdzie bez ryzyka możecie postawić do 300 złotych.