Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

redakcja

Autor:redakcja

08 listopada 2016, 12:56 • 5 min czytania 0 komentarzy

Kapitulacją państwa można określić niedawne słowa Mariusza Błaszczaka, że problemem chuligaństwa na stadionach powinien zająć się PZPN oraz kluby. W ten sposób można zdjąć odpowiedzialność z państwa dosłownie za wszystko.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Pijani kierowcy na drogach? No spokojnie, jest to problem dla Polskiego Związku Motorowego. Seria utopień w jeziorach? Niech się tym zajmie Polski Związek Wioślarski do spółki z Polskim Związkiem Wędkarskim. A napadami na niewidomych rzecz jasna niech się zajmie Polski Związek Niewidomych.

To oczywiście hiperbola. Gdyby się nią bawić dalej, można byłoby dojść do wniosku, że Mariusz Błaszczak w latach 90. powiedziałby, iż wymuszanie haraczy przez mafię to problem, który powinni rozwiązać we własnym zakresie restauratorzy, ewentualnie przy wsparciu Polskiego Związku Kulturystyki. Pan minister najwyraźniej zapomniał o podstawowym podziale ról i o tym, za co odpowiedzialne jest państwo. Mnie się zawsze zdawało, że w kwestii tworzenia prawa oraz późniejszego egzekwowania go nikt państwa wyręczać nie może, bo to prosta droga do samosądów.

Polski Związek Piłki Nożnej – jak sama nazwa wskazuje – zajmuje się piłką nożną. Można po raz tysięczny otworzyć dyskusję, czy zajmuje się nią dobrze, czy mógłby lepiej, czy to, czy tamto. Ale jedno jest pewne: PZPN nie zajmuje się ani walką ze zorganizowaną przestępczością, ani nawet z początkującą bandyterką czy drobnymi rzezimieszkami. Wiem, że jakiś czas temu przyjęło się myśleć o tym akurat związku jako o instytucji wszechwładnej, ale w sumie nie wiadomo, z czego to tak naprawdę wynika. Stadiony piłkarskie to nie są enklawy wyjęte spod prawa, nie są to też strefy „no go”. Ot, zwykłe miejsca użyteczności publicznej, w których państwo ma OBOWIĄZEK zapewnić obywatelom bezpieczeństwo dokładnie tak samo jak na ulicy czy w galerii handlowej.

Kiedy w mediach społecznościowych wyśmiałem wypowiedź Błaszczaka, zjawili się – jak zawsze – i tacy, którzy wzięli go w obronę. I pytali: czy to policja ma zapewniać bezpieczeństwo w prywatnych dyskotekach? Czy policja ma gwarantować spokojny przebieg domówek?

Reklama

Otóż odpowiadam – dokładnie tak. Może wam się to w głowie nie mieści, ale DOKŁADNIE TAK.

Jeśli otworzę dyskotekę i tydzień w tydzień będą do niej przychodzili chuligani, to moim świętym prawem – prawem podatnika – jest chwycić za słuchawkę i zadzwonić pod numer 997. Oczekiwałbym wtedy, że państwo rozwiąże ten problem nie tylko jednorazowo – wyprowadzając awanturników – ale także stale, wlepiając im odpowiednie kary i uniemożliwiając rujnowanie mojego biznesu. Jako właściciel dyskoteki muszę mieć zgodę na sprzedaż alkoholu, zgodę na prowadzenie hałaśliwej działalności, akceptację sanepidu i paru innych instytucji. Ale nie muszę posiadać oddziału antyterrorystów. Owszem, wynajmuję ochronę, bo chcę mieć mocnych ludzi na miejscu do szybkiego reagowania, ale walka z przestępcami nie jest moją działką.

Policja nie ma przesiadywać w dyskotekach, ani na domówkach, ale ma być gotowa do reakcji. A jeśli istnieje problem permanentny i ogólnopolski, to można oczekiwać wprowadzenia właściwych permanentnych i ogólnopolskich rozwiązań – np. ustawy, która wychodzi naprzeciw oczekiwaniom. Takiej zgodnie z którą organizator imprezy może w sposób łatwy i szybki uzyskać odszkodowanie od osób, przez które poniósł szkodę finansową (zamiast użerać się 48 lat w sądzie, wydając na to mnóstwo kasy). Takiej zgodnie z którą organizator imprezy może nałożyć na kogoś dożywotni, a nie dwuletni zakaz stadionowy. I tak dalej…

Tymczasem minister Błaszczak mówi: – To nie nasza sprawa!

A niby czyja, do ciężkiej cholery? To, że kupiłem klub piłkarski, nie oznacza, że utraciłem prawo, jakie posiadają wszyscy inni obywatele – prawo do wezwania policji. Przecież państwo i tak nakłada na mnie – organizatora imprezy masowej – szereg trudnych do zrealizowania wymagań, a potem co – mam tylko obowiązki, a żadnych praw? Do którego momentu – bo tego niestety minister nie uściślił, a to istotne – za spokój mam odpowiadać ja, a od którego momentu państwo? Jeśli ludzie biją się na gołe pięści, to ja, prawda? A jak wyjmą kastety to jeszcze ja, czy już państwo? A może państwo wkracza dopiero, gdy pojawi się nóż, pistolet, albo granat?

Wypowiedź ministra Błaszczaka jest kompromitująca. Psim obowiązkiem państwa jest zapewnić każdemu przedsiębiorcy warunki do prowadzenia zgodnej z prawem działalności. I nieważne, czy zapragnąłem kupić sklep z używaną odzieżą, warsztat samochodowy czy klub piłkarski. To wyłącznie kwestia moich zainteresowań i zasobności portfela. Chuligani mogą wędrować – od piłki, przez koszykówkę, lodowiska albo sklepy RTV – a państwo gdzieś tam na górze jest (powinno być) zawsze.

Reklama

* * *

A skoro już przy tej tematyce jesteśmy… Śmieszna sprawa z tym całym „Masą”. Napisał raz, że jakiś ex-gangster jest pupilkiem właściciela Legii i wszyscy naskoczyli na Bogusława Leśnodorskiego: – Ha, to było jasne! I co teraz! Wydało się, bydlaku!

Kilka dni później słynny świadek koronny uściślił, że nie chodziło mu o Leśnodorskiego, tylko o Dariusza Mioduskiego, który miał przekazywać chuliganom karty magnetyczne. Jednak te słowa – niespójne z powszechnymi wyobrażeniami – już nie nabrały jakiegokolwiek rozgłosu.

Tak to już jest, że jeśli bajka nam podpasuje, to wierzymy w nią bez jakiejkolwiek weryfikacji. A jeśli nie podpasuje, to bez weryfikacji ją odrzucamy. Reakcje na idiotyczne bajdurzenia „Masy” pięknie to pokazały.

* * *

Przeczytałem gdzieś, że Grzegorz Krychowiak gra słabo, bo skupia się na reklamach, a nie na futbolu.

Całkiem niedawno mój dobry kumpel Wojtek Szaniawski, który zajmuje się marketingiem sportowym i załatwia kontrakty również dla Krychowiaka, stwierdził: – Teraz najgorszy okres. Reklamy od dawna nagrane, sesje zdjęciowe wykonane, media-plany zatwierdzone, a on nie gra. I będą pisać, że nie gra dlatego, bo nie interesuje go futbol…

Ze zdumieniem odkrywam, że ludzie naprawdę nie przyswajają tak prostych spraw jak to, że sesja zdjęciowa zajmuje kilka godzin. I jak to, że efekty sesji zdjęciowej wykonanej w kwietniu mogą być dla konsumenta widoczne dopiero w grudniu. I że sesja zdjęciowa wykonana w kwietniu nie ma najmniejszego wpływu na formę piłkarza sześć miesięcy później.

Paradoksalnie, jest wielce prawdopodobne, że Krychowiak znacznie więcej czasu na marketing poświęcał wtedy, gdy naprawdę dobrze grał w piłkę. Ale czy wtedy to kogoś obchodziło?

Najnowsze

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...