Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

redakcja

Autor:redakcja

06 października 2016, 15:59 • 6 min czytania 0 komentarzy

Był świadkiem na weselu Kloppa. Zapytany o mowę weselną, odpowiedział, że jej nie pamięta – za wiele już wtedy zdążył wypić. Jego plan letnich przygotowań na pierwszy rzut oka również wyglądał, jakby powstawał przy kieliszku, ale w tym szaleństwie jest metoda i David Wagner rośnie do miana jednego z bohaterów jesieni w futbolu.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Ktoś wtedy grzał się nad Morzem Śródziemnym, ktoś w górach, ktoś trenował na własnych obiektach. Piłkarze Huddersfield siedzieli na bezludnej szwedzkiej wyspie, budowali szałasy i łowili ryby wędkami własnej roboty.

„Pojechaliśmy w zupełnie dziki teren, sami. Zero elektryczności. Zero telefonów, zero toalet. Jedzenie trzeba było sobie najpierw złowić, złapać. Mnie słabo szło wędkowanie, ale nasz bramkarz, Jonathan Hogg, poradziłby sobie w tych reality show typu Survivor! Zbudowaliśmy obóz, znaleźliśmy wodę, jedzenie. Rozmawialiśmy cały czas – nie tylko o piłce, ale o rodzinach, świecie. Było wspaniale”.

Jak sobie dziś radzą robinsonowie Davida Wagnera? Typowano ich do walki o utrzymanie, a są liderem Championship przed Norwich i Newcastle. Biją się o wielką kasę Premier League, w której nie było ich nigdy. Huddersfield to przecież jedna z tych angielskich drużyn, co do których nigdy nie jesteś pewien, czy grają w League Two czy League One, a jak się okaże, że jednak są w Championship, to w sumie jesteś zdziwiony.

Oczywiście nie oszalałem – kilka dni w Szwecji nie sprawiło, że są tu, gdzie są. Nie spłycam też innych atutów Wagnera, który jest bardzo – by tak rzec – wykształcony taktycznie, stosuje choćby sztandarowe dla Kloppa „gegenpressen”. Studiował naukowe podejście do sportu, by, jak sam mówi, zrozumieć jaki konkretnie wpływ na organizm mają konkretne ćwiczenia.

Reklama

„Co się dzieje z ciałem, gdy biega kilometrowe interwały z minutową przerwą na odpoczynek? Po co to jest aplikowane i czy jest dobre? Robiłem to jaki piłkarz, bo ufałem trenerowi. Po studiach wiem, że nie wszyscy wiedzieli co tak naprawdę wprowadzają”.

David Wagner może więc każdemu ze swoich piłkarzy jak na dłoni wytłumaczyć, dlaczego dzisiaj – dajmy na to – rzucają piłką lekarską, a teraz mają taką a nie inną gierkę. To buduje zaufanie w drużynie. Zaufanie, słowo klucz – bez zaufania wyprawa do Szwecji nigdy nie miałaby szans przynieść skutków.

Upieram się, że dzisiejsze sukcesy Huddersfield w zauważalnym stopniu wykuwały się również tam, w Szwecji. Jednym z największych wyzwań, jakie stoją przed współczesnym trenerem, to sprawić, by zbieranina obcych sobie ludzi nie była – cóż – zbieraniną, a zwartą grupą. Taką, która się rozumie. Taką, która chce i lubi ze sobą współpracować. Której nie jednoczy wyłącznie wspólny cel, ale coś więcej.

Jest to w dzisiejszych czasach nieprawdopodobnie trudne  – szatnie to jedno przerośnięte ego na drugim. Wagner o tym wiedział, zarazem zdając sobie sprawę, ile nieprzeliczalnych, nie do ujęcia atutów może dać sukces w tym wymiarze: inny poziom walki jeden za drugiego na boisku, inna praca na treningach, inne podejście do wszystkiego, czego wymaga. Nie bał się metody radykalnej, ryzykował bardzo wiele, ale teraz zbiera co zasiał.

Ktoś powie – giganci jakoś nie jeżdżą po lasach tylko normalnie trenują. Tak, ale tam grają najlepsi, a dziś być najlepszym, to nie tylko mieć umiejętności, nie tylko być gladiatorem, ale mieć odpowiednią mentalność. We wszystkich wywiadach z polskimi zawodnikami, którzy liznęli towarzystwa wielkich piłkarzy, zawsze przewija się jeden element – gwiazdor był gwiazdorem tylko z nazwiska. Prywatnie normalny gość, bardzo pomocny, życzliwy, można z nim normalnie pogadać. W topowych szatniach każdy doskonale zdaje sobie sprawę jak istotna jest dobra atmosfera. Bez niej nie będzie nic.

Nie twierdzę, że teraz każdy zespół powinien jeździć latem łazić po Himalajach, być zrzucanym bez jedzenia na biegunie albo kwaterowanym w Radomiu. Niemniej Wagner dostrzegł problem i przemienił go w mocną kartę. Ilu trenerów w ogóle go zauważa, ilu ma jakikolwiek pomysł na tę kwestię, choćby w codziennej pracy?

Reklama

Wreszcie – ilu drużynom do sukcesów brakuje tylko tego nieuchwytnego elementu zgrania i zrozumienia na poziomie psychologicznym, zwyczajnie ludzkim?

Czasem to wszystko, co odróżnia średniaka od dobrego. W dzisiejszym niesamowicie konkurencyjnym futbolu, gdzie liczy się najmniejszy szczegół, mamy do czynienia z ogromnym polem do zagospodarowania, wykorzystania. Wagner już to zrobił i choć myślę, że nie trzeba tak drastycznych metod, tak zarazem myślę, że u wielu to poletko pozostaje ugorem. Jest tu w co intensywnie inwestować, to pewne.

***

Trzydzieste piąte urodziny Zlatana – aż trudno uwierzyć, że chłop ma już tyle lat. Można być na szczycie będąc w tym wieku bramkarzem, zdarza się mocny stoper, tak napastnicy są jednak ewenementem. Bo umówmy się – Zlatan to wciąż absolutna światowa czołówka.

Ibra, przez wszystkie swoje wypowiedzi i zachowania, uchodzi za faceta, który nie ma do końca równo pod kopułą. Pewność siebie granicząca z arogancją, która imponuje dlatego, że Zlatan tę presję od lat unosi – gdyby powinęła mu się noga, momentalnie wszystkie te teksty spadłyby mu na głowę z wielką mocą.

Nie uważam, żeby to była poza, aktorstwo – on naprawdę taki jest. Ale to też zarazem świetnie ułożony facet w innych kluczowych kwestiach. Życie rodzinne? Wzorowe, a przychylam się do opinii, że to również klucz do sukcesu – jak w życiu prywatnym masz kłopoty, nie będziesz mógł się odpowiednio skupić na piłce. O tym jak profesjonalnie podchodzi do swoich obowiązków nawet nie ma co mówić, bo żeby w wieku 35 lat zachowywać taki poziom, trzeba tyrać za dwóch, samo się nie zrobi.

W przypadku Ibry zawsze stawiam sobie jedno pytanie: o ile gorszym piłkarzem byłby, gdyby nie znajomość kung fu, w którym ma czarny pas? Rozmawiałem ostatnio z piłkarzem, który łączył futbol z boksem. Mówił mi jak treningi piłkarskie dawały mu atuty w boksie – lepsza praca nóg, wydolność – i odwrotnie, na boisku był pewniejszy siebie, nie bał się walki, żaden defensor nie był w stanie go sponiewierać, a nawet lepiej umiał się ustawiać. Oczywiście, że w pewnym momencie powinno się postawić na jeden sport, ale uprawianie drugiego jako forma dodatkowego treningu może dać ci unikalny pakiet umiejętności, choćby nawyki ruchowe.

Tyle się mówi, że młodzi piłkarze mają za wiele wolnego czasu, że to skłania ich do robienia głupot – a co gdyby akademia zachęcała i ułatwiała treningi innego sportu? Mówi się – ten piłkarz to nadaje się do baletu! A może należy spytać, czy baletu właśnie mu nie brakuje? Jak brzmi radykalnie, odsyłam do Wagnera: ryzyko potrafi popłacić. Poza tym, jakie są minusy, gdyby eksperyment nie wypalił?

***

Chińska ofensywa futbolowa na razie polega wyłącznie na ściąganiu niezłych zagranicznych graczy, wychowywanie własnych idzie wyjątkowo opornie. Dzisiaj Chiny dostały w łeb u siebie od targanej wojną Syrii, która wyprzedza Chińczyków u siebie, choć ostatni domowy mecz grała w Malezji – 7290 km od domu. Syryjczycy faworytem do awansu nie są, ale mają realne szanse na awans – gdyby udało im się awansować na mundial, byłaby to historia wyjątkowa.

I znowu powstaje pytanie, tym razem dość upiorne – czy graliby tak dobrze, gdyby nie wojna? Gdyby nie wychodzili na każdy mecz ze świadomością, że grają nie tylko o punkty, a o rzadką chwilę sprawienia radości rodakom? To musi wyzwalać w nich trzysta procent motywacji.

Mentalność, mentalność i jeszcze raz mentalność.

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
5
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...