Reklama

Obciął włosy, zmienił nazwisko i znowu jest z nami – oto nowy Manu

redakcja

Autor:redakcja

30 września 2016, 14:52 • 3 min czytania 0 komentarzy

Od dobrych kilku lat obserwujemy w Legii nieudolne próby sprowadzenia dobrego zagranicznego skrzydłowego. Na przestrzeni ostatnich sześciu lat skuteczność tego typu zabiegów oscylowała w graniach jedenastu procent, bo tylko raz na dziewięć prób udało się warszawianom sprowadzić do kraju bocznego pomocnika na niezłym poziomie i oczywiście mamy tu na myśli Guilherme. A reszta? Może oddajmy głos ekspertowi: – Aż szkoda strzępić ryja – powiedział nam w wideorozmowie Zbigniew Stonoga.

Obciął włosy, zmienił nazwisko i znowu jest z nami – oto nowy Manu

Przelećmy pokrótce tę listę hańby, kolejną już w ostatnich dniach na naszych łamach: Manu, Ogbuke, Novo, Salinas, Ojamaa, Trickovski, Aleksandrov i Langil. I to własnie temu ostatniemu chcemy poświęcić najwięcej miejsca, bo wiele wskazuje, że jest to kolejny owoc najnowszej polityki transferowej Legii. 28-letni pianista z Martyniki jest w Legii niewiele ponad dwa miesiące, więc w teorii wciąż ma jeszcze szanse wrócić na właściwe tory, ale naprawdę niewiele zapowiada taki obrót spraw. Przeciwnie, wydaje się, że sympatyczny Steeven w ładny sposób zamknie klamrą ten sześcioletni okres poszukiwań – zaczęło się na Manu i skończy się na – ta ksywka ciągle zyskuje na popularności – nowym Manu.

Langil totalnie skompromitował się w debiutanckim meczu pod wodzą Jacka Magiery ze Sportingiem. To piłkarz, który najwolniej w drużynie przyswaja jakiekolwiek zalecenia taktyczne, gubi krycie, wchodzi w złe strefy i jest kompletnie bezproduktywny w defensywie. Nie wiemy, czy to kwestia braku koncentracji, prób gwiazdorzenia (takie głosy już się o nim pojawiały), czy problem leży jeszcze gdzieś indziej. Tego typu zachowanie można by jeszcze usprawiedliwić, gdyby Langil dawał drużynie jakąś niebywałą jakość z przodu, a przecież to także nie ma miejsca. Z nim na boisku Legia ma po prostu mniej piłkarzy do bronienia, co było widać chociażby w Lizbonie, gdzie skrzydłowy maczał palce przy obydwu straconych golach.

O Langilu krąży opinia, że umie biegać tylko w jedną stronę – do przodu. Tu jednak też chciałoby się zapytać, czy aby na pewno. To, że facet ma problemy z dośrodkowaniami, widzi każdy, a liczby tylko to potwierdzają. Oczywiście pamiętamy, że zeszłej jesieni skrzydłowemu udało się zaliczyć w Belgii sześć goli i sześć asyst, ale – po pierwsze – to ciągle nie rzuca na kolana i, po drugie, forma sprzed roku jest w piłce równie istotna, co forma sprzed dziesięciu lat. Tegoroczne liczby Langila już w pełni odzwierciedlają, co właśnie pokazuje nam na boisku. Poniżej jego klubowy bilans:

– Beveren – 14 meczów, 0 goli, 0 asyst
– Legia – 12 meczów, 1 gol, 0 asyst

Reklama

Mamy więc 26 spotkań z jednym golem i bez ani jednej asysty. Jakkolwiek spojrzeć, bramka z niedawno przegranego meczu z Zagłębiem ratuje resztki reputacji Langila, ale i tak wygląda to dramatycznie słabo. Nie jest też tak, że skrzydłowemu statystykę psują występy kilkuminutowe, bo średnio w każdym z 26 tegorocznych meczów zagrał powyżej 70 minut. Okazji na podreperowanie dorobku i pomoc drużynie było więc aż nadto, ale Langil ograniczył się jedynie do robienia wiatru.

Okej, czyli mamy fatalną grę z tyłu i fatalną z przodu. Jak się spekuluje, Jacek Magiera rozczarowany postawą Langila w Lizbonie w jutrzejszym meczu przeciwko Lechii posadzi go na ławie. Następnie nadejdzie przerwa reprezentacyjna, podczas której wzmocnić ma się Guilherme i wyleczyć Kucharczyk, a Steveen prawdopodobnie będzie w tym czasie kursował z drużyną narodową pomiędzy Martyniką i Dominikaną. A to z pewnością jego sytuacji w klubie nie poprawi.

Pamiętajmy też, że w odróżnieniu od Moulina czy Vadisa, czyli reszty zaciągu Hasiego, Langil nie zanotował przebłysków zdradzających jakieś większe umiejętności. Jeżeli dodamy do tego, że raczej kiepsko sobie radzi w sytuacji, gdy jego rola w drużynie nie jest wiodąca (a tak należałoby określić rolę rezerwowego), naprawdę ciężko malować przed nim optymistyczną przyszłość. Przeciwnie, nowy Manu zdaje się podążać ścieżką dobrze wydeptaną przez tego starego.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...