Reklama

Rodzinne derby w Poznaniu. Magia Pucharu Polski

redakcja

Autor:redakcja

28 września 2016, 17:22 • 7 min czytania 0 komentarzy

Gdyby zapytać kibica wykrzykującego chóralnie na sektorze za bramką nazwiska swoich ulubieńców wybiegających na murawę o marzenia, z pewnością gdzieś na liście znalazłaby się gra wspólnie z idolami. Dzielenie miejsca na boisku z tymi, którzy zdobywają bramki dla jego ukochanego klubu, strzały po podaniach klubowych legend. Dość niespodziewanie, dość okrężną drogą i w niecodzienny sposób, ale tego typu marzenia spełniły się w Poznaniu za sprawą Pucharu Polski.

Rodzinne derby w Poznaniu. Magia Pucharu Polski

WSZYSTKIE MULTIMEDIA WYKONANO SMARTFONEM SAMSUNG GALAXY S7 (więcej o GalaxyS7)

Jedna z największych zalet „Pucharu Tysiąca Drużyn”? Właśnie ten „tysiąc drużyn”, czyli potężna egalitarność. Zgłosić może się właściwie każdy, z czego korzystają i zespoły złożone z dziennikarzy, i z hobbystów, którzy chcą pobiegać trochę po pełnowymiarowej murawie. To właśnie w Pucharze Polski często zebrać mogą się także oldboje, którzy po zakończeniu piłkarskiej kariery chcieliby poruszać się już bez wymagającego trenera wrzeszczącego za plecami przez pełne 90 minut.

Nie napinamy się, gramy spokojnie, po prostu nadal to lubimy – mówi w rozmowie z nami Jacek Dembiński, jeden z najbardziej rozpoznawalnych graczy drużyny oldbojów Lecha Poznań. – Gra ten, kto akurat przyjedzie, zdzwaniamy się, ustalamy, kto ma ochotę trochę pokopać i znów wychodzimy na murawę. Nie ma w tym żadnego szczególnego organizowania, omawiania taktyki i tym podobnych rzeczy, bardziej miłe spotkanie z grupą znajomych.

Czasem nawet bardzo miłe. W pierwszej rundzie tegorocznej edycji pucharu zagrali m.in. Ivan Djurdjević, Krzysztof Kotorowski, prezes WZPN-u Paweł Wojtala, Waldemar Kryger czy Jarosław Araszkiewicz. Oldboje ograli 12:2 zespół swoich odpowiedników z Lipny Stęszew, a jedną z bramek zdobył nawet „Kotor”. W kolejnej rundzie znów udało się wygrać – tym razem z raczkującym projektem Internetowego Klubu Piłkarskiego Olimpia Poznań, którego założeniem jest oddanie władzy w klubie w ręce internautów.

Reklama

– W rundzie wiosennej wszystko już będzie działać, każdy będzie mógł się zarejestrować jako menedżer. Będzie można decydować o tym, jak będzie wyglądać drużyna w kolejnych meczach – tłumaczą ludzie z IKP. Co to dokładnie znaczy? Internauci decydują o tym, kto strzela rzuty karne, wykonuje rzuty rożne i wolne. Niewykluczone, że w przyszłości powstaną składki, które pozwolą na funkcjonowanie klubu, ewentualnie na transfery. Proponowany do drużyny testowany piłkarz ma być zaprezentowany w materiale wideo, a to użytkownicy zdecydują, czy otrzyma kontrakt – czytamy w Głosie Wielkopolski.

Na razie IKP przegrało 2:5 z oldbojami, którzy tym samym wywalczyli awans do 1/32 okręgowego Pucharu Polski, zachowując jeszcze szansę na:

– Puchar Polski 2017/18 po wygraniu pucharu okręgowego 2016/17
– Ligę Europy 2018/19 po wygraniu Pucharu Polski 2017/18
– Ligę Mistrzów 2019/20 po wygraniu Ligi Europy 2018/19

SAMSUNG

To zabawa. Chcemy zajść jak najdalej to możliwe, ale nikomu się życie nie zawali, jak nie przejdzie dalej. Każdy ma już inne zajęcia, niektórzy są przy piłce, inni nie, ale bardziej skupiają się na swojej pracy, na domu. Założę się, że rano nikt nie myślał o meczu, wiedział tylko, na którą ma przyjechać i tyle – przyznaje Jacek Dembiński. – Dla nas to okazja, by się spotkać, porozmawiać. Zawsze widzimy się w innym gronie, bo nigdy nie jest tak, że każdy może przyjść. Wchodzisz do szatni i nie wiesz, kogo spotkasz. No i do tego nic już nie musimy, jak ktoś straci piłkę – trudno. Swoje zrobiliśmy na boisku wcześniej.

Luki w składzie widać. Ivan Djurdjević nie zdążył, podobnie Kotorowski, wypadł Krygier. A w następnej rundzie czekał ciężki rywal…

Reklama

***

Los okazał się wyjątkowo figlarny. Na drabince przeciw oldbojom Lecha Poznań mieli stanąć… kibole Lecha Poznań. A konkretnie: Drużyna Wiary Lecha, powołana do życia w 2011 roku, właśnie na rozgrywki Pucharu Polski. – Narodziła się z naszych wspólnych gier na kibolskich turniejach czy w organizowanej przez kibiców lidze. To było dla nas za mało, chcieliśmy więcej, więc zgłosiliśmy się do Pucharu Polski w sezonie 2011/12 – wspominali w rozmowie z nami kibole podczas naszej pierwszej wizyty w ich klubie, w 2013 roku. Debiut, czyli zwycięskie 6:0 z Bolą Poznań w wakacje 2011 roku był na tyle okazały, że narodziła się idea regularnej ligowej gry.

Lech (4) (1)

DWL została zgłoszona do rozgrywek B-klasy. Od razu zrobiła awans do klasy A a w 2015 roku kibolom udało się awansować na szósty ligowy poziom, czyli do klasy okręgowej.

Nadal obowiązuje kryterium wyjazdowe, czyli występują wyłącznie kibole uczestniczący w meczach wyjazdowych Lecha Poznań. Obecny próg to pięć meczów rocznie – zaznacza Paweł Piestrzyński, były zawodnik i obecny prezes DWL. – Przy kolejnych awansach dochodzili do nas kibice, którzy występowali nawet na wyższych szczeblach rozgrywkowych, ale woleli grać z nami. To przynosi efekty, teraz jesteśmy w górnej połowie okręgówki i choć na razie będzie ciężko o awans, radzimy sobie nieźle. 

Lech (3) Proporczyk, który kibole wręczyli oldbojom. Na zdjęciu Jarosław Araszkiewicz całujący Puchar Polski.

Cały klub został zbudowany od zera przez kiboli, którzy od początku walczyli nawet nie tyle z rywalami, co z kolejnymi organizacyjnymi ścianami. Wynajem boiska, znalezienie miejsca do treningów, współpraca ze związkiem piłkarskim, do tego problemy wynikające z atmosfery panującej na trybunach podczas meczów DWL. Z każdym kolejnym sezonem nabierał jednak krzepy, na zakończenie rozgrywek w sezonie 2014/15 zorganizował nawet mecz na głównej płycie stadionu przy Bułgarskiej. Rozwija się też sekcja młodzieżowa, czyli „Duszyczki”. Najważniejszy problem – dopływ świeżej krwi – zapewniają „transfery” kiboli, którzy do niedawna grali w sekcjach młodzieżowych klubów z Wielkopolski. Oni też wolą kontynuować grę z kumplami, niż w sąsiadujących z Wiarą w lidze drużynach pokroju Warty Śrem czy Kłosa Zaniemyśl.

Na 93-lecie Lecha Poznań kibole zagrali z oldbojami mecz towarzyski. Przegrali 2:6. Okazja do rewanżu nadeszła wczoraj.

***

Kibole – oldboje. Z jednej strony ci, którzy zdzierają gardła i tworzą oprawę meczów, z drugiej ci, którzy dołożyli cegiełkę do budowania historii klubu. Na boku boiska doskonale znana flaga „Legendy”, na której kibice umieścili wizerunki najbardziej zasłużonych piłkarzy Lecha Poznań. Do tego jeszcze „Wiara Lecha” oraz „Bułgarska” – wyjątkowo symboliczne, gdy w cieniu stadionu na murawę wybiegają jednocześnie Jacek Dembiński i ci, którzy doskonale pamiętają jego gole dla Lecha.

Zresztą, na boisku jest wyjątkowo rodzinnie. To na przykłady derby… poznańskich greenkeeperów. Tomasz Smura, jeden z wiernych kibiców klubu pracuje na tym stanowisku, a po pracy gra w Drużynie Wiary Lecha. Podobnie jest ze Sławomirem Mizgalskim, który dbałość o murawy przy Bułgarskiej łączy z funkcją kierownika drużyny oldbojów i jednego z kluczowych zawodników tego zespołu. W drużynie kiboli gościnnie wystąpił ponadto Wojciech Tabiszewski, pracownik działu sportowego w poznańskim klubie, który pomógł przy rozpoczęciu współpracy na linii DWL – Lech Poznań. Jako trener bramkarzy DWL w protokołach figuruje z kolei Mateusz Szymandera z lechickiego działu medialnego, wpisywany głównie po to, by móc zasiadać na ławce razem z kumplami z trybun. Po stronie oldbojów – Karol Bartkowiak, jeden z trenerów młodzieżowych Lecha. Wszystkich łączy „Kolejorz”, który zresztą entuzjastycznie podszedł do meczu. Mecz oglądali na żywo m.in. Jan Bednarek czy Tomasz Kędziora z pierwszej drużyny, ale i choćby prezes Klimczak. Wszystko zaś na żywo w Lech TV, oficjalnej klubowej telewizji.

Tu nawet sędzia był symboliczny. WZPN wyznaczył jako arbitra Łukasza Araszkiewicza, syna Jarosława, do niedawna pomagającemu piłkarzom DWL od strony merytorycznej, oldbojom zaś – jako jeden z zawodników.

Lech (5)

Boisko? Nie było niedopowiedzeń. Tym razem osłabieni brakiem Krygera, Wojtali, Kotorowskiego czy Djurdjevicia piłkarze nie mogli nadążyć za pozostającymi w treningu kibicami. – Nie dajemy sobie strzelić gola, oni z każdą minutą będą słabnąć – przekonywał trener Wiary, Jarosław Wróblewski. Miał rację. Cierpliwością i konsekwencją z tyłu udało się wyłączyć techniczne atuty bardziej doświadczonych rywali. Po dynamicznych akcjach z przodu padały kolejne bramki. Skończyło się 5:0, a nawet rzut karny dla drużyny oldbojów wykonywany przez Jacka Dembińskiego nie przyniósł honorowego trafienia.

Nie spodziewałem się, kompletnie. Ostatnio mecz wyglądał inaczej, dlatego jesteśmy bardzo zadowoleni, że tym razem to my jesteśmy górą – komentował tuż po spotkaniu Paweł Piestrzyński, prezes DWL.

Lech (2)

Ale patrząc na pamiątkowe fotki po zakończeniu spotkania, na ludzi, którzy z Lechem związali swoje życie i po obu stronach boiskowej barykady, i za linią boczną – wynik był tego dnia najmniej ważny.

– Dla mnie niesamowicie ważne jest to, że my wszyscy stanowimy klub. Piłkarze, kibice, działacze. Każdy musi wiedzieć, że to, co zrobimy w weekend, często wyznacza to, jak czują się kibice przez cały tydzień. Dlatego tak ważne było dla mnie zaproszenie na gniazdo podczas pożegnalnego meczu. Razem tworzymy kulturę tego klubu, razem tworzymy całość – przekonywał nas Ivan Djurdjević.

Obserwując jak prezes Klimczak i Tomasz Kędziora śledzą mecz Jacka Dembińskiego, kiboli z Kotła i greenkeeperów zatrudnionych w klubie – trudno tej kultury Lecha Poznań nie dostrzec.

JO

WSZYSTKIE MULTIMEDIA WYKONANO SMARTFONEM SAMSUNG GALAXY S7 (więcej o GalaxyS7)

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...