Reklama

Polubiliśmy wieczory z Champions League, a wy to, panowie, psujecie

redakcja

Autor:redakcja

27 września 2016, 22:47 • 3 min czytania 0 komentarzy

Przez 20 lat nie oglądaliśmy polskiej drużyny w Lidze Mistrzów. Od pewnego czasu mówiło się nawet o pechu, ale dziś widać jak na dłoni, że jednak istniał powód, dla którego nie wpuszczano nas do elity. I już nawet nie chodzi o to, że nie wnosimy do tych rozgrywek żadnej wartości, bo – oprócz aktualnych przeciwników – z występów Legii w Europie naprawdę nikt się nie cieszy. Najbardziej poszkodowani są oczywiście polscy kibice, którzy w poprzednich latach mogli naprawdę polubić wieczory z Ligą Mistrzów. Jak przypuszczamy, zamiast kapitalnie się zapowiadającego starcia rozpędzonej Borussii z Łukaszem Piszczkiem w składzie z broniącym tytułu Realem, wielu wybrało zagrania Moulina do Jodłowca, a raczej do bandy reklamowej znajdującej się dziesięć metrów za Jodłowcem. I tak sobie patrzyli przez 90 minut, a oczy im krwawiły.

Polubiliśmy wieczory z Champions League, a wy to, panowie, psujecie

Okej, dziś nie było wielkiej kompromitacji, ale też przeciwnik nie wyglądał na specjalnie zdeterminowanego, by nastrzelać legionistom mnóstwo bramek. Po słabszym początku zawodnicy Sportingu zrobili swoje, po czym oddali inicjatywę nieporadnej Legii. 0:2 to nie jest już wynik, z którego będzie się śmiał cały świat, ale też – po zsumowaniu łącznego bilansu – wciąż ciężko pozbyć się łatki skompromitowanych. Dwie kolejki, zero punktów, bramki 0:8. A tak naprawdę schody dopiero się zaczną, bo Borussia u siebie i Sporting na wyjeździe to była dopiero rozgrzewka. To teraz przyjdzie najtrudniejszy moment dla Legii w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, trzy mecze, w których mogą się dziać rzeczy straszne. Dwumecz z Realem i wyjazd do Dortmundu – to tam się dowiemy, czy będzie to historyczny występ w Lidze Mistrzów.

Dzisiejszy mecz, poza nieco mylącym pierwszym kwadransem, był obrazem bezradności, ale też obrazem ukazującym różnicę pomiędzy ligą polską i portugalską. Sporting długim momentami robił co chciał i miał wszystko pod absolutną kontrolą. Gdyby w 69. minucie Radović nie zmarnował dobrej okazji, a potem jakimś cudem wpadłaby bramka na 2:2, Portugalczycy po prostu wrzuciliby wyższy bieg i wbili kolejne gole. Nawet przez chwile nie miało się wrażenia, że – jak to w futbolu – może się zdarzyć wszystko. Nie, Legia po prostu nie była w stanie czegokolwiek tu zdziałać, nawet gdyby skumulowałoby się wokół niej całe szczęście świata.

Poza tym z tą Legią jest trochę tak, że jej piłkarze najwięcej zyskują, kiedy akurat nie grają. W pierwszej połowie tak beznadziejnie wyglądał Langil, że kibice odruchowo sprawdzali, kto tam siedzi na ławce rezerwowych i może go zastąpić. Kiedy przy linii stanął Aleksandrow wcale nie było załamki. Przeciwnie, mogło się wydawać, że gorzej być po prostu nie może. A potem, im dłużej Bułgar przebywał na boisku, z coraz cieplejszymi uczuciami wspominało się Langila, który w końcu robił trochę wiatru i aż tak fatalnie nie podawał. Strzelamy, że trochę ciepła do serc kibiców Legii wlewa dziś myśl, że niedługo wyleczy się Kucharczyk. On nie grał na tyle długo, że przy takich asach jak Langil i Aleksandrow może być postrzegany jako rozwiązanie wszelkich problemów na skrzydłach. I tego typu wrażenie najprawdopodobniej utrzyma się aż do pierwszego meczu „Kuchego”.

Wiadomo, Legia jest pod formą, a dwa dni to trochę mało, by nowy trener mógł ułożyć drużynę po swojemu. Rzecz jasna szkoda, że po latach nieobecności w Lidze Mistrzów wystawiamy zespół niezdolny do rywalizacji, ale nie mamy przecież żadnych gwarancji, że nawet dobrze dysponowany mistrz Polski mógłby nawiązać na tym poziomie równorzędną walkę. Wracając do zepsutych wieczorów z Ligą Mistrzów – drugie dno jest takie, że pojawia się świadomość, jak wiele brakuje do tego średniego europejskiego poziomu, jaki dziś prezentuje Sporting. I to jest naprawdę mało przyjemna myśl.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...