Reklama

Zachód – podejście drugie. Stępiński w Nantes

redakcja

Autor:redakcja

18 sierpnia 2016, 14:52 • 4 min czytania 0 komentarzy

Waldemar Kita jak powiedział, tak zrobił. Polski właściciel Nantes dopiął swego i Mariusz Stępiński od następnego weekendu zamiast odwiedzać Lubin, Płock czy Niecieczę, powinien zacząć jeździć po Tuluzach, Bastiach czy innych Paryżach. Jeśli nic nie wysypie się na ostatniej prostej, napastnik zostanie nowym piłkarzem „Kanarków”, 14. zespołu poprzedniego sezonu Ligue 1, do pięciu powiększając liczbę Polaków we francuskiej ekstraklasie. Dziś Stępiński przechodzi testy medyczne.

Zachód – podejście drugie. Stępiński w Nantes

Co go czeka we Francji? Po pierwsze – całkiem przyjemne miasto do życia. W dużej mierze zielone, bo Nantes słynie ze sporej liczby parków i ogrodów, w których można znaleźć na przykład takie osobliwości:

claude-ponti-au-jardin-des-plantes-a-nantes

A piłkarsko? Bez wątpienia przede wszystkim znacznie bardziej zacięta rywalizacja niż w Chorzowie, gdzie w poprzednim sezonie praktycznie nie miał rywala, bo trudno za takiego uznać przegrywającego z kontuzjami Michała Efira. W obecnym natomiast z palcem w nosie wygrał rywalizację z Jakubem Arakiem. 3 bramki w 325 minut w trwających rozgrywkach i dający ważne, premierowe zwycięstwo gol kilkanaście minut po wejściu na boisko w pierwszej kolejce właściwie z marszu po Euro – to wszystko pokazało, że Arakowi daleko jeszcze do poziomu kolegi z drużyny.

U „Kanarków” znajdzie jednak kilku dużo poważniejszych rywali do miejsca w składzie. Ale, jak przekonuje nas Jonathan Johnson, ekspert Ligue 1 w stacji beIN SPORTS oraz korespondent ESPN z Francji, wcale nie jest w tej walce skazany na porażkę.

Reklama

– 18 bramek w 42 występach dla Ruchu wygląda na papierze jako dobra „wejściówka”. Żaden z czterech napastników grających dla Nantes w poprzednim sezonie nie strzelił więcej niż 6 bramek, a wypożyczony w poprzednim sezonie najpierw do Philadelphii Union, a później do Red Star 93 Aristeguieta nie jest nawet brany pod uwagę w planach klubu. Sigthorsson, mimo że z Euro wrócił jako bohater swojego kraju, to bardzo przeciętny napastnik na poziomie klubowym, czego potwierdzeniem są ledwie 3 gole w 26 meczach.

Ci czterej napastnicy, o których wspomina Johnson to:

– stary znajomy Arkadiusza Milika, Kolbeinn Sigthorsson (26 meczów i 3 bramki w poprzednim sezonie)
– Emiliano Sala (31 meczów, 6 bramek, 3 asysty)
– Yacine Bammou (32 mecze, 4 bramki, 2 asysty)
– Fernando Aristeguieta (21 meczów, 5 bramek na wypożyczeniu w MLS + 8 meczów, 1 bramka na wypożyczeniu w Ligue 2)

Przyznacie, że w liczbach nie wygląda to tak, jakby Stępiński miał wylądować na płycie Aeroport Nantes Atlantique tylko po to, by zaraz pokornie przykleić się do ławki. Zresztą akurat patrząc na to, jak tego lata kluby dla swoich klientów dobiera agent Stępińskiego Mariusz Kubacki, można być o los Polaka spokojnym. Przypomnijmy, że nie dalej jak dwa tygodnie wcześniej właśnie Kubacki pilotował transfer Łukasza Teodorczyka do Anderlechtu, gdzie z miejsca wskoczył do pierwszej jedenastki i od razu przedstawił się belgijskiej publiczności golem i asystą.

Najpoważniejszym rywalem Stępińskiego, przynajmniej na ten moment, wydaje się być Bammou, który zaczynał w podstawowym składzie mecz pierwszej kolejki (1:0 z Dijon). Marokańczyk nie zrobił jednak w tym spotkaniu nic, co mogłoby zabetonować jego pozycję w pierwszym składzie. Wręcz przeciwnie – portal WhoScored ocenił jego występ najgorszej spośród zawodników pierwszej jedenastki Nantes. No i umówmy się – gość, którego najlepszy wynik w Ligue 1 to dwa razy po 4 bramki w sezonie, nie powinien być konkurencją dla piłkarza myślącego o poważniejszej karierze na zachodzie.

maxsportsworldtwo179273Cieszący się z bramki Bammou to wcale nie jest najczęstszy widok

Reklama

– Jeżeli Stępiński jest napastnikiem potrafiącym wykorzystać nieliczne sytuacje, które ma w meczu, powinien bez większych problemów wskoczyć do podstawowej jedenastki. Co tu dużo mówić – z Rene Girardem u sterów trzeba się spodziewać skierowania akcentów przede wszystkim na poprawę gry defensywnej, która jest jego oczkiem w głowie. Ale bez zawodnika, na którym można polegać na szpicy, cała taktyka na nic. Francuz z pewnością ściąga Stępińskiego po to, by spełniał właśnie tę rolę jedynego żądła w jego strategii – uważa Johnson.

I do czego jak czego, ale akurat do skuteczności Stępińskiego przyczepić się raczej nie można. Według raportu InStat, w ubiegłym sezonie 48% jego strzałów było celnych, a niemal 20% znajdowało drogę do bramki. Dla porównania – Sigthorsson zamieniał na gole około 9% swoich strzałów, natomiast Sala i Bammou – niecałe 10%.

– Myślę, że ściągnięcie Stępińskiego, który nie powinien być szczególnie drogi, będzie dobrym ruchem. Nantes właśnie straciło Alejandro Bedoyę na rzecz Philadelphii Union, a był on jednym z najbardziej kreatywnych piłkarzy „Kanarków”. Dlatego też zawodnicy, którzy potrafią wykreować sytuacje i ci, którzy zamieniają je na bramki są poszukiwani teraz bardziej niż kiedykolwiek.

I o ile w kreowaniu sytuacji, o którym wspomina Johnson, na Stępińskiego raczej liczyć nie można (ledwie 0,6 kluczowego podania na mecz i tylko 1 asysta w poprzednim sezonie), o tyle akurat jego skuteczności – szczególnie na tle potencjalnych konkurentów – czepiać się nie można. Pytanie – jak przełoży ją na grę przeciwko znacznie lepszym bramkarzom, których teraz będzie spotykał praktycznie tydzień w tydzień.

Test numer jeden, jak dobrze pójdzie, może być od razu jednym z gatunku tych poważniejszych. W sobotę Nantes gra z AS Monaco Kamila Glika, jednym z faworytów do „małego mistrzostwa”, jak mówi się o zajęciu miejsca za plecami PSG. Swoją drogą, chyba powoli trzeba się przyzwyczajać, że coraz częściej będziemy w kontekście Ligue 1 mówić o „polskim meczu”. Nie, żebyśmy mieli coś przeciwko.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...