Reklama

Panie Hasi, czy to zaraz jebnie?

redakcja

Autor:redakcja

28 lipca 2016, 16:36 • 7 min czytania 0 komentarzy

Kolejny raz Legia szturmuje bramy Ligi Mistrzów i nie możemy się oprzeć wrażeniu, że bywały lata, kiedy do gry warszawianie wystawiali mocniejszą ekipę. Dziś wygląda to mocno średnio, ale paradoksalnie, wyniki w Europie są całkiem okej. Pytanie, czy to nie trzyma się ostatnim tchem na krawędzi taśmy klejącej i zaraz po prostu nie jebnie?

Panie Hasi, czy to zaraz jebnie?

Jebnie, bo…

Malarz w końcu przestanie ratować wszystkim dupę

Za każdym razem, gdy Malarz stoi w bramce, czuć panującą obawę – nie no, on zaraz puści jakąś szmatę, nie da rady. Wciąż ciągnie się za nim siatkówka na boisku Lecha, tymczasem facet naprawdę nie zawodzi. Okej, miał swoje chwile słabości na Supersparingu, ale po prostu przyjmijmy, że dostosował się do poziomu panującej tam plaży. Poza tym – klasa. Ratował dupę Legii w meczu z Jagiellonią, bronił ją przed kompromitacją z Mostarem (świetna interwencja przy 1:0 u siebie) i skutecznie chronił bramkę wczoraj. Warszawianie wywieźli super wynik z Trenczyna po golu Nikolicia, ale bez Malarza nie byłoby o czym marzyć.

Szczęście musi się kiedyś skończyć

Reklama

Klasa Malarza to jedno, ale też przyznajmy uczciwie, że ogólnie Legia ma masę szczęścia. Wczoraj na przykład, rywale w dogodnych sytuacjach kopali prosto w bramkarza, jak na przykład Matus Bero. W końcu przyjdzie ktoś lepszy i przy podobnej okazji zapyta: „no, panie Arek, który róg?”, zamiast kopać ile fabryka dała w sam środek. Druga rzecz, że jeśli Michaił Aleksandrow znów kompletnie zgłupieje i poda karnego na tacy, jak w meczu z Jagiellonią, to sędzia rzeczywiście go podyktuje. Patrzymy na źródełko szczęścia Legii i nie możemy oprzeć się wrażeniu, że zaczyna wysychać.

Gole Nikolicia nie przejdą bez echa

Napastnikowi zarzucano sezon wcześniej, że strzela tylko w Ekstraklasie, a w pucharach jest potulny jak baranek. To zresztą mogło też odrzucić poważniejszych kupców, bo skoro facet karci jedynie na polskich boiskach, na wyższym poziomie może się okazać mało groźny – jak choćby w reprezentacji. Teraz się to zmieniło, bo tak naprawdę Malarz i on ciągną tę drużynę za uszy, jeden broni, drugi strzela. Ważny gol w Bośni, zamknięcie rywalizacji z Mostarem u siebie i teraz, w kontekście awansu, bramka piekielnie istotna. Jeśli zostanie to docenione przez bogatych tego świata, to kto będzie wtedy strzelał dla Legii? Jasne, kogoś ściągną, ale zanim nowy napastnik dostosuje się do stylu gry, presji i tak dalej, minie trochę czasu. A tego akurat zbyt wiele nie ma.

Obrona nie wygląda na zaporę nie do przejścia, a może być gorzej

Rozpiszmy pesymistyczny scenariusz. Pazdan odchodzi z Legii, bo na Euro wyrobił sobie sporą markę i bardzo możliwe, że jakiś średniak Bundesligi w końcu się na niego skusi. Dąbrowski nie wkomponuje się w zespół, bo nigdy nie grał tak wysoko, a wielu w Legii potrzebuje magicznych sześciu miesięcy na ogarnięcie się. Rzeźniczak coś spieprzy, bo to Rzeźniczak. W sumie, cofamy pierwsze zdanie – to nie pesymistyczny, a dość realny scenariusz. Dopiszcie do tego Jodłowca, który gra tyle, że zaraz padnie na boisku (a przy tym jest w przeciętnej formie) i niedoświadczonego Kopczyńskiego. Oni są też odpowiedzialni za grę z tyłu i zbierając to do kupy, Legia nie wygląda zbyt przekonująco. Zresztą, było to widać wczoraj.

Nie jebnie, bo…

Reklama

Doświadczenie Legii procentuje

To nie jest przypadek, że Legia męczy bułę, ale mimo wszystko osiąga znośne wyniki – kolejne sezony grania w pucharach nie poszły na marne. Uwierzcie, gdyby legionistom wymazać z pamięci potyczki w Lidze Europy, wracali by z Trenczyna z bagażem dwóch goli, a i pewnie Mostar postraszyłby u siebie bardziej. Na szczęście, dwóch facetów w czerni nie skieruje magicznego urządzenia na głowy piłkarzy i doświadczenie zostanie już na amen. Zawodnicy z niego rozsądnie korzystają, wiedzą, kiedy trzeba zwolnić grę, bo idzie kiepsko, a kiedy moża zaatakować, bo akurat rywal przechodzi chwilę słabości. Wczoraj tym wygrali, byli skuteczni, wyglądało to mniej więcej tak:

 

 

 

 

 

Raper okaże się kozakiem

Długo wszyscy domagali się wzmocnienia skrzydeł Legii i w końcu to wzmocnienie jest, Steeven Langil podpisał kontrakt. Co więcej, facet nie wygląda na zaciąg truskawkowy, a przynajmniej ma poważniejsze liczby niż Aleksandrow i z jego przyjazdem wszyscy wiążą większe nadzieje. Sześć goli i sześć asyst w silniejszej lidze belgijskiej wygląda okej, te liczby świadczą o jego sporym potencjale, ale i zarazem o problemach ze złapaniem stałej formy. Wszystkie te liczby Langil wykręcił jesienią. Wiosną był groźny jak mucha. Jeśli ta jesienna regularność stanie się regułą, Legia nie powinna narzekać.

Hasi wygląda na kumatego gościa

Przede wszystkim podoba nam się, że facet póki co nie opowiada bzdur – tak, wzmocnienia są potrzebne, tak, Duda był ważnym graczem i szkoda, że odszedł. Znamy przypadki z ostatnich trenerów Legii, którzy by czarowali na wszystkie sposoby, że jest super, niczego nie brakuje i jedziemy na grubo, zaraz finał Ligi Mistrzów. Hasi stąpa twardo po ziemi i wie, gdzie drużyna ma braki i wręcz wymaga od „góry” wzmocnień. Poza tym, na razie osiąga przyzwoite wyniki. Jasne, w lidze jeszcze nie udało się wygrać, ale pamiętajmy, że póki co tam gra idzie o połowę stawki. Teraz trzeba się skupić na pucharach, a tutaj wiele Legii zarzucić nie można. Mostar w bólach, ale jednak ogolony, Trenczyn pewnie czeka ten sam los. Ekstraklasę nadrobi się później, w pucharach drugiej szansy nie będzie.

Ta drużyna ma wciąż sporo jakości

Hasi nie ma lekko, bo prezesi nie rozpieszczają go transferami, a do tego w zespole robi mu się szpital – na dłużej wypadł Guilherme, wczoraj nie mógł zagrać Hlousek. Widząc nazwiska, jakimi dysponuje trener, ktoś może się złapać za głowę, bo na przykład wczoraj Legia szturmowała Ligę Mistrzów Kopczyńskim. Tymczasem on naprawdę dawał radę i w ogóle, wygląda na ogarniętego gościa, któremu trzeba dać szansę. Tak jak pisaliśmy, jest niedoświadczony, ale można go wpuścić na boisko bez większego strachu. Dalej – Brzyski. To już nie te lata co kiedyś i na pewno Polak jest słabszy od Hlouska, ale na przykład ze Śląskiem właśnie on wystawił patelnię Nikoliciowi. Skrzydła, przez które Legia nie może odlecieć, bo na jednym wyśmiewany Kucharczyk, a na drugim przeciętny Aleksandrow? No, to właśnie po akcji Kucharczyka padł gol, a do zespołu dołączył Langil. Jasne, drużyna ma braki, ale też bez przesady. To wciąż bardzo dobrzy piłkarze.

***

Remis, cztery-cztery. Oczywiście, ci mocniej wierzący w Legię zobaczą większą siłę w argumentach przeciwko, ci życzący Wojskowym trochę gorzej, będą mieli odmienne zdanie. Dla nas słabe jest co innego – że znów musimy się zastanawiać, czy to wszystko ma w ogóle rację bytu. Czy doczekamy czasów, kiedy w wakacje będziemy mogli napisać „to na pewno nie jebnie, dawajcie te puchary”?

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...