Reklama

Od „idź już sobie” do „zapłacimy to”. Dziwne losy Macieja Dąbrowskiego

redakcja

Autor:redakcja

28 lipca 2016, 11:11 • 4 min czytania 0 komentarzy

Styczeń 2015. Pogoń Szczecin decyduje się oddać do pierwszoligowego Zagłębia Lubin Macieja Dąbrowskiego. I to bez większego żalu, bo w kadrze jest przecież Hernani, którego umiejętności wyżej wycenia trener Jan Kocian. Lipiec 2016. Hernani od roku nie kopnął piłki w meczu ligowym, podczas gdy Dąbrowski za 300 tysięcy euro trafia do drużyny mistrza Polski, by pomóc mu sforsować bramy piłkarskiego raju.

Od „idź już sobie” do „zapłacimy to”. Dziwne losy Macieja Dąbrowskiego

„Nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili, pokaż że się mylili”. Nie trzeba znać twórczości Paktofoniki, by natknąć się przy tej czy innej okazji na te wersy kawałka „Nowiny”. W wybicie się Macieja Dąbrowskiego ponad ligową przeciętność przez cały ten czas, gdy najpierw jego rolę w Szczecinie marginalizował Jan Kocian, co ostatecznie wymusiło na nim krok do pierwszej ligi, wierzył chyba tylko jego menedżer Jarosław Kołakowski. Znając skromną naturę zawodnika, nawet on do niedawna pewnie nie snuł w swojej głowie planów o grze dla zespołu mistrza Polski, ani o tym, że jego transfer spotka się z tak pozytywnym przyjęciem w stolicy.

Przypomnijmy w tym miejscu wywiad Tomka Ćwiąkały z Kołakowskim i fragment dotyczący Dąbrowskiego:

Na czym stanął transfer Macieja Dąbrowskiego do Osmanlisporu i dlaczego ostatecznie się nie dogadaliście?

Dobrze, że pan pyta, bo to zawodnik, który – o czym jestem absolutnie przekonany – powinien grać w topowym polskim klubie i być tam liderem. Mógłby nawet wyglądać lepiej niż w Lubinie. Pukałem się w czoło, gdy wykłócaliśmy się o niego z Pogonią. Cofnięcie go na chwilę do Zagłębia było super posunięciem, stracili z nim tylko dwa gole i awansowali. Naprawdę kompletny piłkarz, ale brakowało mu wiary w siebie. Fantazja, dobra technika, obie nogi, strzał, stały fragment, wyprowadzenie przy niesamowitych warunkach fizycznych. Naprawdę widowiskowy styl gry. Umie pójść na przebój.

Reklama

(…)

Temat umarł?

Nie martwię się. Znajdę dla Maćka coś fajnego. Czy ktoś się spodziewał, że po sezonie w pierwszej lidze, na którą nikt z zewnątrz nie patrzy, zainteresuję nim klub z tureckiej ekstraklasy? To idealny przykład pracy menedżera.

„Kołak” znowu pokazał, że jego oko widzi coś więcej. Że ma tę niezbędną w zawodzie menedżera „czutkę”. Tak jak było to w przypadku Kamila Glika, tak i tutaj dopiero po czasie widać, jak rozsądnie poprowadził karierę Dąbrowskiego. Miał przeczucie, że pół roku w pierwszej lidze, gdzie ma wszelkie warunki, by zostać liderem defensywy pędzącego z powrotem do Ekstraklasy zespołu z Lubina po niezbędnych porządkach, doda mu niezbędnej pewności siebie. Choć chyba nawet on nie miał prawa wiedzieć, że defensywa z Dąbrowskim w jej centralnym punkcie dopuści do straty ledwie dwóch bramek przez całą rundę wiosenną.

Kolejny sezon to już był prawdziwy popis. 71% wygranych pojedynków w obronie, plasujące go w absolutnej czołówce wśród ligowych stoperów, w towarzystwie Arajuuriego czy Głowackiego. Ligowy top pod względem odbiorów i przejęć. Brązowy medal w lidze, druga najwyższa nota w całym zespole, ale umówmy się – wiosna Starzyńskiego sprawiła, że „Figo” był pod tym względem poza wszelką konkurencją. 300 tysięcy euro wpisane w kontrakcie w polu: „kwota odstępnego” szybko okazało się ceną mocno promocyjną. Nie dziwne więc, że dyrektor sportowy Zagłębia Piotr Burlikowski parę dni temu usłyszał krótkie: „zapłacimy to”.

Dziwna. Takim słowem można najkrócej określić karierę Maćka. Nie niemożliwa, bo zawsze był zawodnikiem, który postawiony w centrum defensywy gwarantował dużo pewności w fazie obronnej, a do tego sporo jakości w rozegraniu, a także pod bramką przeciwnika, co wśród stoperów bynajmniej nie jest standardem. Może nie kimś, kto robił w każdym meczu za profesora (choć z biegiem czasu działo się to coraz częściej), ale z pewnością nie piłkarzem, któremu zaproponowalibyśmy zmianę zawodu albo bezterminowy urlop od gry w Ekstraklasie. Na pewno też jest to kariera nietypowa, bo by móc zagrać o Ligę Mistrzów, musiał przejść przez pierwszą ligę – mimo że odchodząc z Pogoni miał oferty z Ekstraklasy i mógł nieprzerwanie trzymać głowę na powierzchni.

Reklama

Dziwna. Ale poprowadzona w taki sposób, że dziś Dąbrowski podpisuje za chwilę w Warszawie kontrakt swojego życia. Może i nie znajdą się w nim takie liczby, jak w przypadku negocjowanej umowy z Osmanlisporem, ale i tak narzekać nie powinien.

– Wiadomo, że najmłodszy już nie jestem, mam rodzinę na utrzymaniu. Kwestie finansowe są ważniejsze niż na początku kariery (…). Ale granie w piłkę to też dla mnie przyjemność, aspekty sportowe zawsze będą najistotniejsze – mówił w wywiadzie dla 2×45.info, chwilę po tym, jak deal z Osmanlisporem się posypał.

Wydaje się, że swoją ciężką pracą i niezłomnym charakterem właśnie doszedł do miejsca, w którym do rąk własnych dostaje w pakiecie i jedno, i drugie. I duży komfort finansowy, i spore szanse na walkę o najwyższe cele – z fazą grupową Champions League włącznie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...