Reklama

Finał Euro posędziuje arbiter, który jak magnes przyciąga kontrowersje

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 lipca 2016, 14:55 • 4 min czytania 0 komentarzy

Przyjęło się, całkiem zresztą słusznie, że najlepszy sędzia to taki, który nie przeszkadza piłkarzom. Przenika jak cień między zawodnikami, nie rzuca się w oczy, nie kreuje się na pierwszoplanową postać meczu. Ot, bezbłędnie wykonuje swoją robotę. Finał Mistrzostw Europy poprowadzi jednak facet, który swoim podejściem sprawia, że bliżej mu do życia piłkarza-celebryty, a nie arbitra. Lubi, gdy zwraca się na niego uwagę, ma niewyparzony jęzor i słynie ze skłonności do tego, by pojechać po bandzie.

Finał Euro posędziuje arbiter, który jak magnes przyciąga kontrowersje

Drogie fury, efektowne tatuaże, słowne zaczepki i masa kontrowersji w tle. Tak wygląda portret sumiennego sędziego czy raczej piłkarskiego gwiazdora, któremu uszami tryska sodówka? Raczej to drugie, ale przypadek Marka Clattenburga pokazuje, że pozory potrafią mylić. Mimo, że poza boiskiem – a często i na nim – przekraczał granice i lubił kłuć w oczy niecodziennym zachowaniem, to wciąż jest uważany za jednego z najlepszych rozjemców w Europie. Na przestrzeni dwóch miesięcy poprowadzi bowiem dwa najważniejsze mecze tego roku na Starym Kontynencie.

Generalnie Clattenburg nie ma problemów z tym, by na boisku trzymać porządek. Nie daje sobie wejść na głowę, nie nabiera się na sztuczki piłkarzy, nie słucha ich sugestii. Sztywny gość, który potrafi jednym surowym spojrzeniem wytłumaczyć zawodnikowi: „chłopie, przestań pajacować, tylko weź się za grę”. Tak jak na przykład w finale Ligi Mistrzów, gdy przekonał się o tym Pepe.

Mimo, że koledzy po fachu śmieją się z niego, że fryzurę przed meczem układa wcale nie krócej od niektórych piłkarzy, to daleko mu do obrazka wyżelowanego lalusia. Twardy, zdecydowany, nieprzebierający w środkach. Pisaliśmy coś o za długim jęzorze? Ano właśnie, Markowi zdarza się niestety chlapnąć czasem kilka słów, których potem musi żałować.

Reklama

Gdy Marka Hughesa, wtedy jeszcze szkoleniowca Manchesteru City, pytał jak może choć tydzień wytrzymać z Craigiem Bellamy’m, to jeszcze mu to jakoś uszło płazem. Gdy Adama Lallanę pouczał, że ten był o wiele normalniejszym facetem zanim zakotwiczył w reprezentacji Anglii, to wszyscy traktowali to raczej z przymrużeniem oka, a nawet uznawali za cenne spostrzeżenie. Prawdziwą burzę wywołał jednak wdając się swego czasu w sprzeczkę z Johnem Obi Mikelem.

O co poszło? Nigeryjczyk podczas jednego z meczów biegał za arbitrem i wciąż upominał się o jedną z sytuacji, więc Clattenburg miał go nazwać „pierdoloną małpą”, a Juana Matę – „hiszpańską ciotą”. Pomocnik Chelsea zaś w rewanżu miał realnie zagrozić: „połamię ci nogi!”. Chelsea błyskawicznie zareagowała na rzekomy atak rasistowski i już wkrótce lokalna policja wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Ostatecznie zarzuty pod adresem Marka się nie potwierdziły, ale jak mawia klasyk – niesmak pozostał.

Zresztą – Clattenburg lubi balansować na granicy nie tylko w kontakcie z zawodnikami. Kilka minut przed tegorocznym finałem Pucharu Anglii, obiektywy kamer uchwycił go bowiem w dość wymownym towarzystwie…

Manchester-United-v-Crystal-Palace-The-Emirates-FA-Cup-Final

Oczywiście, gwoli przypomnienia – Manchester United mierzył się wtedy z Crystal Palace. I wygrał. Trudno więc o jaśniejszy sygnał do tego, by wywołać falę dyskusji i kontrowersji. Nic dziwnego, że zachowanie arbitra skrytykowali nawet jego koledzy po fachu.

Największa wpadka w karierze? Zdecydowanie nieuznany gol Pedro Mendesa. Cóż – dziś takiego problemu by nie miał, bo jego decyzja zostałaby błyskawicznie zweryfikowana technologią goal-line, ale wtedy wywołał na Wyspach niemały skandal.

Reklama

Klnięto przede wszystkim na jego rzekomy brak doświadczenia. Bo rzeczywiście – Clattenburg karierę zrobił w zawrotnym tempie, bo swój pierwszy mecz ligowy gwizdał już jako 25-latek, a już po pięciu latach był sędzią międzynarodowym.

A tak swoją drogą – nigdy w życiu nie prowadził meczu z udziałem Newcastle United. Dlaczego? Od początku swojej przygody jest bowiem zadeklarowanym kibicem tego klubu.

Swoje za uszami ma także poza boiskiem – przez długi czas ciągnął prywatne interesy ze swoją kochanką, ale gdy uczucie wygasło, to posypał się też biznes. Tak  wyglądał fragment jego czarnego porsche boxster, które ucierpiało w efekcie sporu między niedawnymi wspólnikami:

article-1083487-025DE84D000005DC-812_468x313

Poza tym kilkukrotnie wiązany był w mediach z ludźmi stojącymi za szemranymi interesami miasta – miał kontaktować się z dilerami narkotykowymi, facetami nakręcającymi biznes hazardowy czy mafijnymi żołnierzami. Niczego jednak mu nie udowodniono. Swego czasu był też oskarżany o wysyłanie mailowych pogróżek do swoich wspólników biznesowych, gdy ci zalegali mu trochę pieniędzy. Za każdym razem jednak z opresji wychodził bez szwanku.

Generalnie z tej opowieści kształtuje nam się obraz gościa, który ma nie do końca równo pod sufitem, a sędziowanie traktuje jako rozrywkę, pole do zabawy i trampolinę do popularności. Oczywiście – jego wyskoki swoją drogą, ale pamiętajmy przede wszystkim, że to czołowy sędzia w Europie, który regularnie wybierany jest do tego, by prowadzić najważniejsze mecze. Rozdaje sporo kartek (13 w 3 meczach tego turnieju), często wdaje się w polemikę z zawodnikami, ale ma przy tym ogromny szacunek i respekt. A już jutro, chcąc nie chcąc, znów będzie na ustach wielu obserwatorów – możemy być pewni, że jakkolwiek mecz finałowy się nie potoczy, tak jedna ze stron na pewno będzie miała choćby niewielkie pretensje do sędziego.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...