Reklama

Niemiecka machina zatrzymana. Griezmann prowadzi Francję!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

07 lipca 2016, 23:05 • 3 min czytania 0 komentarzy

Miał być przedwczesny finał, starcie niemieckiego czołgu i zarazem turniejowej machiny z rosnącymi z meczu na mecz gospodarzami. Miały być upragnione fajerwerki, których tak bardzo brakowało nam do tej pory w fazie pucharowej tego EURO. I – nareszcie – nie skończyło się na pobożnych życzeniach i usilnym zaklinaniu rzeczywistości. Z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że potyczka Francuzów z Niemcami bez cienia wątpliwości była godna miana półfinału mistrzostw Europy.

Niemiecka machina zatrzymana. Griezmann prowadzi Francję!

Trzeba przyznać, że od samego początku był to naprawdę bardzo fajny, żywy i emocjonujący mecz. Kto wie, czy nie jeden z przyjemniejszych na tych mistrzostwach. Nawet jeśli obie drużyny doskonale zdawały sobie sprawę z tego, jak drogo może kosztować je na tym etapie turnieju strata bramki i raczej nie stosowały obustronnego gung-ho z Football Managera, to mimo wszystko w końcu możemy stwierdzić, że byliśmy świadkami spotkania, w którym ani jedni, ani drudzy nie bali się spojrzeć rywalowi w oczy. Spotkania, w którym nikomu nawet przez chwilę przez myśl nie przeszło klinczowanie.

Dowód – nie minęła 10. minuta, a na prowadzenie Francuzów po fantastycznej solowej akcji wyprowadzić mógł Griezmann. Kilka chwil później gospodarzy po strzale Cana musiał z kolei ratować Lloris. Naprawdę obiecujący start, po którym ani jedni, ani drudzy na szczęście nie doszli do wniosku, że czas na chwilę zdrowotnego impasu. Niemcy dłużej utrzymywali się przy piłce, wymieniali więcej podań, Francuzi zaś starali się odgryzać kontrami i indywidualnymi akcjami. Wszystko to prowadzone szybkim tempie i bez zbędnego chaosu.

Tak, tym razem w odróżnieniu od zdecydowanej większości spotkań fazy pucharowej tego turnieju, po 20 minutach wyjątkowo nie zaczęliśmy podskórnie wyczuwać dogrywki ani też nie zaczął targać nami odwieczny dylemat dotyczący tego, czy w przerwie zaparzyć sobie kawę czy może jednak strzelić energetyka. Przeciwnie – coś nam podpowiadało, że ktoś tutaj prędzej czy później ukłuje. I rzeczywiście jeszcze przed przerwą zrobili to gospodarze. Bramki nie zdobyli jednak z gry, lecz po rzucie karnym. Sędzia niezwykle przytomnie zauważył rękę Schweinsteigera (szacun, serio!), a Griezmann zrobił to, co do niego należało. Niemcy grali, grali, aż dostali bramkę do szatni – tak można by pokrótce podsumować to, co działo się przed końcem pierwszej połowy.

Po przerwie nie mieli oni jednak zamiaru się poddawać, cały czas szli na wymianę ciosów. Aż do pewnego momentu. Do momentu, który – naszym zdaniem – ostatecznie zaważył o losach starcia, czyli urazu Jerome’a Boatenga. Po jego zejściu obrona Niemców kompletnie się posypała. Bramka na 0:2 to kryminał, za który usunięciem z zespołu karze się bowiem zawodników występujących na co dzień w polskiej B-klasie. Katastrofalne zachowanie Kimmicha, Pogba wkręcający w ziemię kolejnego z obrońców, fatalne wybicie Neuera… i drugi gol Griezmanna. Szkoda strzępić ryja gadać.

Reklama

Nasi zachodni sąsiedzi starali się jeszcze zmniejszyć straty, kilka razy zdołali nawet zagrozić bramce Llorisa, jednak mimo wszystko nie dało się nie zauważyć, że – podobnie jak u komentującego spotkanie Tomasza Hajty – brakowało już w tym wszystkim wiary w powodzenie. Ich morale znajdowały się mniej więcej gdzieś na poziomie Rowu Mariańskiego. Wspomniana kontuzja Boatenga i późniejsza strata bramki na 0:2 na własne życzenie okazały się gongami, po których podopieczni Joachima Loewa nie byli w stanie się już podnieść.

Nie odkryjemy nieznanego pierwiastka jeśli napiszemy, że niekwestionowanym bohaterem był dziś Antoine Griezmann. Ten sam Griezmann, który na początku turnieju długimi momentami snuł się po boisku, by ostatecznie w fazie pucharowej poprowadzić za rączkę „Tricolores” najpierw do ćwierćfinału, potem do półfinału, a na koniec do wielkiego finału rozgrywanego u siebie czempionatu Starego Kontynentu. Docenić należy dziś jednak postawę całego zespołu gospodarzy. W gruncie rzeczy nie pozwolili oni bowiem mistrzom świata na wiele, bezlitośnie wykorzystując ich błędy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
0
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...