Reklama

Nazywam się Roy. Witajcie w pogromcach mitów

redakcja

Autor:redakcja

20 czerwca 2016, 22:04 • 3 min czytania 0 komentarzy

Roy Hodgson stwierdził przed meczem, że zagwarantowanie odpoczynku sześciu podstawowym zawodnikom ze zwycięskiego składu, w tym przemeblowanie 2/3 środka pola i połowy linii defensywnej to żadne ryzyko. Postanowił, że sprawdzi i spróbuje obalić mit mówiący o tym, że zwycięskiego składu nie powinno się zmieniać.

Nazywam się Roy. Witajcie w pogromcach mitów

Gwoli przypomnienia – tak przed meczem wyglądała tabela grupy B:

Zrzut ekranu 2016-06-20 o 20.38.21

Wcale nie trzeba tutaj było wyjątkowego zbiegu okoliczności, by Anglia wylądowała na trzecim miejscu i wpadła najprawdopodobniej na Niemców lub Hiszpanów już w 1/8 finału. Nietrudno sobie wyobrazić też, że potem, gdzieś w okolicach 10. lipca, jak zwykle nastąpić miałby moment zadumy: czemu ten cholerny złoty medal znów wisi na niewłaściwej szyi?

Można było odnieść wrażenie, że Hodgson stawia zdecydowanie za wiele na szali. Że wsadza w ręce swoich przeciwników miecz, który w razie niepowodzenia w dalszej fazie turnieju posłuży im do ścięcia głowy selekcjonera.

Reklama

Można było, póki nie rozbrzmiał pierwszy gwizdek.

Anglicy grali podobnie jak w poprzednich meczach.  Szybko, kombinacyjnie, stwarzając sobie co jakiś czas sytuacje. Zupełnie jakby tym zestawieniem grali nieprzerwanie od ładnych paru lat. Obawiano się o Clyne’a? To wyszedł na boisko tak napakowany, że Kyle Walker może mieć duży problem z powrotem do składu. Zastanawiano się, jak w środku pola poradzi sobie Henderson z Wilsherem, szczególnie że wojskami nieprzyjaciela dowodził znakomity na tym Euro Marek Hamsik? Cóż, chyba nie było tak źle, skoro póki obaj przebywali na boisku Anglia wyraźnie przeważała pod względem posiadania piłki, ba – posiadania jej dwadzieścia-trzydzieści metrów od bramki Słowaków.

Brakowało jedynie – ale to na tym Euro dla Anglików nic nowego – skuteczności. Sam na sam w Kozacika władował Vardy, strzał Alliego do pozostawionej przez golkipera bramki zablokował ofiarnym wślizgiem Skrtel, a z bliska bramkarza Słowaków ustrzelił Clyne, któremu wyraźnie brakło cwaniactwa, by wykorzystać spóźniony wślizg Weissa i zarobić dla swojej drużyny karnego.

Słowakom na strzeleniu gola aż tak nie zależało. Ustawili te swoje zasieki zaraz przed polem karnym, dawali „Synom Albionu” rozgrywać, prowadzić grę swoim tempem, samemu ograniczając się do nieszczególnie licznych wypadów. Nie obrzydzali brytyjczykom gry aż tak bardzo, jak nam w ubiegłą niedzielę Irlandia Północna, ale było widać, że 0:0 to nie jest wynik, po którym z boiska zejdą ze zwieszonymi głowami. Nie trzeba być biegłym z matematyki by wiedzieć, że w takim układzie wystarczy choćby jutrzejsza wygrana Niemców z Irlandią Północną, by przejść dalej.

No i mają dokładnie to, czego chcieli. A i Hodgson w sumie też ma to, czego chciał. Planował udowodnić, jak szeroką ma ławkę i to też zrobił. Mieszanka Anglii A z Anglią B zagrała z identycznymi atrybutami, ale i identycznymi przywarami, co zwycięski skład z meczu z Walią. Plus tego 0:0 jest dla niej taki, że piłkarze mają aż tydzień przerwy przed kolejnym meczem i już wiedzą, że zagrają w ostatnim z meczów 1/8 finału.

Mit obalony. Zwycięski skład można zmienić. Wygranej to nie gwarantuje, ale w przypadku Anglików obniżką jakości również nie grozi.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...