Reklama

Alexander Gorgon: Legia? Ciekawa opcja. Ale nie pierwszego wyboru

redakcja

Autor:redakcja

31 maja 2016, 09:31 • 10 min czytania 0 komentarzy

Legia Warszawa interesuje się Aleksem Gorgoniem, sam piłkarz nie wyklucza przenosin do Warszawy, ale jasno stawia sprawę – interesują go w pierwszej kolejności inne kierunki. Jak wyjdzie – zobaczymy. Sprawa jest w toku. Poznajcie austriacko-polskiego 27-latka, którego znakomity sezon przeszedł w Polsce kompletnie bez echa. Alexander Gorgon. Wicekról strzelców i człowiek, który ligę austriacką zaczął przerastać.

Alexander Gorgon: Legia? Ciekawa opcja. Ale nie pierwszego wyboru

W austriackich mediach mówiłeś o swoim odejściu z Austrii Wiedeń posługując się przykładem, że nawet w mieszkaniu czasem warto zmienić tapetę. Co ci się przestało podobać w tej fioletowej?

Tak bym tego nie określił, że coś mi się przestało podobać. Po prostu, kiedy człowiek jest za długo w jednym otoczeniu i zna wszystko już na pamięć, dochodzi do wniosku, że swój limit już osiągnął. Szuka czegoś nowego.

Zasiedziałeś się?

Tak to można ująć. W lidze austriackiej nie masz za dużo top games. Derby z Rapidem, mecz z Salzburgiem, może jeszcze Sturm – tyle. Kiedy jedziesz na mecz do wioski, nie ma kibiców, całej tej otoczki – nie wpływa to dobrze na drużynę. To kwestia motywacji, jeśli jesteś w stanie jako drużyna się zmotywować – jest OK. Jeśli braknie ci profesjonalizmu, gubisz punkty. Ja już się do tego za bardzo przyzwyczaiłem. Chcę siebie zobaczyć w innym graniu. Poczuć jak to jest dostawać skrzydeł już na rozgrzewce. Derby Wiednia są świetne, ale chciałbym czuć taką atmosferę tydzień w tydzień. A poza tym – tak po prostu – poznać innych ludzi, kulturę. Nawet w moim wieku można się jeszcze rozwinąć.

Reklama

W twoim wieku? Najlepsze lata jeszcze przed tobą. Z drugiej strony – jak nie teraz, to już pewnie nigdy.

Było możliwe, że zostałbym w Austrii już do końca kariery. Nie jestem jeszcze u schyłku, ale młodym talentem też już nie, nie ma co ukrywać. W Austrii Wiedeń byłem piłkarzem z najdłuższym stażem. Był taki czas, że wielu zawodników z akademii się wylansowało i poodchodziło do innych klubów. Rotpuller czy Grünwald to też są wychowankowie, ale odchodzili w międzyczasie na wypożyczenia. Teraz trzeba zrobić miejsce innym, niech się ogrywają. Czy mi wyjdzie, czy nie – nie wiem. Chcę zaryzykować.

Moment na odejście wybrałeś idealny – 19 bramek, 8 asyst, do tego skończył ci się kontrakt. Bajka.

Statystykę zrobiłem, więc mam przekonanie, że coś fajnego uda się podpisać.

Kiedy już wiedziałeś, że odejdziesz?

W zimie. Jestem Austrii Wiedeń bardzo wdzięczny, myślę, że sporo tej wdzięczności pozostawiłem na boisku. Nie odszedłem w kłótniach, normalnie się rozstaliśmy. To też żadna tajemnica, że zagranicą mogę wejść na inny poziom finansowy. Mam teraz własną rodzinę, muszę jak najlepiej zabezpieczyć następne lata.

Reklama

Interesuje cię jakiś konkretny kierunek?

W ostatnich latach dużo austriackich zawodników zrobiło nam w niemieckiej Bundeslidze dobrą reklamę. Myślę, że przez to więcej skautów jeździ na nasze mecze. Ale ja się nie zafiksowałem na niemiecką ligę. Moim marzeniem zawsze była Hiszpania. Kto wie? Ale to na razie sfera marzeń, oprócz Ivanschitza przez lata nie było tam żadnego Austriaka.

A Legia? Na ile poważnie rozważasz tę możliwość? Można by tu mówić w ogóle o awansie sportowym?

To ciekawa opcja, sportowo Legia stoi na pewno wyżej niż Austria Wiedeń.

Ale liga taka jak w Austrii – trzy razy w roku mecz z Lechem i tyle z dużego grania.

Dlatego to ciekawa opcja, ale na pewno nie opcja numer jeden.

Oferta z Korei to opcja numer ile?

Optymalnie byłoby połączyć sportowe ambicje z finansowymi, ale czasami się nie da. To póki co jedna z dwóch konkretnych ofert i biorę ją pod uwagę. Na pewno szukałem już informacji o kraju, kulturze, to byłoby coś nowego dla rodziny.

Spytam wprost, bo nie będę ci kłamał, że oglądam austriacką Bundesligę. Jak ty w ogóle strzeliłeś tyle bramek?

Osiem to karne, więc trzeba to wziąć pod uwagę.

Nadal jest dużo.

Pobiłem i tak swój rekord z sezonu, w którym zdobyliśmy mistrza – wtedy zdobyłem ich dziesięć. Jak to zrobiłem? Ja nie jestem zawodnikiem, który strasznie wyróżnia się indywidualnie. Umiem się dopasować do stylu gry drużyny, dzięki temu mógłbym zaistnieć w lepszych drużynach. Poza tym myślę, że jestem inteligentnym zawodnikiem. Mam tak, że mogę ocenić sytuację na kilka ruchów wcześniej. Nie mam piłki przy nodze, a już wiem, co się może stać.

Do rozmowy włącza się Wojciech Gorgoń, ojciec i menedżer Aleksa (oznaczony kursywą): – Dodam jeszcze, że Alex ma bardzo niecodzienny strzał. Nie wiem jak on się do tego składa, tak jakoś dziwnie. Ale to jest bardzo nieprzewidywalne i bardzo skuteczne.

Widziałem powtórki rzutów wolnych. Bardzo dobry strzał.

WG: Teraz zaczął strzelać karne, bo łatwiej (śmiech).

A pozycja jaka ci najbardziej odpowiada? Grasz różnie.

Ja mam odczucie, że najlepiej się czuję na dziesiątce. Mogę schodzić na lewo, prawo, dostaję więcej piłek, jestem w grze. Ale naturalnie większość meczów rozegrałem na skrzydle. Z boku wkurza mnie to, że czasem jest taki mecz, kiedy nic nie idzie przez moją stronę. A za chwilę zdarza się taki, w którym co chwilę jestem w grze i jest super. Raz tak, raz tak. W ofensywie mogę zagrać wszędzie, na obu skrzydłach, w środku, był nawet taki sezon, kiedy przez siedem-osiem spotkań grałem jako dziewiątka i też mi bardzo dobrze szło.

GEPA-13021264011 - WIEN,AUSTRIA,13.FEB.12 - FUSSBALL - tipp3 Bundesliga powered by T-Mobile, FK Austria Wien, Training. Bild zeigt Alexander Gorgon (A.Wien). Foto: GEPA pictures/ Christian Ort

W Polsce ten twój świetny sezon przeszedł kompletnie bez echa. Jak jest tutaj? Jesteś tu gwiazdą?

Zdarza się, że ktoś poznaje na ulicy, zatrzyma, poprosi o zdjęcie. Albo jak ktoś się na ciebie dłużej patrzy to też wiesz, o co chodzi. Ale nie jest tak, że idę w centrum i jest nie wiadomo co.

Czyli wywiad na rynku też moglibyśmy bez przeszkód zrobić?

Bez problemu.

W Polsce piłka to sport numer jeden, tu chyba jednak sporty zimowe wygrywają.

Powiedziałbym, że są na równi. Jakbyś ty to określił?

WG: Kiedy się kończy marzec, nikt już nie pamięta o zimie i piłka nożna króluje. W dużej mierze dlatego piłka, że nie ma żadnej alternatywy. Po raz pierwszy dzieje się tak, że nawet mecze towarzyskie Austrii są wyprzedane.

Na czym polega fenomen austriackiej piłki? Co się stało, że tak szybko się rozrosła?

Dużo zawodników zrobiło skok za granicę. Grają w Anglii czy w Niemczech i odgrywają tam ważne role. Jeżeli masz takich sześciu-siedmiu to jesteś już w stanie stworzyć reprezentację. Zauważ, że w kadrze praktycznie nie ma zawodników z austriackiej ligi. Myślę, że wreszcie wybrali dobrego selekcjonera, bo Koller robi świetną robotę.

WG: I oni nie grają gdzieś w Mołdawii. To jest Premier League i Bundesliga. Poza bramkarzem grającym w kraju cała jedenastka to topowe ligi.

Nie ma już miejsca na zawodników z austriackiej ligi, tylu ich jest.

WG: W lidze austriackiej są trzy-cztery mecze, w których musisz dać z siebie wszystko, wyjść poza limit. Tamci na zachodzie mają tak tydzień w tydzień. To widać po reprezentacji.

To jeden z powodów, dla których chcesz opuścić Austrię?

Szczerze? Nawet o tym nie myślałem. Reprezentacja to bonus, który kiedyś może przyjdzie sam.

Kiedyś mówiłeś, że nie miałbyś pojęcia, co byś zrobił, gdybyś otrzymał powołanie – czy to z Austrii, czy z Polski. Doszedłeś po czasie do jakichś wniosków?

Nie. Naturalnie, może trochę więcej we mnie Austriaka, tu żyję, tu chodziłem do szkoły…

To normalne.

Ale z Polską też mnie przecież dużo łączy. Zostałem wychowany po polsku, w domu rozmawiamy po polsku, przyjeżdżam do Polski. Zresztą, po polsku mówię lepiej niż niektórzy piłkarze, którzy już w jej barwach zagrali.

WG: Taka prawda.

Ale jestem świadomy tego, że nigdy nie będę miał takiego luksusu, by sobie wybrać reprezentację.

Odczułeś kiedyś jakiekolwiek zainteresowanie ze strony reprezentacji Polski?

Nie.

Z żadnym selekcjonerem nie rozmawiałeś?

Nie, nigdy.

I nikt z PZPN-u też się z tobą nie kontaktował? Teraz generalnie mocno dba się u nas o kontakty z piłkarzami z polskim pochodzeniem, już od najmłodszych lat zaprasza się dzieciaki na konsultacje.

No, ale… nigdy nikt się do mnie nie odezwał. Być może mnie ktoś oglądał, ale ja nic o tym nie wiem.

Bliżej było reprezentacji Austrii.

Raz byłem na liście rezerwowej, raz zagrałem dla reprezentacji młodzieżowej. Zagrałbym pewnie więcej razy, ale zahamowała mnie kontuzja. Nawet nie wiem jak ją nazwać po polsku, chyba nie ma swojej nazwy. Bolało mnie zupełnie wszystko. Przywodziciele, kość łonowa, mięśnie brzucha. Nikt tego nie mógł wykryć. Ból był już wcześniej, ale pamiętam jedną taką sytuację – trawa była zmrożona, poślizgnąłem się, próbowałem jeszcze jedną nogą się utrzymać i coś mi przeskoczyło w przywodzicielach. Ale czy to wtedy doznałem tej kontuzji? Nie wiem. Ból odczuwałem już długo wcześniej, wtedy się po prostu pogorszyło. Być może powinienem odpuścić z przeciążeniami, kiedy pojawił się pierwszy ból. Ale człowiek jest młody, nie patrzy na takie rzeczy. Walczyłem o miejsce w drużynie, nie było czasu na przerwę.

gorg3

Dwuletnia pauza w młodym wieku, zanim jeszcze zaistniałeś w pierwszej drużynie… Można się podłamać.

Trzeba było już przyzwyczajać się do myśli, jak poukładać sobie życie bez piłki. Układałem w głowie plan B, rozważałem jakieś studia, pewnie coś ze sportem. Do dzisiaj pamiętam, że nawet nie umiałem się z niczego cieszyć. W domu nigdy nie było świętowania. „OK, jest lepiej, ale jeszcze zaczekajmy”. W każdej chwili mogło się pogorszyć.

Ile lat kariery zabrały ci kontuzje?

Myślę, że dobre trzy lata by się zebrały. Ale nie myślę teraz, co by było gdyby, w którym miejscu mógłbym być. To nie ma sensu. Nie możesz przewinąć życia do tyłu i pójść w inną stronę na skrzyżowaniu. Jestem i tak bardzo dumny, że doszedłem do tego miejsca.

Niedawno powiedziałeś, że przez kibiców wolisz grać na wyjazdach niż u siebie. Odchodziłeś z klubu w normalnej atmosferze?

Powiedziałem to, ale potem wszystko udało się wyjaśnić i mam wrażenie, że zostałem dobrze zrozumiany. Kibice wiedzą, dlaczego to powiedziałem. Fani mogą bardzo pomóc, ale mogą też dużo popsuć. My byliśmy w sytuacji, kiedy potrzebowaliśmy pomocy i nie czuliśmy żadnego wsparcia z trybun, a wręcz przeciwnie. Był taki moment, że już trzeba było na to zwrócić uwagę. Tydzień-dwa to był w Austrii temat, ale potem to już ucichło. Było spotkanie z kibicami, wytłumaczyłem, że nie chodzi o całą publikę na stadionie, a o jednostki, które gwiżdżą. Ale jeśli jest ich sto, masz wrażenie, jakby gwizdał cały stadion.

Widziałeś zmianę na trybunach?

Trzeba przyznać, że gwizdów było mniej.

WG: Absolutnie się zmieniło, mogę to poświadczyć. Kto może sobie pozwolić na takie słowa jak nie ktoś, kto ponad dwadzieścia lat spędził w klubie? Gdyby to był ktoś inny, pewnie tak szybko by tego nie zapomnieli. A tu wręcz kilku kibiców wzięło to do siebie.

Słyszałeś o ostatnio modnym w Polsce zdzieraniu koszulek?

Nie.

Kibice dwa razy zdarli po meczu koszulki ze swoich piłkarzy. Gdyby ci potrafili się odezwać, do takich sytuacji by pewnie nie dochodziło.

U nas też dochodziło do ekstremalnych sytuacji. Było raz tak, że spadliśmy na ostatnie miejsce w tabeli i w meczu na wyjeździe dostaliśmy bramkę. Kibice stali na siatce i autentycznie chcieli wbiegać na boisko. Tak jest wszędzie. Dla nich klub oznacza wszystko, całe życie. Bez nich nie byłoby piłki.

Częściej oglądasz mecze reprezentacji Polski czy Austrii?

Polskę mało śledzę, z reguły skróty. Nie mamy tu polskiej satelity, nie mieliśmy możliwości oglądania polskiej kadry.

WG: Ale wszystkie mecze przeciwko Niemcom oglądaliśmy, bo puszcza je niemiecka telewizja.

Tak właściwie, tata w twojej karierze jaką pełni rolę?

Jest wszystkim w jednej osobie. Jeżeli można to pochwali, jeżeli trzeba to skrytykuje. Doradza. Mimo że mam prawie 28 lat to mam taki stosunek do rodziców, że żadnej decyzji bym nie podjął bez konsultacji.

WG: Staram się patrzeć obiektywnie. Teraz Aleks – w wieku, w którym jest – nie potrzebuje już słuchać, czy zagrał dobrze, czy źle, bo on to doskonale wie. Wyciągamy konkretne akcje i analizujemy. Lubię zadawać mu trudne pytania. Dlaczego zagrałeś tak a nie inaczej? To się niby wydaje proste, ale kiedy to wyjaśnimy, mamy cały obraz meczu i możemy wyeliminować niektóre błędy. Interesujące było w tym sezonie jak dyskutowaliśmy, gdzie Alex będzie strzelał następnego karnego. Analizowałem bramkarzy, jak się zachowują przy jedenastkach, w którą stronę się zwykle rzucają. Później się umawialiśmy. Dobrze wiedzieć, w którą stronę strzela. Wtedy się nie denerwuje (śmiech).

Na stadionie może pan przyjmować zakłady. Żyła złota.

Była tylko jedna taka sytuacja, kiedy strzeliłem inaczej. W meczu z Mattersburgiem miałem wrażenie, że bramkarz wie, gdzie strzelam. W ostatnim momencie zmieniłem róg. Ale zwykle doskonale wiem, gdzie strzelać. Wszystko z tatą ustalone dzień przed.

WG: Te zakłady to dobre, nie wpadłem na to, muszę opatentować. Ale najbezpieczniej dla wszystkich jest, kiedy mecz oglądam w telewizji (śmiech).

Rozmawiał JAKUB BIAŁEK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...