
weszlo.com / Blogi i felietony
Opublikowane 26.05.2016 18:06 przez
redakcja
Wczoraj mogliście przeczytać wywiad z Dawidem Ambrożym, skautem PZPN na Wielką Brytanię. Dawid mówi w pewnym momencie: skauting w Anglii wcale nie jest taki dobry.
Z jednej strony piłkarski moloch, kraj uznawany za tytana skautingu, niby wyznaczający trendy, niby podlewany grubymi milionami, niby sito bez wad.
Z drugiej Dawid, młokos z Polski, który mówi: e tam. Wiesz, oni wcale nie są tacy dobrzy. Mają mnóstwo luk.
Mówi to bez cienia zadufania, bez cienia pozerstwa. Informuje mnie z takim spokojem, z jakim inni mówią – dzisiaj w sklepie kupiłem nieświeże masło.
Ja wiem, że nie ma w nim cienia pychy. Jest tylko świadomość własnej wartości, a także świadomość, że nie ma najmniejszych powodów, by czuć kompleksy wobec kogokolwiek.
Tymczasem potem do Polski przyjeżdża skaut ze Scunthorpe czy innego zadupia, a wszyscy patrzą jak w obrazek.
***
Za rozwój polskiej piłki mają podobno odpowiadać Belgowie. Taki ukuł się mit. Dlaczego mit?
Nie jest też tak, że uważam Belgów za hochsztaplerów, specjalistów od nabijania ludzi w butelkę. Nie. Audyt jest potrzebny. Audyt jest konieczny. Czy nie jest formą audytu system licencyjny w polskich ligach, czy nie dzięki temu niektóre kluby zostały przymuszone do działalności wybiegającej poza opłacanie rachunków za bojler?
Ale jest zasadnicza sprawa, która mi w tej układance nie pasuje, mianowicie kolejność. Belgowie mają oceniać akademię wobec sześciuset kryteriów, chwalą się, że gdzieś wyłapali jak to półtoragodzinny trening tak naprawdę składał się z 50 minut rzeczywistej aktywności (czerpie tu i później z wywiadu P.Zycha z szefem Double Pass). To fajne, świetny wniosek dla jakiejś doskonałej akademii, która myślała, że nic nie ma już do poprawy. Tu widzę największy potencjał pracy audytorów – gdy pracują w ośrodku, który działa, robi to nieźle, a teraz chce impulsu.
Ale w naszym przypadku? Sorry, ale to trochę jak wysłać Magdę Gessler do audytu moich zdolności kulinarnych. Co ona może ocenić, gdy moja aktywność w kuchni kończy się na wyciągnięciu kabanosa z lodówki?
Postrzegam Double Pass jako firmę użyteczną na późniejszym etapie, ale nie na pierwszym. Co mają powiedzieć teraz? Fajnie, jakbyście mieli więcej niż jedno boisko? Fajnie, jakby nie przypominało leja po bombie? Fajnie, jakby był w klubie psycholog z prawdziwego zdarzenia, a nie cieć Mietek mówiący młodemu „nie łam się”? Fajnie, jakby trener juniorów mógł skupić się na pracy tylko z dzieciakami, a nie dorabiał na nocki w fabryce gwoździ?
Możecie się łudzić, że zwrócą uwagę na jakiś mega szczegóły, które zrobią różnicę. Ale niestety – nawet jeśli zwrócą, to priorytety w tym momencie I TAK będą gdzie indziej, w sektorach oczywistych dla pani Jadwigi ze sklepu spożywczego.
***
„Musicie mieć trenerów młodzieży na etatach”.
„Panie Belgu, właśnie te pieniądze wydaliśmy na to, żeby pan nam o tym powiedział”.
Moim zdaniem oni mogą się wykazać w szlifowaniu, pracach wykończeniowych. My jesteśmy placem budowy, początkowy etap. I teraz palące wydatki są zupełnie gdzie indziej.
***
Aha, i przeszkadza mi, że ich audyt miałby polegać na paru dniach wizyty, a potem oglądaniu meczów na video, względnie pytaniu trenera np U13 JAK PRACUJĄ. Jak to ma być poważny audyt, to widziałbym ich siedzących z miesiąc, dwa, przyglądającym się wszystkiemu, a nie na weekendowej wizycie.
***
Zaraz powiecie – no tak, to zostanie po staremu. Stasiek ze szwagrem rzucą piłkę, a sami pójdą zrobić litra. Ale będzie nasze, polskie!
Nie, nie chodzi mi o to, żebyśmy szli z szablą na czołgi, stawiali pomnik Polskiej Myśli Szkoleniowej.
Nie chcę myślenia „dobre bo polskie”, tylko „dobre bo dobre”.
Czy uważam Narodowy Model Gry za pracę tak rewelacyjną, że już tylko czekać na efekty? Nie. Owszem, to ruch we właściwym kierunku. Ale na pewno nie biblia, na pewno nie narzędzie do przewrotu.
I to nie jest tylko moja opinia. Znowu wrócę do Dawida: chłopak siedzi w Anglii, przygląda się uważnie i widzi czego brakuje. Wysłał kilka uwag Marcinowi Dornie, które teraz przypomnę:
1. By szkolić polską młodzież bardzo ważne jest aby każdy z zawodników rozegrał równą ilość minut w sezonie, bo przecież wiemy, że jeden zawodnik rozwija się wcześniej, a drugi później. Przykład angielskich akademii klasy pierwszej i drugiej: przed sezonem podpisywana jest umowa na tle klub – zawodnik, że rozegra równą ilość minut. Rozumiem, że w Polsce bardzo często spotykana jest presja na punkty i gole, ale nie zmieni się wizerunku jakości polskiej piłki, jeżeli zawodnicy nie będą dostawać szansy w meczu ligowym. Dlaczego często w polskim szkoleniu/klubach spotyka się, że w zespole danego rocznika zarejestrowanych jest 30 zawodników, gdzie prawie ta sama 18 występuje przez cały sezon? Na zachodzie nazywamy to dyskryminacją szkoleniową.
2. Stworzenie nowej pozycji koordynatora na tle szkoła czyli OSSM czy LOSM a klubem. Wiemy, że pomimo uczestnictwa w szkole sportowej zawodnik reprezentuje swój klub. Bardzo często spotyka się sytuacje sporne w szkole i w internatach, gdzie często panuje nieład i brak kontroli nad tymi chłopakami. Czyli osoba, która reprezentuje ośrodek sportowy/ szkołę, klub i rodziców.
3. Kiedy otwarte zostały pierwsze 16 ośrodków szkolenia młodzieży – z tego co pamiętam w 2004/2005 r. – nie przeprowadzono żadnej teoretycznej lekcji na tle psychologiczno – piłkarskim, myślenia na boisku ale również zachowania poza nim. W Anglii poświęcają temu 4-5 godzin tygodniowo, plus analizy wideo z meczów. Przecież wiemy ze nie ma lepszego źródła nauki, niż kiedy można zobaczyć samego siebie i wyciągnąć wnioski z popełnianych błędów boiskowych ( patrz punkt 5).
4. Inwestycja w system tzw PMA, platforma online, która skupia bazę danych każdego ucznia/zawodnika, gdzie znajdują się informacje takie jak czas gry zawodnika, jego występy, plan gry, indywidualne statystyki oraz zespołowe, informacje medyczne, sesje treningów, oraz na tle szkoła – obecność, oceny, raporty ze strony nauczycieli/wychowawców, zegar rozwoju zawodnika oraz dodatkowe zakładki na prywatną bibliotekę.
5. Inwestycja w system ”replay analysis”, gdzie zamieszczane są wszystkie nagrania z meczów, gdzie każdy zawodnik posiadający osobiste dane do prywatnego użytkowania aplikacji może mieć wgląd do swoich poczynań na boisku, czytaj: wyciąganie wniosków i poprawienie decyzji boiskowych oraz mecze danych reprezentacji, rozgrywki europejskie itp.)
To są kapitalne sprawy. To są fundamenty. Wiedza od zaraz, za darmo. Kwestie kluczowe do wprowadzenia od zaraz.
Kwestie kluczowe, których w tym momencie w osławionym NMG brak.
Niektórzy lubią stawiać Double Pass i NMG w opozycji. Abo to albo to. Zaufajmy albo temu albo temu. Otóż ja powiem tak: zaufalibyśmy wdrożeniu obu, a gołym okiem widać, że i tak będą leżeć odłogiem ważne tematy.
***
Wiedza. Tak, wiedza jest kluczem. Ale ten klucz wcale nie jest ze złota, wcale nie jest na końcu tęczy, wcale nie trzeba zabijać smoka, żeby go zdobyć. Czasem trzeba go tylko przekręcić.
Byłem u Tomka Króla w Crystal Palace. Położył nacisk w pewnym momencie na to, jak klub nie ma żadnego problemu by dzielić się wiedzą. Że my weszliśmy bez kłopotów, oglądamy treningi, robimy wywiad z nim. Staże? Hurtowo. Ludzie wchodzą drzwiami i oknami.
Kuba Mrozik z polonijnego Tigers regularnie wizytuje akademię Chelsea, kupił oficjalne materiały z Ajaksu. Dawid Ambroży był w Feyenoordzie, Benfice. Aż trudno mi sobie wyobrazić ile wiedzy można zgromadzić mając za sobą markę i wsparcie klubu.
Znowu powiecie: ale to będą Polacy, znowu balanga, stare zwyczaje! Nie. Przestańmy robić z siebie idiotów. Mamy nowe pokolenie i pełno ludzi, którzy marzą tylko o jednym: o rzetelnej pracy na rzecz piłki. Gdziekolwiek nie pojadę znajduje takie osoby, które tylko czekają, by dać im większą odpowiedzialność, by im zaufać, dać możliwości. I absolutnie nie mówię tylko o tych, którzy realizują zza granicy – wizytowałem jakiś czas temu akademię Jagiellonii (materiał w przyszłym tygodniu) i też poznałem osoby, które zrobiły na mnie duże wrażenie.
Jest pełno rzetelnych, mądrych ludzi, którzy pracowitością i kreatywnością mogliby zrobić różnicę. Przeskoczyć dzięki ambicji zachodnich, zbudować samemu wzorzec, który na późnym etapie mógłby wziąć pod uwagę jakiś audytor.
Tylko wiecie co? Wiecie jaki jest atut tych Belgów?
Że u nas do klubu wszedłby dwudziestopięciolatek z wiedzą, głową pełną pomysłów, pasją, chęcią poświęcenia się pracy. I co? I daliby mu mopa.
A przyjdzie Belg, powie to samo, ale po flamandzku, to prezes powie: kurwa, Johan, tu będzie stadion twojego imienia.
***
Nie demonizujmy też na siłę ludzi starej daty, traktujmy indywidualnie. Jakim fachowcem jest Ryszard Karalus – czapki w głów. Zastanawiam się gdzie dziś byłaby polska piłka, gdyby ćwierć wieku temu dano mu władzę na wprowadzanie swoich pomysłów.
Pomysłów, które jakby żywcem wyjąć z najnowszych trendów szkoleniowych w renomowanych akademiach.
***
Ta wiedza naprawdę leży na ziemi. Przypomnijmy punkty, o których mówił Dawid. Sam, bez żadnej wiedzy fachowej o trenerce, mogę coś jeszcze dopisać.
– Psychologia sportowa. Potraktowanie jej bardzo poważnie. Pisałem swego czasu o szkoleniu w Dinamie Zagrzeb. Mówi się o tej szkółce, że daje gotowych technicznie piłkarzy. Błąd. Moim zdaniem największy nacisk kładą właśnie na przygotowanie mentalne. Zarażają głodem rozwoju, mają niezwykłe zrozumienie wagi tej kwestii: „Tylko najbardziej zdeterminowani mogą zrobić wielką karierę. Tylko najbardziej oddani piłce mogą przetrwać w niezwykle konkurencyjnej grze, jaką jest nowoczesny futbol. Największe szanse mają inteligentni, umiejący dostosować się do różnych warunków, a przy tym chłonni na wiedzę (tzw. wysokie „coachability”). Pracowitość? Nawet nie powinno się o niej przypominać. To elementarz. Pytanie, czy można zostać dobrym piłkarzem bez pracowitości, to jak pytanie czy można zostać dobrym pisarzem nie umiejąc pisać.
– Pięknie powiedział Paweł Frelik: przy książkach też możesz wypracowywać systematyczność na boisku! Jak obijasz się przy książkach, to większe szanse, że będziesz olewał trening, mecz. Stajesz się mniej obowiązkowy.
– Wolny czas piłkarzy, jego życie prywatne, bardzo wpływa na boisko. Nie chodzi o to by robić z trenerów gestapowców. Ale można ułatwiać na przykład wejście w inne pasje, które wartościowo wypełnią czas. Warto zauważyć, że często piłkarze, którzy w młodych latach trenują inne sporty – najprostszy przykład to Zlatan i sztuki walki – potem na boisku mają dodatkowe atuty.
– Od młodego lekcje uświadamiania. Jak radzić sobie z pieniędzmi. Jakie są zagrożenia. Nawet jak to jest z kobietami polującymi na piłkarzy. Można zorganizować spotkanie z takimi, którzy przeżyli to na własnej skórze? Można. Swego czasu Janek Boniowski, którego pamiętacie ze styczniowego wywiadu (na marginesie – radzi sobie i pracuje), chciał za tylko zwrot dojazdu opowiadać na żywo juniorom swoją historię. Mogło być to pouczające? Mogło.
– Muszę w ogóle pisać, że trener juniorów nie powinien martwić się o to gdzie musi znaleźć drugą fuchę, by utrzymać rodzinę? Najlepiej rolę trenera uwypukli fakt, że w Dinamie podkreślają jak ważny jest skauting TRENERÓW. Pierwszą, najważniejszą rzeczą w jaką powinno się zainwestować, jest skauting. Nie piłkarzy jednak, ale TRENERÓW. Wyszukanie talentów wśród szkoleniowców to priorytet. Silna kadra szkoleniowa doprowadzi uzdolnionych graczy na szczyt, a i średniaki pod ich okiem świetnie się rozwiną. Przy przeciętnej jakościowo kadrze trenerskiej, mamy loterię. A loteria to marnotrawstwo.
– Bartek Sylwestrzak, nasz trener w FC Midtjylland. Człowiek, który skupia się tylko na jednym elemencie – kopaniu piłki. Według mnie idą czasy specjalizacji. Coraz mniejsze szczegóły będą robić różnicę, dlatego stawiałbym na podział: fachowiec od kopania jak Bartek, fachowiec od stałych fragmentów, analityk video sekcji juniorskich i inne.
– Nowe technologie. Jaką różnicę mógłby zrobić wychowany samemu fachowiec od stałych fragmentów gry, który w dodatku dostałby możliwość pracy na futbolówkach pokazujących trajektorię lotu? To też nie są miliony, mają to Tigers Kuby Mrozika.
To jest kilka luźnych kwestii, które dzisiaj rozbijają się o cele finansowe, bo skoro trener zespołu juniorskiego nie może utrzymać się tylko z pracy w klubie, to o czym my mówimy – jaki analityk?! Ale może po prostu potrzeba zmiany priorytetów. Ilu fachowców można by samemu wychować rezygnując z jednej pensji zagranicznego zawodnika?
Mimo, że w to wszystko wierzę, to i tak wszystkie punkty byłyby daleko na liście priorytetów za stworzeniem bazy.
***
Pochylmy się nad tematem trenerów. Zaznaczam jak to dla mnie ciekawe, że w Dinamie taką wagę przykładają do SKAUTINGU trenerów. To od twojej bazy trenerskiej zależy w znacznie większym stopniu jakich graczy wychowasz, niż od tego jak równo ścięta jest trawa.
Jak jest z tym w Polsce? Szczerze przyznam, że nie wiem. Nie mam rozeznania. Natomiast pokażę wam mail od czytelnika.
Piszę w sprawie szkoleń dla trenerów i szeroko rozumianej strategii scieżki rozwoju trenerów w Polsce.
Kilka aspektów:
1. Strategia PZPN-u dot. trenerów opiera się na opodatkowaniu trenerów (licencje) i zmuszeniu ich aby uzyskać te licencje uczestniczyli w kursach szkoleniowych (UEFA pro, A,B,C). Oczywiście licencje są płatne, kursy również. PZPN organizuje kursy, a najczęściej powierza je okręgowym związkom- ich jakość jest bardzo niska, od słabej organizacji poprzez kiepskich prelegentów na słabej merytoryce kończąc. Celem systemu licencji nie jest wyszkolenie jak największej liczby potencjalnych trenerów, tylko sprawienie wrażenia, że związek ma jakąś wizje. W praktyce, każdy ‚ogarnięty’ trener wiedzę zdobywaną na kursie UEFA A ma opanowaną – wystarczy trochę kursów komercyjnych i umiejętność korzystania z internetu…
2. Patologiczny system i traktowanie absolwentów AWFów przez PZPN. Kurs UEFA A jest stawiany wyżej niż pięcioletnie studia na specjalizacji trenerskiej z piłki nożnej, jeśli chodzi o porównanie ilość godzin i zakresu materiału – kpina w żywe oczy. Chodzi o to żeby od absolwentów ściągać kasę za kursy wyrównawcze, bo bez nich nie dostanie się licencji (sic!) i za kilka lat nie będzie można nigdzie pracować jako trener.
3. System szkoleń – które sa planowane w środku tygodnia pracującego (wyrównawcze UEFA A, UEFA A) , lub w sesjach weekendowych… Kto z młodych ludzi (na dorobku) pracujących zawodowo jest w stanie co dwa tygodnie wziąć urlop w środku tygodnia żeby jeździć na kurs przez cały semestr? Druga dziwna rzecz – żeby się dostać na kurs wyrównawczy UEFA A w 2016 trzeba mieć ważna licencje PZPN A przez dwa lata wstecz nawet jak się nie prowadziło w tym czasie żadnej drużyny?!?!?!?
Odnoszę wrażenie, że cały ten chory i patologiczny system jest tylko fasadą, ładnym opakowaniem w teorii, ale błędne jego założenia sprawiają, że zamiast upowszechniać, szkolić i uświadamiać trenerów, robi się we wczesnym etapie sztuczną selekcje i dobrych trenerów (albo materiał na dobrych trenerów) często odsiewa się ze względów formalnych lub finansowych lub logistycznych. PZPN zamiast ułatwiać dostęp do szkoleń – poprzez ten chory system – utrudnia go i jeszcze oferuje gówniany produkt (jakość szkoleń – więcej się dowiesz na dobrej konferencji komercyjnej niż na całym kursie UEFA A).
Oczywiście wiem, że PZPN kieruje sie wytycznymi UEFA itp. ale dla mnie jest to materiał dla dobrego prawnika do jakieś komisji europejskiej. To co się wyprawia, blokując dostęp do zawodu (chcesz pracować w klubie>kup licencje>chcesz licencje> zapłać nam za kurs) to powrót do czasów głębokiego komunizmu.
Konsekwencja jest taka, że najwyższe papiery UEFA Youth, UEFA Pro zdobywają pupilki systemu – albo byli piłkarze, albo grupa trenerów związana z największymi klubami, albo ludzie wysoko postawieni w strukturach lokalnych PZPNów, a co za tym idzie zwiększa się ich szansa a prace w zawodzie, nie konkuruję się umiejętnościami tylko papierami przede wszystkim.
Piszę jako trener – samotny głos na puszczy – bo każdy z trenerów z którymi mam kontakt psioczy, a potem dla świętego spokoju robi te kursy i podbija licencje bo z ‚systemem nie wygrasz’ ,ale może będzie to jakiś asumpt do szerszej dyskusji na ten temat…
TU inny głos. Zostawiam jeden i drugi bez komentarza, bo tematyki nie znam dobrze. Postaram się zgłębić, na ten moment jednak nie wyrokuję.
Pamiętam jednak taką statystykę: w którym elemencie najbardziej bili nas na głowę Hiszpanie? Wcale nie w liczbie piłkarzy czy juniorów. Właśnie w liczbie świetnie wyszkolonych trenerów.
Ciekawe ile trudu musi sobie zadać i przez jak wartościowe musi przejść Hiszpan, by uzyskać taką samą licencję jak Polak.
Leszek Milewski
PS: chcecie do mnie napisać [email protected] lub tutaj PW.
Opublikowane 26.05.2016 18:06 przez