Reklama

Gdyby tylko Wójcik to widział… Duża klasa Fabiniaka!

redakcja

Autor:redakcja

11 maja 2016, 23:43 • 4 min czytania 0 komentarzy

Bartosz Fabiniak znów to zrobił! Znów odbijał, znów to była siatkówka, a gdyby gdzieś w pobliżu stadionu w Siedlcach przechadzał się Janusz Wójcik, mielibyśmy replay jednej z najsłynniejszych wypowiedzi trenerskich ostatnich lat. Niestety (albo na szczęście) Wójcika w pobliżu nie było, Włocha również, był za to Nildo, który oględnie rzecz ujmując – uratował swojemu bramkarzowi tyłek.

Gdyby tylko Wójcik to widział… Duża klasa Fabiniaka!

Po kolei jednak. Jeśli dzisiejszego wieczoru zaplanowaliście sobie oglądanie pierwszej ligi – pewną satysfakcję mogliście poczuć najwcześniej w 74. minucie. To wtedy cokolwiek zaczęło się dziać, o ile takim euforycznym określeniem możemy obdarzyć dość zwyczajnego gola Banasiaka. Przejęcie piłki przez Nildo, przytomne podprowadzenie, wystawienie – 1:0 dla gości z Grudziądza. Olimpia prowadzi na stadionie Pogoni Siedlce i zdecydowanie poprawia swoją sytuację, przeskakując nie tylko nad dzisiejszego rywala, ale i ogółem na czoło całej ekipy walczącej o utrzymanie. Wtedy jednak na scenie pojawia się duet z przeszłością w Łodzi. Najpierw Rybicki przypomina sobie, że kiedyś bywał nazywany Neymarem (albo coś w podobie, w każdym razie komplement grubo na wyrost) i fantastycznie przyjmuje sobie piłkę po czym mierzonym uderzeniem… No właśnie. Trafia w Fabiniaka.

Nie od dziś jednak wiemy, że dla Fabiniaka to nie problem. Piłka przelatuje mu między rękoma, pod brzuchem i wreszcie między nogami. Dziesięć minut do końca meczu, jeśli wynik nie uległby zmianie – kto wie, może tych punktów brakłoby do utrzymania. Od czego jest jednak Nildo. Tym razem nie w roli asystenta a strzelca, pyk, 2:1 dla Olimpii i potężne zamieszanie na dole.

***

Jak bowiem to właściwie wygląda na dnie tabeli I ligi? Trzy punkty z Dolcanem dopisuje sobie jedynie MKS Kluczbork, co na tym etapie sezonu jest bezcennym darem losu. Ten zespół można więc spokojnie ulokować na czele grupy walczącej o utrzymanie. MKS po doliczeniu 3 punktów będzie ich mieć 38, a przed sobą jeszcze trzy mecze. To oznacza, że tak naprawdę jest chyba faworytem w kwestii utrzymania, pomimo, że przed tą kolejką razem z Rozwojem betonował dno.

Reklama

No właśnie. To jeden z bardziej istotnych meczów kolejki – Kluczbork zgolił Rozwój 1:0, odbił się od mułu, a dzięki nadchodzącemu walkowerowi wręcz wysuwa się na czoło. To pokazuje, jak ciasno jest na pozycjach 11-17 w tej lidze. Za plecami MKS-u znajdą się przecież Olimpia i Chojniczanka (36 punktów, cztery mecze do końca), Wigry Suwałki i pozostający na miejscu barażowym GKS Bełchatów (kto by pomyślał, 35 punktów, cztery mecze) oraz wspomniane Pogoń Siedlce (34 punkty) i Rozwój Katowice (32). Efekt jest taki, że nikt się jeszcze nie poddał, nikt też z tej grupy nie może już otworzyć szampana. Nawet te dzisiejsze wyniki, jakby ułożone, obliczone na jak największy zamęt. Pomijając opisany popis Nildo, który skomplikował sytuację Pogoni Siedlce, także remis Wigier z GKS-em Bełchatów (trzy rzuty karne i czerwona kartka), czy GKS-u z Chojniczanką (gol na 2:2 w 90. minucie!) jedynie zamącił. Dół jest niejasny jak dzisiejsze decyzje Czerczesowa. Jedno zwycięstwo i Rozwój Katowice z dna awansuje na 13. miejsce. Jedno potknięcie i 11. Olimpia Grudziądz może wylądować z powrotem w strefie spadkowej. Pierwsza liga, bloody hell. Albo raczej: „styl życia”.

***

Co na górze z kolei? Zawisza Bydgoszcz albo nie umiera, albo przynajmniej nie daje po sobie poznać, że umiera. Dziś gładko pokonał Chrobrego Głogów 4:1 i ma już „tylko” siedem punktów straty do Wisły Płock. Cztery kolejki, w tym bezpośrednie spotkanie obu klubów do końca ligi. Płocczanom wygasła taryfa ulgowa w postaci „a jeszcze mamy walkower z Dolcanem”, ale i tak mają fantastyczną sytuację. Sytuacja jest dość klarowna – obie ekipy grają z Wigrami Suwałki, obie zmierzą się z GKS-em Katowice, do tego rozgrywany w Płocku mecz na szczycie. Dodatkowo Chrobry, który dzisiaj poległ w Bydgoszczy zagra z Wisłą, Zagłębie Sosnowiec z kolei sprawdzi Zawiszę. Terminarze podobne, by nie powiedzieć identyczne. Jedyne różnice to właśnie przewaga własnego terenu obecnego wicelidera, no i wspomniane siedem punktów.

Nawet zakładając optymistyczny dla Zawiszy scenariusz – zwycięstwo w Płocku, zostają cztery. Czy wobec tego można się łudzić, że Osuch ponownie zawita w Ekstraklasie? Na pewno nie złożył jeszcze broni, co w sumie jest dość interesujące, gdy weźmiemy pod uwagę jak oczywisty wydawał się awans „Nafciarzy” przed wpadkami z Chojniczanką i Stomilem Olsztyn. Jeden punkt w dwóch meczach i nagle ktoś do trumny z napisem „walka Zawiszy o awans” wpuścił jeszcze trochę tlenu. Dzisiaj bydgoszczanie łapczywie nabrali powietrza, ale umówmy się – to nadal raczej życie złudzeniami, niż rzeczywiste dołączenie do walki o krajową elitę.

Równie nieistotne było spotkanie Miedzi z Sandecją zakończone zwycięstwem pierwszych 3:1. Obie ekipy są już bezpieczne, dziś zrównały się punktami i mogą przygotowywać się do kolejnego sezonu walki w „najcięższej polskiej lidze”.

Fot.FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...