Reklama

Honor reszty Europy uratowany – Liverpool rodzynkiem w finałach

redakcja

Autor:redakcja

05 maja 2016, 22:28 • 3 min czytania 0 komentarzy

Co to by w ogóle była za historia. Dwa finały europejskich pucharów obsadzone przez cztery hiszpańskie drużyny i – co najlepsze – w ani jednym nie znalazłaby się ta, która aktualnie prowadzi na krajowym podwórku? To byłaby już dominacja absolutna, każdy argument przeciwko tej tezie z urzędu lądowałby to w koszu. Sevilla swoje zadanie wykonała, ale honor reszty Europy został uratowany w drugim spotkaniu – Liverpool na luziku rozpykał Villarreal.

Honor reszty Europy uratowany – Liverpool rodzynkiem w finałach

***

Goście z „Żółtej Łodzi Podwodnej” wyszli na ten mecz z jednobramkowym handicapem i możemy zakładać, że liczyli na to, iż uda się jakoś dociułać ten bezbramkowy remis do końca, ale Liverpool nauczył się na błędach City od początku narzucił szalone tempo. O ile tydzień temu podczas „spektaklu” obu ekip można było przyciąć komara, o tyle teraz… Szybkość, dynamika, klepki – było wszystko. Jeśli dodamy do tego fakt, że Liverpool odrabiając straty nie męczył buły, ale do tematu podszedł bardzo konkretnie – możemy czuć się usatysfakcjonowani widowiskiem.

Bo wystarczyło ledwie siedem minut, by dwumecz zaczął się od nowa. Piłkarzom gości oddajmy – do awansu Liverpoolu w tej akcji dołożyli sporo od siebie. Najpierw Areola sparował strzał niby do boku, ale jednak wprost pod nogi Firmino, a potem Bruno zamiast na sektor C2 wbił piłkę do własnej siatki. Liverpool przez cały czas trzymał w garści ten mecz, ciągle był blisko, ale długo czegoś mu brakowało – a to Lallanie stojąc oko w oko z bramkarzem zeszła piłka, a to Pina w ostatniej chwili wybił ją Canowi sprzed nosa. Gdyby splot różnych przypadków ułożył się nieco pomyślniej – po meczu mogło być już przed zejściem do szatni.

A tak kibice „The Reds” musieli się nieco uzbroić w cierpliwość. Bo to, że Liverpool prędzej czy później przechyli szalę na swoją stronę, wydawało się bezdyskusyjne. Jedyna obawa, która musiała wystąpić po golu na 2-0 Sturridge’a: czy Liverpool zrobi teraz Liverpool, czy wyjątkowo nie zapewni kibicom dreszczowca? Z pomocą znów przyszedł rywal. W takich sytuacjach drużyny zwykle odrabiają straty, ale Villareal wolał obrać dość interesującą taktykę:

Reklama

– mocno incydentalne posiadanie piłki,

– kompletnie okazjonalne wyprowadzanie ataków,

– czerwona kartka dla kluczowego zawodnika (Ruiza),

– ratowanie sytuacji wprowadzeniem na boisko Bonery (?!).

Jak się domyślacie – wyszło z tego tyle, co z rozwiązywania arkusza maturalnego z matmy przez Patryka Małeckiego. Lallana dołożył trzecią sztukę i było po zawodach. Villareal był dziś gorszy o jakieś dwie klasy. Po prostu.

Aha, kiwka wieczoru. Można to zapętlać w nieskończoność.

Reklama

***

Hiszpańskiego finału w Lidze Europy co prawda nie będzie, ale tradycji stało się zadość – po raz trzeci z rzędu awansowała do niego Sevilla. Ekipa, która NIGDY nie wygrywa na wyjeździe, znów potwierdziła, że z Estadio Sanchez Pizjuan stworzyła prawdziwą fortecę, a Kevin Gameiro udowodnił, że o Carlosie Bacce nie ma już sensu wspominać w Andaluzji. Francuz – schodząc z boiska – dostał dziś aplauz na stojąco. To bowiem jego dwa gole (28 bramek w tym sezonie!) oraz efektowne trafienie Mariano zewniakiem z dystansu pozwoliły Sevilli awansować. 3:1 z Szachtarem Donieck – mimo problemów ekipy Lucescu – to musi robić wrażenie.

Świętować może dziś Unai Emery, ale w niewiele gorszym nastroju wieczór zapewne spędza też Adam Nawałka. Grzegorz Krychowiak, od kiedy wrócił po kontuzji, grywał w kratkę. Raz wydawało się, że łapie rytm, raz sprawiał wrażenie spóźnionego. Dziś jednak zaliczył zdecydowanie najlepszy występ w 2016 roku, a – zdaniem hiszpańskich komentatorów i ekspertów – ogólnie w tym sezonie. Prostopadłe podanie i asysta przy golu Gameiro to elegancki bonus, ale „Krycha” imponował przede wszystkim tym co zwykle i z czego jest rozliczany – ustawieniem, odbiorem i inteligencją boiskową. Może jeszcze nie był to w stu procentach taki Krychowiak, jakiego pamiętamy z poprzedniego sezonu, ale ważne, że akurat teraz, miesiąc przed Euro, wskoczył na właściwe obroty. Nic, tylko to podtrzymać.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...