Reklama

Ściśle tajne: Scenariusz „reprezentacji w TVP”

redakcja

Autor:redakcja

29 kwietnia 2016, 13:32 • 6 min czytania 0 komentarzy

Ryzykując życie i wykorzystując wszystkie umiejętności szpiegowskie widziane w Mission Impossible i Ocean’s Eleven szkolone latami, dotarliśmy do najgłębiej skrywanej tajemnicy w tym kraju. Zapomnijcie o Bursztynowej Komnacie i Złotym Pociągu. Przed wami scenariusz pod roboczym, acz sporo zdradzającym tytułem „Reprezentacja w TVP”. Czytajcie i pamiętajcie – najwyższy czas się przyzwyczajać.

Ściśle tajne: Scenariusz „reprezentacji w TVP”

[Radziecki akademik. W tle, na trzeszczącej od starości przy każdym ruchu pryczy śpi dwudziestoletni Sasza w poplamionym, białym (przynajmniej jakiś czas temu białym) podkoszulku. Okolice pryczy całe w ekskrementach. Po szarym linoleum walają się puste, przezroczyste butelki bez etykietek. Gdzieniegdzie trzeszczą jeszcze ziarenka piasku, pozostałość – a może sentymentalna pamiątka – po legendarnym Studio Plaża]

Maciej Kurzajewski: Witam w Gościńcu Rossija, studio zlokalizowanym na dziesiątym piętrze akademika w Kursku, gdzie wraz ze specjalnymi gośćmi, którzy poruszają się w świecie wielkiego sportu jak Robert Burneika na parkiecie, a pojęcie o piłce nożnej mają takie, jak Szymon Majewski o robieniu kariery na YouTube. Dziś zapraszamy na spotkanie z mężczyzną-instytucją polskiej piłki kopanej. Wybitny aktor i jeszcze lepszy piosenkarz. Autor megahitu „Hit na mundial”. Michał Milowicz!

[Burza oklasków]

Maciej Kurzajewski: Michał, dziś zobaczymy wspólnie mecz z Niemcami. Jak myślisz, co mógł zrobić trener Nawałka, byśmy to my dziś zeszli z boiska zwycięscy?

Reklama

Michał Milowicz: Witam serdecznie wszystkich telewidzów. Mecz z Niemcami będzie wielką zagadką. Z jednej strony to wciąż aktualni mistrzowie świata, z drugiej strony już raz przecież ich pokonaliśmy. Jeśli zagramy dobry mecz, mamy szansę na dobry wynik.

Maciej Kurzajewski: Na kogo w takim razie najbardziej liczysz?

Michał Milowicz: Bez wątpienia na Roberta Lewandowskiego, strzelca czterech goli w półfinałowym meczu Ligi Mistrzów z Realem Madryt.

Maciej Kurzajewski: Dziękuję ci Michale za te fachowe opinie, widzimy się w przerwie meczu!

[Kurtyna]

[15 minut reklam]

Reklama

[Pele rzuca piłką w kamerę]

[Reklamy spółek Skarbu Państwa]

[Odcinek Piątego Stadionu. Nie, nie, dwa odcinki, ludzie to lubią!]

[Kolejne 15 minut reklam, prezydenckie orędzie do narodu wybranego. Morale strzelają do sufitu, każdy Janusz i Grażyna chwyta się za serce ręką, w której aktualnie nie trzyma giętej śląskiej z chrzanem, ze łzami w oczach (niespowodowanymi bynajmniej chrzanem) i trzyma aż do ostatnich nut „Mazurka Dąbrowskiego”]

[o ile zdążymy na hymn, bo w towarzyskim z Francją wjechaliśmy na wizję jak Deschamps już płakał pod nosem „aux armes, citoyens”]

Włodzimierz Szaranowicz: Witam w studio, gdzie dziś będziemy oglądać mecz w gronie ekspertów: Marcina Żewłakowa, piłkarza Polonii Warszawa…

Michał Żewłakow: Dzień dobry.

Włodzimierz Szaranowicz: … Tomasza Wołka, specjalisty od latynoskiego futbolu…

Tomasz Wołek: Witaj Darku, gdy tak mówisz o latynoskim, po hiszpańsku „latino”, od razu przypomina mi się Gonzalo Manita, „Latino Lover” pisały o nim argentyńskie gazety, które młodzi chłopcy za butelkę mleka rozrzucali pod domami tych, których na gazety było w Buenos Aires lat 60. poprzedniego stulecia stać. Manita, ten chłopak z perfekcyjną prawą nogą, którą wkręcał rywali w ziemię tak, że by ich uwolnić – bez korkociągu ani rusz. Niezapomniany duet z Francisco Mierdą, tym filigranowym dzieciakiem z najbiedniejszej dzielnicy Rosario, który dzięki poświęceniu harującego jak wół ojca mógł sobie pozwolić na pierwsze piłkarskie buty. Ale Gonzalo, ten słynny Gonzalo… Miał taki charakterystyczny pieprzyk pod nosem, który znikał dopiero wtedy, gdy Gonzalito szczerze uśmiechał się po wygranym meczu lub gdy wpadał w ramiona jednej ze swoich licznych kochanic. Stąd też przydomek, bo kto jak kto, ale Manito szczególnie tych drugich okazji do uśmiechu, w przeciwieństwie do tego nadętego bufona van Gaa…

Włodzimierz Szaranowicz: … oraz Władysława Jerzego Engela, apostoła futbolu, legendarnego selekcjonera Albicelestes ery Diego Armando Messiego.

Władysław Jerzy Engel: Witam państwa. Przy okazji chciałbym zachęcić do kupna nowego, w pełni ilustrowanego wydania „Futbol na tak”. Książki o którą – według moich wiadomości – oparto Narodowy Model Gry i w której wyjaśniam ponad wszelką wątpliwość, dlaczego to nie ja jestem winny porażki z Koreą w 2002 roku.

Dariusz Szpakowski: W międzyczasie zapraszamy do konkursu SMS, w którym do wygrania „Futbol na tak” z autografem trenera Engela. Prawdziwy biały kruk. Ale podyskutujmy o spotkaniu, które przed nami. Czy widzicie szanse w meczu z Niemcami?

Michał Żewłakow: Niemcy to oczywiście, rywal jak najbardziej do ogrania. W końcu…

[Ucho: Włodek, szybciej, bo z reklamami wpierdolimy się na hymn!]

Włodzimierz Szaranowicz: Dziękujemy ci Marcinie za opinię. Tomek?

Tomasz Wołek: Ach, Niemcy, oczywiście, pamiętam ich sparing z Brazylią, wtedy w reprezentacji Brazylii debiutował Dos Santos, młody chłopak, lewa noga do tramwaju, ale prawą zdążył już uczynić więcej cudów niż Jezus, którego pomnik stoi już w Rio…

Włodzimierz Szaranowicz: Mhm, dziękuję Tomku. Panie trenerze?

Władysław Jerzy Engel: Oczywiście, tak, ale musimy pamiętać, że…

[Ucho: Włodek, kurwa, już niemiecki grają]

Włodzimierz Szaranowicz: A teraz, dla złapania oddechu, chwila reklam i łączymy się z Moskwą. Halo Darku!

[wchodzą reklamy spółek Skarbu Państwa i programu 500+, potem autoreklama, 25-sekundowy trailer „Klanu”]

[…złączym sięęę z Narodem]

Dariusz Szpakowski: Wzruszające wykonanie, bo i wzruszająca chwila, dziś piłkarze reprezentacji Polski, dziś wielkie Orły, dziś oni, a za nimi cały naród raz jeszcze spróbują nawiązać do Złotej Ery Orłów Górskiego. Witamy prosto z Moskwy, gdzie Polska zmierzy się z reprezentacją Niemiec, popularnymi rojiblancos, aktualnymi mistrzami świata, w których składzie aż roi się od zwycięzców Pucharu Europy i Pucharu UEFA. Jest dziś ze mną Michał Żewłakow.

Marcin Żewłakow: Marcin.

Dariusz Szpakowski: I razem postaramy się wprowadzić Polskę w klimat stepów akermańskich, nad którymi dumnie rozciąga się Moskwa i górujący nad nią stadion Niżniki. Pan sędzia Howard Webb zerka na zegarek i za moment Marko Gece podaniem do Mario Rojca rozpocznie spotkanie.

Dariusz Szpakowski: A teraz zapraszamy do studia, gdzie nasi eksperci przeanalizują pierwszą połowę spotkania. Spotykamy się po przerwie!

[Pele rzuca piłką w ekran]

[Reklama czipsów, leków na zaparcia, przeciwbólowych i na reumatyzm (tzw. profilowanie pod odbiorcę)]

Włodzimierz Szaranowicz: Panowie, kawał dobrego futbolu za nami, a wynik 0:3 wcale nie przekreśla naszych szans w drugiej połowie.

Michał Żewłakow: Zgadza się, kawał dobrego futbolu, a po przerwie możemy jeszcze sporo pokazać.

Jerzy Władysław Engel: Nie raz i nie dwa moje drużyny odrabiały podobne straty, wystarczyła dbałość o tzw. cechy wolicjonalne, często kluczowe przy takich starciach jak dzisiejsze, starciach na styku, gdzie o wyniku decydują najmniejsze szczegóły.

[Plansza ze statystykami, w strzałach 1:16, w celnych 0:8]

Tomasz Wołek: Od razu na myśl przychodzi mi pamiętne starcie ligi boliwijskiej z sezonu 1968, teatr jednego aktora, a był nim wielki talent Carrito, syn wywodzącego się z Meksyku rolnika…

Włodzimierz Szaranowicz: Panowie, dziękujemy, musimy wracać do Moskwy, niestety studio nie może trwać 20 minut, gdy przerwa trwa tylko piętnaście, hehe…

[na stoperze włączonym przy pierwszym zdaniu Szaranowicza wynik minuta trzydzieści, nowy rekord bijący dokonania z MŚ 2014]

***

A w międzyczasie w polskich domach…

Najnowsze

Ekstraklasa

Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce

Jan Mazurek
0
Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce
Ekstraklasa

Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Patryk Fabisiak
1
Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...