Reklama

Przeżył katastrofę lotniczą, by… po 2 miesiącach zadebiutować w kadrze

redakcja

Autor:redakcja

19 kwietnia 2016, 07:06 • 2 min czytania 0 komentarzy

6.02.1958. Ekipa Manchesteru United wraca samolotem po zremisowanym 3:3 meczu z Crveną Zvezdą. Warunki są, jakie są – nie widać praktycznie nic, szaleje potworna śnieżyca. Piloci nie opanowali maszyny i wyjechali poza pas startowy. Skrzydło uderzyło w dom, kokpit w drzewo, kadłub w garaż wypełniony paliwem. Nastąpił jeden wielki wybuch. Z samolotu zostały zgliszcza. To cud, że ktokolwiek zdołał się uratować. Do tego grona należał Bobby Charlton.

Przeżył katastrofę lotniczą, by… po 2 miesiącach zadebiutować w kadrze

Jeśli Charlton wygrał wtedy drugie życie, to wykorzystał je w dwustu procentach.

Szybko otrząsnął się po tragedii i nieco ponad dwa miesiące później, 19 kwietnia, po raz pierwszy wystąpił w barwach narodowych. Okoliczności były dość sprzyjające – szkoccy kibice zebrani na Hampden Park musieli na własne oczy obserwować, jak ich reprezentacja zbiera od Anglików oklep 4:0, a wisienkę na torcie, ostatniego gola dołożył właśnie debiutant. Zresztą, Charlton miał nosa do bramek w swoich pierwszych meczach w danej drużynie – historia powtórzyła się w inauguracyjnym występie dla młodzieżówki i dla United. To był początek wspaniałej drogi. Później Charlton nastukał tych meczów 106. Bramki? 49.

Jego imię jest kojarzone z najlepszymi czasami w angielskim futbolu. Dość przyznać, że był jednym z głównych autorów największego sukcesu w dziejach reprezentacji – mistrzostwa świata w 1966 roku. Początkowo grał na lewej flance, ale dopiero jako cofnięty napastnik mógł częściej wykorzystywać swój największy atut – atomowe uderzenie. W barwach Manchesteru zaliczył 758 spotkań, strzelił 249 bramek.

Reklama

Święcił wiele sukcesów w klubie, a przy tym cały czas powtarzał o kolegach zmarłych w katastrofie – że te sukcesy osiągał właśnie dla nich, by oddać im hołd. Kiedyś wyznał: – Musieliśmy sprawić, żeby Manchester United sięgnął jeszcze po Puchar Europy, bo gdyby nie ten wypadek, to udałoby nam się to w tamtym sezonie – to nie ulega wątpliwości. Nie baliśmy się nikogo, nie było wyzwania, któremu byśmy nie dali rady.

Tak te się stało – w 1968 miał okazję wznieść w górę najbardziej prestiżowy puchar w klubowej piłce. Do dziś Charlton cieszy się ogromnym poważaniem – nadano mu tytuł szlachecki, jego nazwisko gości także w National Hall of Fame, a południowa trybuna Old Trafford jest nazwana właśnie jego imieniem. Sir Bobby Charlton. Prawdziwa legenda.

Najnowsze

Liga Mistrzów

Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Bartosz Lodko
0
Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...