Reklama

Wtorek w Lidze Mistrzów: potęgi z nożem na gardle

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 kwietnia 2016, 12:51 • 4 min czytania 0 komentarzy

Dzisiejsze mecze rewanżowe w Lidze Mistrzów miały być tylko formalnością. Scenariusz wydawał się wręcz zaskakująco prosty do wykonania: Real, po zdobyciu kilkubramkowej zaliczki w Wolfsburgu, mecz u siebie traktuje w kategoriach rozbiegania. PSG natomiast jedzie na Wyspy po to, by utrzymać zaliczkę z Paryża, bo jest już jedną nogą w półfinale. Figlarz los po raz kolejny wziął jednak sprawy w swoje ręce i dzięki temu o 20:45 zarówno w Madrycie, jak i Manchesterze, czekają nas ogromne emocje.

Wtorek w Lidze Mistrzów: potęgi z nożem na gardle

Ciężko racjonalnie wytłumaczyć to, co przed tygodniem wydarzyło się na Volkswagen-Arena. Jeszcze w pierwszych minutach wydawało się, że będzie to wieczór jak każdy inny. Ronaldo trafił do siatki po minimalnym spalonym i kwestią czasu miały być kolejne gole, tym razem zdobyte już zgodnie z przepisami i uznane. Tymczasem „Wilki” z każdą minutą się rozpędzały, a w drużynie Zidane’a najwidoczniejszy był tzw. Stojanow. Wolfsburg ostatecznie wygrał 2:0, a postawę Realu – który miał być rozpędzony po wygranym El Clásico – najtrafniej skomentować mógł tylko Zbigniew Lach.

Mamy wrażenie, że pierwszy mecz Hiszpanie zwyczajnie olali. Zlekceważyli rywala licząc na to, że prędzej czy później i tak coś do sieci wpadnie. Gdy plan jednak tak bardzo wymknął się spod kontroli – kompletnie nie potrafili zareagować. Dziś wyjdą wściekli, z pianą na pyskach, chcąc za wszelką cenę udowodnić, że ubiegłotygodniowy blamaż to tylko jakiś niewytłumaczalny wypadek przy pracy. A umówmy się – nawet mimo zwycięstwa w pierwszym meczu, Wolfsburg to wciąż ósma drużyna ligi niemieckiej, która w ostatnich czterech kolejkach zgromadziła raptem dwa punkty.

Jeśli zawodnicy VfL z wyjazdu do Madrytu chcą wynieść coś więcej niż tylko bagaż kilku goli, być może powinni się skontaktować ze swoimi kolegami po fachu z Schalke. Ci przecież przed rokiem potrafili na Santiago Bernabeu wykorzystać słabostki gospodarzy i nie tyle nawet uniknąć rozstrzelania, co wręcz samemu zamienić się w oprawcę. 4:3 koniec końców awansu nie dało, ale dziś każdy strzelony przez „Wilków” gol może być na wagę złota. A w końcowy sukces wierzy choćby niemiecki Bild, który dziś częstuje nas takim wymownym tytułem. Tłumaczyć nie trzeba.

kKna9NC
W międzyczasie obie drużyny rozegrały po kolejce ligowej. „Królewscy” w starciu z Eibar w pierwszej połowie urządzili sobie trening strzelecki, a w drugiej postanowili się nie nadwyrężać i przerzucić na grę w dziadka. Pewne trzy punkty i jakby zapowiedź tego, co czeka dziś Wolfsburg. Ten sam Wolfsburg, który po ograniu Realu nie sprostał, również na własnym stadionie, FSV Mainz. 1:1, a goście mogli ten mecz wygrać, bo parokrotnie podopiecznych Heckinga ratował Casteels.

Reklama

Pisaliśmy już to samo co prawda przed tygodniem, ale nie wierzymy w aż takie cuda. Nie jesteśmy nawet w stanie wyobrazić sobie tego, że Real Madryt odpada dziś z walki w Lidze Mistrzów po dwumeczu z Wolfsburgiem. Można szukać mocnych stron Niemców, przekonywać, że dobrym obrońcą jest Naldo, a z przodu szumu narobi Draxler, ale to wszystko na nic. Hiszpanie są po prostu kilka klas wyżej, a dobrze też wiemy na co stać ich, gdy są podrażnieni. Arnold nigdy nie będzie Modriciem, a Schürrle Ronaldo. Kilkubramkowe zwycięstwo to coś, czego dziś oczekują od Realu wszyscy.

***

W lidze idzie im przeciętnie, by nie powiedzieć słabo. Od trzech miesięcy wiedzą, że aktualny trener żegna się z klubem, a jego miejsce zajmie nowy, który zaprowadzi całkiem inne porządki. W Champions League od paru lat nie potrafili się przebić do kluczowych faz. A to wszystko mimo horrendalnych sum, które rokrocznie pozostawiają na rynku transferowym.

Aż w końcu trafiła kosa na kamień. Manchester City – bo o tej drużynie mowa – trafił na PSG. Dwa projekty, których fundamenty wyłożone są banknotami, w końcu spotkały się ze sobą w bezpośrednim pojedynku. PSG od początku było faworytem, bo przecież nie dość, że w Europie potrafi błysnąć, to jest też już mistrzem Francji. Ubiegłotygodniowy pojedynek z City był jednak – podobnie jak ten Wolfsburga z Realem – kumulacją absurdów. Najpierw między innymi karnego nie wykorzystał Ibrahimović, by już po paru minutach strzelić chyba najłatwiejszą bramkę w swojej karierze. Ostatecznie skończyło się 2:2 i dziś – jakkolwiek patrzeć – w lepszej sytuacji są Anglicy.

afQd0ov
Paryżanie by zapewnić sobie awans, muszą dziś wygrać, bo trudno za prawdopodobny uznać wynik 3:3, 4:4 i tak dalej. W weekend znów odstawili kolejnego rywala, choć na boisku zameldowali się w składzie, w którym niektóre nazwiska mówiły nam mniej więcej tyle, co nazwy czarnogórskich zespołów siatkarskich. W tym samym czasie City ostatecznie wymęczyło 2:1 z West Bromem, ale ten mecz tylko potwierdził wszystkie problemy, z którymi zmaga się Manuel Pellegrini. Nawet mimo wielu gwiazd światowego pokroju w zespole, Manchester ma problem z tym, aby złapać ten luz i fantazję w swojej grze, a takich rywali jak WBA po prostu rozszarpywać.

Mimo niekorzystnego remisu na Parc des Princes, faworyta upatrujemy jednak we Francuzach. Ten wielki potencjał ofensywny, wspierany niezwykle mobilną i skuteczną linią pomocy jest gwarancją stworzenia sobie choćby kilku dogodnych sytuacji w meczu. No i Zlatan Ibrahimović. Po części za przestrzeloną jedenastkę zrehabilitował się golem wyrównującym, ale nie mamy wątpliwości, że i sam 34-letni Szwed czuje, że jeśli chce w końcu w swojej zawodowej karierze zasmakować zwycięstwa w Champions League, dużą odpowiedzialność musi wziąć na swoje barki.

Reklama

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...