Reklama

Pitbull, pirania i rekin. Urodziny słynnego okularnika

redakcja

Autor:redakcja

13 marca 2016, 12:27 • 2 min czytania 0 komentarzy

1999 rok. Edgar Davids słyszy od lekarza słowa, które musiały wywołać najczarniejsze (dosłownie) myśli. „Masz jaskrę, twoja kariera jest zagrożona”. To nie było pokłosie wypadku samochodowego, który Holender wówczas spowodował na jednej z włoskich autostrad – a taką teorię kolportowała prasa. Nie, ze wzrokiem Edgara faktycznie było coś nie tak. Potrzebna operacja? Lekarze byli zdania, że początkowo wystarczy standardowa terapia. Przepisali krople do oczu, Davids wystąpił w trzech meczach (nawet strzelał w nich bramki), ale objawy nie ustępowały. Nadal niedowidział. Pod znakiem zapytania przez moment stanęła nawet jego kariera – jaskra może bowiem doprowadzić do stanu, w którym piłkarz czułby się jak podczas „karnego w ciemno w Turbokozaku”.

Pitbull, pirania i rekin. Urodziny słynnego okularnika

Żartów nie było – operacja okazała się jednak konieczna. Tym bardziej, że korzystanie z kropli wzbudziło kontrowersje podczas… kontroli dopingowej. U holenderskiego pomocnika wykryto nandrolon, substancję znajdującą się na liście zakazanych środków. Kary uniknął, komisja przyjęła jego wersję. Davids zabieg przebiegł pomyślnie, mógł kontynuować karierę, ale musiał jakoś zabezpieczyć oczy przed światłem i uderzeniami przeciwników. Na jego oczach pojawiły się okulary. Piłkarz w binoklach? Tego jeszcze nie było.

Powiedzmy sobie szczerze – dziś po latach mówisz „Edgar Davids” i najpierw przed oczami masz te słynne okulary. Zupełnie zapominamy, że to był przecież mega osobliwy piłkarz. No bo czy pamiętacie w historii futbolu drugie takie połączenie cech Korzyma i Janoty walczaka i technika? Davids to gość, który w dziadku był równorzędnym partnerem dla Ronaldinho czy Zidane’a, a jednocześnie z powodzeniem zbijał piątki z ludźmi pokroju Gattuso czy De Jonga. Z jednej strony był twarzą reklamówek Nike, z drugiej – dorobił się dość osobliwych ksywek, dobitnie pokazujących jego nastawienie do piłki. Pirania. Rekin. Pitbull.

On nie odbierał piłki, on ją wyszarpywał. Biegał za rywalami, atakował ich swoimi małymi nóżkami, przecinał akcje jak jakiś lider drużyny League One, a po chwili biegł z piłką na bramkę przeciwnika i prezentował repertuar rulet, markowania zwodów, przekładanek. W środku pola czuł się jak w domu, oddech rywala na plecach nie robił na nim żadnego wrażenia. Nawet sam kilka lat temu przyznał, że (mimo ponad 35 lat na karku!) nadawałby się do Barcelony z Busquetsem i Mascherano. Piłkarsko może czuć się spełniony – w CV (nie licząc klubów u schyłku kariery) ma wpisane same duże marki. Ajax, Milan, Juventus, Barcelona, Inter, Tottenham. Ciągle w topowych klubach, ale Ligę Mistrzów zdobył tylko raz – grając jeszcze w Amsterdamie.

Dziś obchodzi swoje 43 urodziny. Chętnie pooglądalibyśmy jeszcze Davidsa na boisku. Połączenie waleczności, techniki i wyrazistości? Tak, to była bomba wybuchowa.

Reklama

***

PS Szerszą historię Edgara Davidsa możecie przeczytać w archiwalnym tekście Leszka Milewskiego. Szczerze polecamy. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...