Reklama

Starzyński i Wolski przestrogą dla Lipskiego i Kapustki

redakcja

Autor:redakcja

29 lutego 2016, 14:47 • 3 min czytania 0 komentarzy

Oglądając ostatnią kolejkę Ekstraklasy, zastanawialiśmy się, czy powinniśmy się radować, że tacy piłkarze wreszcie wrócili do naszej ligi, czy wręcz przeciwnie – czy nie powinniśmy być tym faktem przerażeni. Dwa mecze. Wisła – Podbeskidzie oraz Cracovia – Zagłębie. Pozornie typowa ligowa młócka, po której nie można się spodziewać zbyt wiele. Ale tylko pozornie, bo w obu meczach wystąpili dwaj goście, którzy potrafią coś więcej. Którzy – a co, taka brutalna prawda – w tej naszej swojskiej lidze pokazują nawet czasem magic touch. Zagranie, które może odmienić losy meczu. Przesada? Na pewno nie w ostatni weekend.

Starzyński i Wolski przestrogą dla Lipskiego i Kapustki

Pisanie o Wolskim i Starzyńskim przez ostatnie miesiące przypominało znęcanie się nad słabszym. Kopanie leżącego, który nawet nie podejmował próby podniesienia się. Obaj – wydawać się mogło – dokonali słusznego wyboru. Trafili do przeciętnych klubów w lidze silniejszej niż polska, ale natychmiast zostali przetrawieni i wypluci. Oto ligowy dorobek obu panów z jesieni:

Starzyński (Lokeren) – 342 minuty, 9 meczów, 0 goli, 0 asyst
Wolski (Mechelen) – 516 minut, 11 meczów, 0 goli, 1 asysta.

Nie ma już nawet sensu szukać dobitnych określeń na podsumowanie tego belgijskiego okresu Rafała i Filipa. Liczby mówią wszystko. Niepokoi natomiast – tym bardziej z dzisiejszej perspektywy – to, dlaczego nie udało im się tam przebić. Obaj okazali się za mało dynamiczni, mobilni i zaangażowani, by móc coś znaczyć w Belgii. Wolski gdzieś po drodze zatracił tę iskrę z Legii, a Starzyński zawsze był człapakiem. Człapakiem o sporych umiejętnościach technicznych, ale jednak spacerowiczem, co oczywiście na Jupiler Pro League nie wystarczyło.

Dlaczego jednak piszemy, że dziś jest to szczególnie niepokojące? Bo Wolski wraca do Polski, praktycznie z samolotu wskakuje do pierwszego składu Wisły i po trzech latach niebytu – Jodłowiec rozegrał więcej minut w poprzednim sezonie niż Rafał przez całą karierę! – chłopak okazuje się najlepszym piłkarzem Białej Gwiazdy. Oczywiście, że Wisła jest na skraju upadku i potrzebowała dziesiątki jak na gwałt, ale… z ręką na sercu, ilu z was podejrzewało, że Wolski z miejsca wniesie aż tyle? To nie był jakiś one man show w wykonaniu 23-latka, ale żaden z ofensywnych zawodników Wisły nie dał tyle co on. Po trzech latach wyjętych z życiorysu.

Reklama

Starzyński? To samo. Facet wraca przetyrany przez życie w Mechelen i okazuje się BEZWZGLĘDNIE najbardziej wartościowym piłkarzem Zagłębia. Trzy mecze – gol i dwie asysty. Do tego duże zagrożenie przy stałych fragmentach i sporo ciekawych, otwierających podań. Nie chcemy zbyt daleko wybiegać w przyszłość, ale pomiędzy Filipem a jego kolegami jest dziś taka różnica w umiejętnościach, że kwestią czasu wydaje się, kiedy Zagłębie całkowicie oprze się właśnie na nim i uzależni grę od Starzyńskiego. Tego samego Starzyńskiego, na którego nikt w Lokeren nie mógł patrzeć. Nikt też specjalnie z nim nie rozmawiał, ale to już inna kwestia, że Filip znał tylko dwa języki obce. Czyli te, które ma w butach.

Takich przykładów było zresztą więcej. Semir Stilić przepadł na Ukrainie, Turcji, teraz odcina kupony na Cyprze, a w Polsce był jednym z najlepszych piłkarzy ligi. Daniego Quintanę odpalono nawet w Arabii, a dziś grywa w Azerbejdżanie. Z tym większą niepewnością będziemy spoglądać na dalsze losy kolejnych dziesiątek na potencjalny eksport, czyli Patryka Lipskiego i Bartka Kapustki. Obaj rozpoczęli podobnie jak Starzyński i Wolski. Czyli już są wiodącymi postaciami swoich klubów, może nawet najlepszymi ich zawodnikami, ale mimo wszystko jeszcze nie można stwierdzić, że spokojnie podbili ligę i ich obecność z miejsca gwarantuje punkty (tak było przecież w przypadku Stilicia!). 

Dlatego niech za każdym razem, gdy Lipskiemu lub Kapustce zaczną się w Ekstraklasie odrywać nogi od ziemi, ktoś z ich bliskich – rodzina lub agent – zaprosi ich do klawiatury i wklepie nazwisko „Starzyński” lub „Wolski”. Lepszej przestrogi nie będzie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...