Polscy kibice Serie A mogli dziś zacierać ręce, bo na jednym boisku znalazło się w jednym momencie aż trzech rodaków – dwóch niepokornych bramkarzy (Skorupski i Szczęsny) oraz chłopak, który w ostatnim czasie słyszał w swoim kierunku głównie ciepłe słowa (Zieliński). Po tym meczu możemy mieć jednak lekkie deja vu. Jesienią w meczu wspomnianej trójki padł identyczny wynik, 3:1 dla Romy.

Zagrała cała trójka, ale żaden z piłkarzy nie będzie po tym meczu skakał pod sufit. Jeśli ktoś pompował się na dziś bardziej niż zwykle – to na pewno Skorupski. Niby stał między słupkami Empoli, ale jednak równolegle… walczył o skład Romy, z której wysłano go na wypożyczenie. Jeśli wpadł na pomysł, że wystarczy pobawić się w mały sabotaż i już będzie można wracać do Rzymu – no to się pomylił. Oddajmy uczciwie – przy pierwszym trafieniu (rogal El Shaarawy’ego z dystansu) zbyt wiele do powiedzenia nie miał, ale już przy drugim (dobitka Pjanicia po wolnym strzelonym w mur) wydaje się, że mógł zareagować nieco szybciej. Lepiej zachować się można było także przy ostatniej bramce, będącej już tylko gwoździem do trumny. Salah ni to podawał, ni to strzelał, Skorupski zbyt lekko odbił piłkę w bok, a z prezentu skorzystał El Shaarawy i wbił ją do prawie pustej bramki. Uczciwie należy przyznać, że przysnęła także obrona – jeśli istniałaby jakakolwiek asekuracja, ta piłka zamiast w siatce mogła znaleźć się gdzieś w sektorze D2.
Co zepsuło wieczór Szczęsnemu? Przy wpuszczonej bramce zrobił wszystko tak jak należy – chciał wypiąstkować piłkę po dośrodkowaniu, i to mu się udało – ale zrobił to na tyle niefortunnie, że walnął wprost w Zukanovicia, zaliczając asystę przy samobóju. Winić Polaka nie ma sensu – sytuacja była na tyle dynamiczna, że nie miał szans przewidzieć, jak zachowa się jego obrońca i że dostanie w twarz akurat w taki sposób. Pech. Zwykły pech.
Jak wypadł Zieliński? Raczej bezbarwnie. Wyróżnił się tym, że przebiegł najwięcej kilometrów, a z boiskowych sytuacji raz otarł się o asystę. Ujmijmy to tak – gdyby Maccarone był Zlatanem, gola z tej przewrotki pewnie by strzelił. Tak czy inaczej – Polak świetnie wypatrzył go w polu karnym. Miał możliwość, żeby zagrać o wiele bardziej oczywistą piłkę, ale tego nie zrobił, za co należy przyklasnąć.
Brawa należą się także Romie, która wygrała swój szósty mecz z rzędu. O ile ktoś może krytykować Spalettiego za to jak obchodzi się z Tottim, o tyle wyniki z pewnością go bronią.