Reklama

Raport Weszło: Śląsk bez Flavio? Czarno to widzimy…

redakcja

Autor:redakcja

04 lutego 2016, 13:56 • 5 min czytania 0 komentarzy

Śląsk Wrocław 2015 – bezsprzecznie to jeden z większych zjazdów, jakie oglądaliśmy w ostatniej dekadzie w Ekstraklasie. Drużyna, która poprzedni sezon kończyła tuż poza podium (sic!), stała się kompletnie bezbarwnym zlepkiem przypadkowych postaci ubranych w zielone koszulki. Brak stylu, brak agresji, brak ludzi na trybunach – absolutna bylejakość. Jeśli wiosną dalej będą brodzić w marazmie, pierwsza liga w końcu pociągnie ich za kostki i utoną. Ale czy to byłaby wielka strata dla polskiej piłki? Czy ktokolwiek – poza kibicami – płakałby za nimi po nocach? No właśnie.  

Raport Weszło: Śląsk bez Flavio? Czarno to widzimy…

Powiedzmy sobie to szczerze: jeśli jesiennego Śląska chciało się oglądać, to chyba tylko do snu. Błyskawiczne ululanie gwarantowane. Tadeuszowi Pawłowskiemu  – mimo że ciągle strzelał uśmieszkami – sytuacja wymknęła się spod kontroli i do gaszenia pożaru ściągnięto Romualda Szukiełowicza. Ale to jeden z tych szkoleniowców, którzy zamiast zapobiec katastrofie równie dobrze może tylko podlać ten ogień benzyną.

Bez niego ani rusz

Widzieliśmy jesienią tylko jednego gościa, który gwarantował finezję w tej smutnej jak Mielno zimą drużynie. Flavio Paixao. Pięć goli, pięć asyst, jedno kluczowe podanie na 21 bramek strzelonych przez Śląsk. Portugalczyk przystawił swój stempel przy ponad połowie (!) trafień ekipy z Wrocławia, która bardzo często obierała strategię „podaj do Flavio, niech on się martwi”, a ten – co tu dużo mówić – z takimi zmartwieniami radził sobie doskonale. Spektakularnej rundy może i nie zaliczył (szczególnie w porównaniu do poprzedniego sezonu), ale najzwyczajniej w świecie wyprzedzał o lata świetlne tę bandę wrocławskich szaraków.

Piąta kolumna

Reklama

I właśnie dlatego, że wesoły Portugalczyk ciągnął grę Śląska za uszy, trzeba tu wyróżnić naczelnego sabotażystę Dolnego Śląska, Romualda Szukiełowicza. No bo nie da się ukryć, że wysyłanie Flavio Paixao do gry ze studentami to (zważywszy szczególnie na bilans zysków i strat, który po ewentualnym spadku mógłby się okazać bardzo bolesny) wręcz działanie na szkodę spółki. Nasze zdanie na ten temat znacie – obrażanie się na piłkarza, bo podpisał kontrakt, to jakieś średniowieczne zwyczaje i w poważnej lidze w ogóle nie powinniśmy o takich rzeczach nawet rozmawiać. No, ale nasza liga jest równie poważna co Grzegorz Halama.

Naczelny ananas

Marcel Gecov. Na razie wiemy o nim tyle, że może zagrać wszędzie, bo rzucano go i na środek ataku, i na „dychę”, i na „ósemkę”, i na skrzydło… Mamy nadzieję, że trener Szukiełowicz będzie czerpał z jego uniwersalności garściami i przy okazji zaangażuje go do naprawiania kranów, mycia samochodów, może też zrobić z niego klubowego kierowcę. Wszystko lepsze niż nabieranie ludzi.

Ręce na kołdrę

Wzmocnienia, które – przynajmniej na papierze – wyglądają nieźle. Riota Morioka już teraz przynosi Śląskowi zyski, podobno klubową skrzynkę zapychają maile z Japonii z pytaniami, jak można kupić jego koszulkę. Sam transfer wydaje się dość sensowny. Wiek, liczby, przeszłość – wszystko się zgadza, nie przychodzi do nas japoński szrot, ale gość, który na serio ubzdurał sobie, że zrobi karierę w Europie. Kto poza tym? Lasza Dwali, który ostatnie dwa lata może uznać za zbieranie doświadczeń spisać na straty, ale przecież jako osiemnastolatek rozegrał pełny sezon na środku obrony w Skonto Ryga, co jest dobrą rekomendacją. Andras Gosztonyi? Do niego podchodzimy z lekką rezerwą, bo niby sporo grał, to fakt, ale liczby notował takie sobie. Taki Lovrencsics przed wyjazdem z ligi węgierskiej zwyczajnie zjadał go na śniadanie.

Trener (+przewidywana data zwolnienia):

Reklama

Szukiełowicz to taki trener, którego piłkarska szatnia nie lubi. Przede wszystkim – daje w kość. Po drugie – ma dziwne zasady. Po trzecie – ma swoje dość archaiczne metody (obozy w górach, ankietki), które wcale nie muszą pozytywnie wpływać na jego autorytet. No i jest z innej bajki. Strzelamy, że w okolicach maja któryś z piłkarzy Śląska udzieli wywiadu, w którym padną frazy „Szukiełowicz to żaden trener”, „trenował nas tak naprawdę Sztylka”, „Foto-Higiena Gać”, „średniowiecze” i „dopóki piłka w grze…”. Szukiełowicz będzie już wtedy przeglądał gazetki w domowym zaciszu i przeglądał oferty z Piasta Żmigród, Ilanki Rzepin i Polonii-Stal Świdnica.

Wyjściowa jedenastka

slask

Ciekawostka z InStat

Największy zarzut do piłkarzy Śląska po obejrzeniu ich wyczynów zwykle był jeden – apatyczność. Brak walki, boiskowa obojętność. I to znajduje poniekąd potwierdzenie w statystykach. Wrocławianie najczęściej z całej stawki przegrywali pojedynki z piłkarzami rywali.

Pojedynki w powietrzu: 27 wygranych na 56
Pojedynki na ziemi: 64 wygrane na 136
Pojedynki w obronie: 46 na 95 (one mogą dziwić najbardziej, bo przecież zdarzało się, że na boisku przebywało siedmiu nominalnych zawodników defensywnych)
Pojedynki w ataku: 44 na 97

Nie powiemy, że dali się ogrywać jak dzieci we mgle, no ale jednak na tle konkurencji to ich robiło się w bambuko najłatwiej.

Optymistyczny scenariusz

Piłkarze w prywatnych rozmowach rozjeżdżają Szukiełowicza, sąsiedzi co poniektórych przyłapują ich, jak nie mogą wejść po schodach po treningu, jak bumerang powraca porównanie do „pana od WF-u”. Ale punktują jak za starych dobrych lat jak całkiem jeszcze nie tak dawno temu. Choć wielu z nich będzie Szukiełowicza przeklinać, a wiosną cały czas będzie mieć przed oczami żarciki i ogólny luzik Pawłowskiego, wdzięczni mu będą dopiero po latach. Śląsk wejdzie do grupy mistrzowskiej, gdzie Szukiełowicz ogra kilku młodych chłopaków.

Pesymistyczny scenariusz

Śląsk spada z ligi. Nierealne? A dla nas całkiem możliwe. Wrocławianie nadal grają piach, zachwycone ich stylem będą tylko ośmioletnie dzieci, ze stołka w końcu leci trener, a w jego miejsce ląduje Zdzisław Podedworny, który niczego wielkiego nie zwojuje. – Było już za późno, nie dało się tego uratować – powie w mediach po sezonie, doda coś o „długofalowej wizji odbudowy” i rozsądniejsi kibice wcale nie będą mu tego mieli za złe. Po dwóch latach Śląsk ponownie przywita się z Ekstraklasą. Wytęsknieni mieszkańcy tłumnie przyjdą na mecz w liczbie 7000 sztuk.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...