Hit wieczoru? Chcielibyśmy zapowiadać ten mecz jak pojedynek tytantów, dwóch drużyn, które grają o wszystko, strzelają masę bramek i po ostatnim gwizdku wystawiają swoim kibicom kilkadziesiąt skierowań do kardiologa. Ale trudno pominąć fakt, że Watford i Chelsea zajmowały przed wtorkowym spotkaniem 10. i 14. miejsce w Premier League. Cytując klasyka – życia nie oszukasz.

Pierwsza połowa? Głównie Odion Ighalo, który najpierw wysłał poważny sygnał ostrzegawczy strzałem głową, a potem kilkoma akcjami postraszył Terry’ego i Zoumę. Courtois musiał mocno uwijać się w bramce. Będący po drugiej stronie boiska Gomes mógł poprosić o podstawienie krzesła. Dobrze patrzyło się na gospodarzy, ale ten sezon zdążył nas już przyzwyczaić do tego, że częściej niż The Blues podobają się ich rywale. Chelsea próbowała pressingu, Watford wychodził spod niego kilkoma podaniami i parę razy rozgrywał swoje tak, że można było przestać przecierać oczy, żeby nie zasnąć.
Tuż przed wybawieniem przerwą grę próbowali rozruszać niezawodny Diego Costa i Paredes, ale ich starcie i wzajemne prowokowanie było z gatunku tych lekkich (ktoś myślał, że chodzi o coś związanego z piłką?). Na tyle lekkich, że wystarczyło chwilę popatrzeć z politowaniem, a później dać im po żółtej kartce.
Druga połowa miała kilka momentów, ale wyglądało to tak, jakby 0:0 było rezultatem idealnym dla wszystkich. Zmarnowana okazja Ivanovicia z końcówki spotkania? Jeszcze przed meczem wydarzyło się coś, co może z nią rywalizować.
Watford’s mascot has moves! https://t.co/dRjzv1dWPz
— 101 Great Goals (@101greatgoals) luty 3, 2016
Dobrze, w końcówce słabnący z minuty na minutę Watford ratował Heurelho Gomes, który zaliczył kapitalną interwencję po strzale głową Costy. Zawodnik meczu, kolejne czyste konto i zarazem następna historia o tym, jak piłkarze potrafią się odrodzić. Kilka lat temu w Tottenhamie zaliczał kiks za kiksem, tułał się po wypożyczaniach, złamał rękę… no i wrócił z dalekiej podróży.
Akcja z końcówki nie zatarła jednak całego obrazu meczu.
Czy Chelsea Hiddinka wygląda lepiej od Chelsea Mourinho? Niespecjalnie. Jeśli miał zacząć się wielki marsz w stronę szczytu tabeli, to przed wyruszeniem w drogę ktoś nawkładał piłkarzom do plecaków kamieni. Plus jest taki, że The Blues wciąż pod wodzą Holendra nie przegrali, ale chyba nie do końca o to chodziło.
***
Aaron Lennon strzela, Tom Cleverley asystuje? Gdyby ktoś w ogóle przyjmował takie zakłady, można byłoby się tutaj nieźle obłowić. Jeśli trafianie do siatki ma jakiś walor terapeutyczny, być może już niedługo zapomnimy o tym, w jak ekspresyjny sposób skrzydłowy okazywał nie tak dawno swoją radość.
W co gra Newcastle? Naprawdę trudno to odkryć, ale na mecz z Evertonem Sroki pojechały jak na ścięcie. I doczekały się. W sumie nie ma się co dziwić, kiedy grę ofensywną opiera się na Androsie Townsendzie, który w rezerwach Tottenhamu zauroczył klub z Newcastle na tyle, że wyłożyli na niego 12 milionów funtów, a mózgiem drużyny jest Jonjo Shelvey. Jednobramkowe prowadzenie rywali najwyraźniej było niewystarczające, więc zawodnicy gości postanowili sprezentować im dwa karne w końcówce, oba wykorzystane przez Rossa Barkleya. Drugi z nich – bajka.
Ross Barkley Fantastic Panenka Penalty vs… przez wittyfutty
Radość piłkarzy Evertonu z wygranej i zbliżenia się do górnej części tabeli psuje tylko jedna rzecz – piłkarze Newcastle byli w tym meczu zesrani jak pies w Sylwestra.