Reklama

Na pomoc Śląskowi Wrocław idzie… mister ligi węgierskiej

redakcja

Autor:redakcja

15 stycznia 2016, 10:46 • 3 min czytania 0 komentarzy

Do Śląska Wrocław przybył właśnie ktoś, kto ma być remedium na ofensywną biedę zespołu. Andras Gosztonyi podpisał umowę na dwa lata, ale od razu uprzedzamy: jeśli upatrujecie w nim nowego Nikolicia albo chociażby Lovrencsicsa to możecie się lekko naciąć.

Na pomoc Śląskowi Wrocław idzie… mister ligi węgierskiej

Kim więc jest 25-letni Węgier? – Jestem atakującym pomocnikiem. Myślę, że moją najlepszą pozycją jest ta za plecami napastnika. Dużo grałem również na lewym skrzydle i w tych dwóch rolach na pewno czułbym się najlepiej – przedstawia się na łamach oficjalnej strony klubu. To naprawdę ciekawe – lubi grać za napastnikiem, a szczerze mówiąc, znamy piłkarzy, którzy mają podobne (albo lepsze) statystyki, grając przed bramkarzem. Spójrzmy na ostatnich pięć sezonów w mizernej lidze węgierskiej.

Sezon 2015/16 – 18 meczów, 0 goli, 0 asyst

Sezon 2014/15 – 32 mecze, 3 gole, 8 asyst

Sezon 2013/14 – 31 meczów, 3 gole, 5 asyst

Reklama

Sezon 2012/13 – 24 mecze, 1 gol, 1 asysta

Sezon 2011/12 – 23 mecze, 1 gol, 4 asysty

Poza jednym sezonem, w którym wykręcił w miarę konkretny wynik Węgier nie ma za bardzo się czym chwalić. Gdyby jakiś klub pofatygował się do niego jeszcze przed sezonem 2011/12, można byłoby podejść do sprawy optymistycznie. Teraz to już trochę odgrzewany kotlet, ale z drugiej strony nie tacy się u nas przebijali.

Fakty są takie, że gość ma 25 lat i idzie do szóstego klubu w dorosłej karierze. Wcześniej tułał się pomiędzy zespołami węgierskimi, od Videotonu po MTK Budapeszt, w międzyczasie odbył brutalną weryfikację we włoskim Bari, gdzie jedynym sukcesem – o ile tak to można nazwać – było 18 minut odbębnione w meczu z Juventusem. Do Wrocławia przyjeżdża z szóstej drużyny w lidze o mało wdzięcznej nazwie – Szombathelyi Haladás. Nie trzeba nawet dodawać, że nie jest to ekipa wirtuozów, tylko raczej nudziarzy, którym zdobywanie goli przychodzi mniej więcej tak łatwo jak Przybeckiemu i Danielakowi zaliczanie asyst.

Reklama

Za małolata to wszystko wyglądało u Węgra lepiej. Co prawda Gosztonyi wolał grać w kosza niż w piłkę (ostatecznie ojciec go przekonał), ale początki miał całkiem ciekawe. Na przykład w 2008 roku pojechał z reprezentacją U-19 na mistrzostwa Europy do Czech, ocierając się tam o finał. To znaczy byłaby szansa na decydujące starcie, ale w ostatniej minucie przy wyniku 0:1 w stuprocentowej sytuacji obił poprzeczkę. Rok później na MŚ U-20 zajął za to trzecie miejsce. Był moment, że interesował się nim Everton, a w Newcastle odbył nawet parę treningów obok Michaela Owena. Ostatecznie wszystko to poszło jak krew w piach.

W ostatnich kilku latach na lokalnym podwórku piłkarsko specjalnie się nie wyróżniał, w pierwszej reprezentacji oczywiście też nie zagrał, ale za to wygrywał plebiscyty na najprzystojniejszego piłkarza w lidze w głosowaniach kobiet. W kraju panuje o nim opinia, że znacznie bardziej preferuje luźno-imprezowy, aniżeli sportowy tryb życia. Czyli w Śląsku mógłby zostać sukcesorem Mraza, Diaza bądź Pietrasiaka – warto u wrocławskich działaczy docenić kontynuowanie wieloletniej polityki. Sam Gosztonyi zadbał już o to, by odpowiednio się wprowadzić do zespołu. W jednej z pierwszych wypowiedzi stwierdził, że jest zmęczony po testach.

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

0 komentarzy

Loading...