Reklama

Kolejny faraon wyrusza podbić Premier League. Będzie sukces czy znowu wtopa?

redakcja

Autor:redakcja

03 stycznia 2016, 19:52 • 5 min czytania 0 komentarzy

Egipt to bardziej peryferia piłkarskiego świata, aniżeli wylęgarnia talentów, o których później rozprawia się przy piwie do późnych godzin nocnych. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że od święta uchodzą stamtąd perełki. Kimś takim może być Mohamed Elneny. Mówi wam już coś to nazwisko, prawda? I słusznie. W minionym roku cztery razy klepnął Lecha Poznań wraz ze swoimi kumplami z Bazylei, a teraz zamierza postawić krok do przodu, bo kolejnym przystankiem w jego karierze ma być Arsenal Londyn. Testy medyczne – oczywiście zdane, pozostało jeszcze tylko do zdobycia pozwolenie na pracę w Wielkiej Brytanii. Potem będzie można już tylko skupić się na futbolu.

Kolejny faraon wyrusza podbić Premier League. Będzie sukces czy znowu wtopa?

Ale od początku, bo zanim nadszedł Elneny wkroczył na salony, musiał przebrnąć przez szlak pełen wybojów. Cokolwiek by nie powiedzieć, życie go nie rozpieszczało. Już jako nastolatek musiał wychowywać się bez matki, która zmarła. Obowiązek utrzymania rodziny, w której było czworo dzieci (on, brat i dwie siostry) spadł na ojca, który garstkę pieniędzy przynosił z pracy trenerskiej w klubie z rodzinnej, położonej około trzydziestu minut drogi od stołecznego Kairu Mahalli. Rodzinny koszmar to nie wszystko, bo równie tragiczne tło do niego stanowiła sytuacja społeczno-polityczna w kraju. Egipt za dyktatorskich rządów prezydenta Hosniego Mubaraka bynajmniej nie był wymarzonym miejscem do życia na ziemi. Liczne protesty, po których śmierć zbierała krwawe żniwo stały na porządku dziennym. Jego sytuacja piłkarska? W najbardziej utytułowanym klubie, Al-Ahly Kair, pierwszej drużyny nie powąchał. Grał tylko w mniej znanym zespole, El Mokawloon. Nazwa drużyny nie mówi zbyt wiele, choć przewinął się przez nią bliski przyjaciel Elneny’ego, Mohamed Salah. Jedynym sensownym rozwiązaniem było wsiąść w pierwszy lepszy samolot do Europy i najlepiej nie wracać.  W 2013 roku zgłosiło się FC Basel i… chyba nie można tego nazwać inaczej niż wygraniem losu na loterii. Najpierw półroczne wypożyczenie, potem już transfer definitywny. Z całą resztą poszło z górki.

Dobry start w nowej rzeczywistości to po części zasługa wspominanego już Salaha. Wcześniej razem grali na IO w Londynie w 2012 roku, przebrnęli tę samą ścieżkę kariery, tyle że obecny pomocnik Romy poniekąd przetarł mu szlak: pomógł wprowadzić się do szatni w Basel, był łącznikiem w kontaktach z zarządem.  – Był dla mnie jak brat. Kiedy opuszczałem Egipt, mówiłem tylko po arabsku, więc Mohamed służył mi jako tłumacz. Z drugiej strony stanowił dla mnie… barierę w kontaktach z pozostałymi piłkarzami. Po jego odejściu do  Chelsea stałem się nawet lepszy, bo zacząłem się uczyć angielskiego, co pomogło mi pogłębić relacje z kolegami z zespołu, zarządem czy sztabem szkoleniowym. – podkreślił w jednym z nielicznych wywiadów udzielanych w Szwajcarii.

W nowym kraju co prawda wywiadów zbyt wielu nie udział, ale jeśli już spotykał się z dziennikarzami, to na każdym kroku starał się podkreślać, że w Szwajcarii jego życie uległo totalnemu przeobrażeniu. O przeszłości i sytuacji w ojczyźnie wolał nie rozmawiać, choć przekonywał, że nie wynikało to ze strachu. Najczęściej jednak ucinał temat, zanim ten się jeszcze dobrze pojawił. – Nie rozmawiam o polityce i nie chodzi o to, że się boję, ale nie mówię o tym ani w mediach, ani w życiu prywatnym. Nawet z tatą nie rozmawiam o polityce, wolę rozmawiać o futbolu. Nie wiem dokładnie, jaka jest sytuacja w Egipcie, bo w telewizji zamiast polityki oglądam filmy – mówił piłkarz pochodzący Kraju Faraonów.

Screen Shot 01-03-16 at 07.50 PM

Reklama

Jak sytuacja wygląda dzisiaj? Za nim dopiero 23 lata i trzy tytuły mistrza Szwajcarii na koncie, prywatnie żona i dziecko, za to przed nim prawdopodobnie próg wielkiej kariery.

Wątpliwości, czy wyjeżdżać już teraz, a może jeszcze pół roku przeczekać? Nic z tego. Jeśli w słuchawce słuchać głos Arsene’a Wengera, trudno jest ot tak po prostu nacisnąć od razu czerwony przycisk i zakończyć połączenie. Trudniej jest tym bardziej, jeśli mniej więcej zaznajomi się z obecną sytuacją kadrową „The Gunners”. Spójrzmy na pomocników: Wilshere – kontuzjowany od sierpnia, Arteta – od października, Cazorla i Coquelin – od listopada. Szansa na zaistnienie w wielkiej piłce ogromna, a okazja dla Basel na porządny biznes wcale nie mniejsza. Elneny przychodził na St. Jakob Park za ponad 600 tysięcy euro, a odchodzi za… 10 razy większą sumkę.

Nie ukrywamy, że sami jesteśmy ciekawi czy i jak to wszystko wypali. Jeśli ktoś oczekuje, że Egipcjanin to goleador, który tylko czeka, by rozerwać siatkę to sorry, ale może się lekko zawieść. W tym sezonie w 28 meczach strzelił 6 goli i dorzucił do tego 2 asysty licząc wszystkie rozgrywki. W ubiegłym pojawił się na placu gry 42 razy, 3-krotnie trafiał do siatki i tyle samo asystował kolegom. Owszem, Elneny potrafi przywalić z całej pary na bramkę, jak tutaj:

…ale generalnie jego rola na boisku jest trochę inna. Egipcjanin posiada cechy pożądane do gry w Premier League. Słynie z tego, że haruje od pola karnego do pola karnego, potrafi podkręcić tempo albo poczęstować dobrym podaniem. Statystyki z Ligi Europy mówią o ponad 90-procentowej skuteczności, co jest wynikiem trochę bardziej niż tylko solidnym.

Reklama

Dlaczego jednak nie będziemy z góry zakładać, że Elneny od samego początku chwyci za serca fanów Arsenalu? Albo że sprawi, by oglądali go z wypiekami na twarzy godnymi Mariusza Lewandowskiego? Ano dlatego, że dotychczasowe transfery Faraonów do ligi angielskiej to były raczej niewypały. I nie trzeba wcale szukać daleko, bo pierwszym z brzegu przykładem jest przywoływany wyżej Mohamed Salah, który odbił się od Chelsea jak mucha od szyby, a przecież wcześniej przebył niemal identyczną ścieżkę kariery jak jego rówieśnik. Hossam Mido miał parę dobrych momentów w Tottenhamie i Middlesbrough, potem przepadł jak kamień w wodę, Amr Zaki rozegrał jeden znakomity sezon w Wigan, a o Hossamie Ghalym (epizody w Tottenhamie i Derby County) czy Mohamedzie Shawkym (Middlesbrough) dziś pewnie mało kto pamięta.

W każdym bądź razie Wenger nie ryzykuje posady ani życia swoich wnuków, płacąc 5 milionów funtów (według niektórych źródeł 7). Za to jeśli plan wypali, w przyszłości może zostać wielkim wygranym.

Mariusz Grzegorczyk

Najnowsze

Anglia

Anglia

Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Michał Kołkowski
2
Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Komentarze

0 komentarzy

Loading...