Otwarcie okienka transferowego to woda na młyn dla hiszpańskich dziennikarzy. W żadnym innym kraju nie tworzy się takiej liczby spekulacji, plotek i pogłosek, najczęściej bez związku z rzeczywistością. O tym transferze pisało się jednak od dobrych kilkunastu tygodni. A dziś ostatecznie go sfinalizowano. Ci, którzy oglądają Primera Division od święta, mogą nie kojarzyć tego nazwiska, ale kto choć raz widział faceta w akcji, ten wie, że to kawał wzmocnienia. Augusto Fernandez podpisał kontrakt z Atletico Madryt.
Skąd taka decyzja? Dlaczego tak wiele się pisze o tym transferze? Ano dlatego, że przed miesiącem kość piszczelową złamał Tiago, absolutny fundament Rojiblancos i stało się jasne, że Atletico na gwałt będzie potrzebowało następcy. Sam Matias Kranevitter – ten, którego nazwisko Szpakowski łamał na milion sposób w trakcie klubowego mundialu – nie wystarczy. Diego Simeone poprosił władze o dwóch rodaków. Kranevitter to melodia przyszłości, chłopak z papierami na bycie nowym Mascherano, natomiast Fernandez jest gotowym rozwiązaniem. Na dziś, na teraz. Potwierdzał to zresztą przez całą rundę jesienną w barwach Celty, jednej z największych rewelacji tego sezonu.
– To ważny transfer. Augusto da nam więcej możliwości w środku pola. Ostatnio grywał jako jeden z dwóch środkowych pomocników, ale występował też na innych pozycjach – powiedział Simeone analizując ten transfer, ale z nowego zawodnika jeszcze nie będzie mógł skorzystać w nadchodzącej kolejce. W weekend hiszpańska federacja nie pracuje i dopiero w poniedziałek oficjalnie otworzy się tam okienko transferowe. Między innymi dlatego Arda Turan i Aleix Vidal nie będą jeszcze mogli zadebiutować w jutrzejszych derbach Barcelony.