Reklama

Nagrody Weszło. Statuetka imienia Bogdana Stratona

redakcja

Autor:redakcja

23 grudnia 2015, 21:05 • 6 min czytania 0 komentarzy

Bogdan Straton – symbol wywrotek zagranicznego szrotu sprowadzanego do Ekstraklasy. Facet, który ani w nogach, ani w CV nie miał absolutnie niczego godnego uwagi. Siedział na ławce w drugiej lidze rumuńskiej. Miał już swoje lata, wcześniej nie grał w żadnym sensownym klubie. I nagle stał się niezbędnym stoperem numer 5 w Widzewie. Bez testów dostał ponad 20 kawałków miesięcznie. Rumuński Beckenbauer dla ubogich przemknął przez Polskę jak kometa, nie zagrał w lidze ani minuty, rzadko siadał choćby na ławce. Ale my pamiętamy i rok temu ustanowiliśmy nagrodę imienia Bogdana Stratona dla najbardziej nieprzydatnych z całego zagranicznego zaciągu, który w trwającym roku trafił do Ekstraklasy. W lidze posiadającej tak wielką tradycję do grzebania w kontenerach na piłkarzy jest na nią zapotrzebowanie.

Nagrody Weszło. Statuetka imienia Bogdana Stratona

Nie będziemy dłużej dawkować emocji. Poznajcie wyniki:

ZGrOi0u

7. PABLO DYEGO

Niezwykle cieszy nas zacieśniająca się jak pętla wokół szyi współpraca Legii z Fluminense. Hurtowo dostarcza doskonałych zawodników – doskonałych oczywiście nie do grania, a do naszego rankingu. Dyego zaimponował nam w meczu rezerw Legii z ŁKS-em, gdy na dobre przekonaliśmy się, że byłby wzmocnieniem każdej drużyny w III lidze. Może do awansu z III ligi Legia potrzebuje jeszcze tylko współpracy z River Plate.

Reklama

6. MILOS KRASIĆ

Za każdym razem, gdy na rynku będzie dostępny uznany dawniej gwiazdor, idol twojego dzieciństwa, którego jako pierwszego kupowałeś w Championship Managerze, którym świetnie ci się grało w FIFA 99 albo innym PES-ie, pamiętaj: jeśli ten koleś, który wkręcał najlepszych na najbardziej prestiżowych arenach jest dzisiaj w zasięgu polskiego klubu, to coś jest z nim bardzo, ale to bardzo nie tak. Tak każe sądzić żelazna logika.

To samo nazwisko będzie na koszulce, ale piłkarz już zupełnie inny. W najlepszym wypadku – cień. W najgorszym – emeryt odcinający kupony od dawnej sławy, który właśnie znalazł kolejnego frajera. Krasić niestety – niestety, bo przecież chcielibyśmy, by pokazał nieco dawnego błysku – tę regułę po prostu potwierdza. Niech w rankingu służy jako przestroga.

5. MILOS LACNY

Idziemy o zakład, że w swoim czasie nie doceniliście z jakim cudakiem mieliśmy do czynienia. Lacny to słowacka hybryda Messiego, Ronaldo, a pewnie również Buffona, LeBrona Jamesa oraz Federera. Złotousty Milos na pytanie „który zawodnik Ekstraklasy robi na nim największe wrażenie” odpowiedział „ja”.

Dziwny chłopak, przyznacie, skoro największe wrażenie robią na nim piłkarze, którzy przez pół roku łapią nieco ponad dziewięćdziesiąt minut, a zapisują się w pamięci tylko czerwoną kartką, lądowaniem na dywaniku trenera i mitomanią.

Reklama

Chcecie innych jej przykładów? Sypiemy jak z rękawa:

– Strzeliłem gola piętą, a któryś dziennikarz powiedział do mnie, że to gol ala Messi. To ja mu odpowiedziałem, że to gol ala Lacny;
– Przecież można zasnąć przy oglądaniu Serie A. Może inaczej by było, gdybym ja w niej grał.
– Najlepszy mecz w karierze? Oj, dużo ich miałem.

Najbardziej niedoceniany piłkarz świata, który w swoim mniemaniu jest rozwiązaniem wszystkich problemów Florentino Pereza, a Śląskowi zapewniłby mistrzostwo grając w pojedynkę, tylko Pawłowski – na pewno, bo cóż innego – nie lubił Słowaków.

4. MARCEL GECOV

O niektórych zawodnikach mówi się, że najlepsze dopiero przed nimi. Otóż Gecov jest odwrotnością: przewinął się przez Gent, Fulham, zadebiutował w reprezentacji Czech, z młodzieżówką święcił triumfy –  jest co wspominać przy kominku. Próbując zapomnieć o teraźniejszości, bo ta jest taka, że kibice podczas rundy jesiennej proponowali zrobienie zbiórki finansowej na odesłanie Gecova do Rumunii. Jego legendarna chujowość dotarła nawet do Romualda Szukiełowicza, który zapytany o niego przez nas odparł tylko przerażeniem „to ten złotowłosy?”.

Symbol degrengolady Śląska, który tylu katastrofalnych meczach i tak grał dalej, zastąpić go i tak nie było za bardzo kim. Jako wrocławska impresja Pirlo nie wypadł zbyt przekonująco, generalnie jednak nie skreślamy jego szans w sporcie wyczynowym, tylko może w innej dyscyplinie: na przykład zawodowym graniu w węże i drabiny.

3. DENIS THOMALLA

Gdyby William Szekspir żył w dzisiejszych czasach i interesował się Ekstraklasą, zacierałby ręce ze szczęścia: liga podesłała mu gotowca. Dramat, tragikomedię – wszystko w jednym, tylko spisać i wystawiać we wszystkich teatrach.

Wiecie, że latem pytano Thomallę którą reprezentację ewentualnie by wybrał – polską czy niemiecką? Tak jest, człowiek, który ma problem z trafieniem ręką do kieszeni własnych spodni, a co dopiero piłką do bramki rywali, stawał przed tak fundamentalnymi pytaniami. Podpisano z nim wieloletni kontrakt, a po paru miesiącach dochodzimy do rozdziału, w którym piłkarz publiczne mówi, iż zrobiono z niego kozła ofiarnego i chce odejść. Kibice niemal domagają się utworzenia komisji śledczej, która wyjaśni kulisy jego zatrudnienia, a wydawnictwa zastanawiają się czy nie wydać wielkiej księgi żartów o nim.

Z faktami nie da się dyskutować: pod jego akcje z rundy jesiennej wypada tylko podłożyć muzykę z Benny Hilla.

2. MUHAMED OMIĆ

Tak, doskonale wiemy, że Omić do Ekstraklasy nie trafił, grał wyłącznie na zapleczu. Niemniej jednak jego wyczyny były tak spektakularne, że choćby i w Bangladeszu dokonał czegoś podobnego i tak znalazłby się w naszym rankingu – chodzi o sprawy zbyt donośne, by ich nie odnotować.

Pierwszy mecz – czerwona kartka. Drugi mecz – czerwona kartka. W czwartym – tylko żółta, święto! Niestety w piątym znowu czerwo. Kosmos, co za regularność. W pięciu pierwszych meczach trzy czerwone kartki – to musi być jakiś rekord świata (a słyszeliśmy, że on nawet w sparingach był wyrzucany z boiska), a rekordzistów z polskich muraw trzeba szanować.

Ukoronowaniem przygody z Polską spadek z ligi.

Screen Shot 12-23-15 at 07.14 PMŹródło: 90minut.pl

1. ANDREI CIOLACU

Pożegnajcie się z rodziną, przyjaciółmi. Dajcie znać w pracy, że mają szukać nowego pracownika. Wkraczamy do krainy czystego, niczym niezmąconego absurdu, a tu łatwo się zatracić, zaginąć.

Saga z zatrudnieniem Ciolacu to materiał, który podobno HBO rozważa pod kątem wiosennej ramówki, jest tak jak lubią: dużo pytań, mało oczywistych odpowiedzi, akcja zagęszcza się z każdym kolejnym odcinkiem. Przyszedł gość z Rumunii, dostał siedemnaście tysięcy na rękę, nie zagrał przez rok ani minuty – wypisz wymaluj Bogdan Straton 2.0, tylko z ofensywy.

Śląsk podpisał z nim półtoraroczny kontrakt, a nie dał żadnej szansy w pierwszej drużynie. Okej, widać uznali, że jest pomyłką i się nie nadaje – bywa i tak. Z przecieków jednak wynikało, że przez kilka miesięcy nikt ze sztabu z nim nawet nie rozmawiał. Że zabraniano mu trenować, że organizowano Klub Kokosa, że facet biegał po parku, żeby utrzymać się w formie. Jego menadżer prosił prezesa, by ten chociaż zechciał przejrzeć nagrania z monitoringu na siłowni, by ktoś zobaczył jak Rumun pracuje – takie odchodziły akcje. Gdy Ciolacu w końcu zmiażdżony psychicznie wyszedł z propozycją polubownego rozwiązania kontraktu, w klubie powiedziano, że ma ODDAĆ WSZYSTKIE PIENIĄDZE, KTÓRE OD NICH DOSTAŁ.

Z jakiej, do cholery ciężkiej, okazji? Ciolacu nikomu pistoletu do głowy nie przystawiał gdy go ściągano – to on został wyszukany i jemu zaproponowano półtoraroczny kontrakt. Śląsk zrobił fatalny interes, w klubie się nie przelewa, ale choćby zasugerować takie rozwiązanie – cios poniżej pasa, w dodatku cios mocny. Śląsk może i jest na dole stawki, ale w gnojeniu własnych piłkarzy to ligowy lider.

Nawarzyłeś piwa, to je wypij – ktoś w klubie zapomniał o tym mądrym przysłowiu i powstała toksyczna sytuacja, która wystawia fatalną recenzję Śląskowi i robi mu koszmarny PR w środowisku piłkarzy (Więcej o sprawie pisaliśmy TU). Powiedzmy sobie szczerze: poprzedni nagrodzeni Stratonem, Burdenski i Miranda, reprezentowali typowo kabaretowe historie. Tutaj dotykamy sprawy patologicznej, by nie powiedzieć po prostu: smutnej.

***

Dla zainteresowanych wyniki dwóch poprzednich edycji. 2014 (PRZECZYTAJ UZASADNIENIE)

miranda

Edycja 2013. (PRZECZYTAJ UZASADNIENIE)

1. Fabian Burdenski (Wisła Kraków). A
2. Ladislav Rybansky (Podbeskidzie). A
3. Collins John (Piast Gliwice). B
4. Rabiola (Piast Gliwice). B
5. Carles Martinez (Piast Gliwice). C
6. Lubomir Guldan (Zagłębie Lubin). D
7. Oded Gavish (Śląsk Wrocław). D

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
0
Arsenal pokazał na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
3
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

0 komentarzy

Loading...