Reklama

Badstuber i Bayern. Czy to się jeszcze może udać?

redakcja

Autor:redakcja

25 listopada 2015, 15:08 • 3 min czytania 0 komentarzy

To miał być dla niego wymarzony powrót do pierwszej jedenastki. Dreszczyk po usłyszeniu hymnu Ligi Mistrzów, dobrze znana publiczność, niezbyt obciążający rywal. Zapowiadała się demolka i niewiele roboty w defensywie, czyli idealne przetarcie przed wejściem na wyższe obroty. I przez długi czas tak było. Badstuber na papierze był wręcz nieomylny – perfekcyjna skuteczność podań, zero fauli, a i z przodu wpadało. Aż do 53. minuty, w której wypłynęło na wierzch to, co prędzej czy później musiało wypłynąć. Badstuber to tykająca bomba zegarowa.

Badstuber i Bayern. Czy to się jeszcze może udać?

O takich, jak on, Niemcy mawiają: Pechvogel. Naprawdę, ciężko nam wskazać drugiego takiego pechowca na tym poziomie. Lista kontuzji Badstubera jest wprost przerażająca. Najpierw zerwanie więzadła krzyżowego i odnowienie się urazu w czasie rehabilitacji, w efekcie: dwadzieścia miesięcy pauzy. Ledwie cztery miesiące od powrotu na boisko i… kolejny uraz. Rozerwanie ścięgna, które skutkowało „jedynie” 113-dniową absencją. No i na koniec: zerwanie mięśnia czworogłowego uda. Prawie 200 dni bez piłki. Łącznie, od pierwszego zerwania więzadeł, Badstuber zagrał jedynie w 18 meczach Bayernu. Przeraźliwie mało.

Umówmy się: przy wczorajszej czerwonej kartce wyszły braki szybkościowe, które po tylu kontuzjach najzwyczajniej w świecie musiały wyjść. A w drużynie, która rywala do piłki dopuszcza jedynie okazjonalnie, szybkość to u obrońcy jedna z najbardziej pożądanych cech. To, że Badstuber ostatnie trzy lata spędzał w gabinetach lekarzy, po prostu widać. Ta sztywność, skrępowanie w ruchach. Powiedzieć, że Badstuberowi daleko do gracji Thiago, to jakby nie znać się na miarach. Dzielą go od niej lata świetlne. Oczywiście – Niemiec po wczorajszej czerwonej kartce – w swojej karierze obejrzał ją po raz pierwszy – dostał w Monachium należne wsparcie, zarówno od kolegów z drużyny, jak i od Sammera. No właśnie, wsparcie. Nadzieja. Wiara. Te słowa pojawiają się najczęściej, kiedy ktoś z monachijskiego obozu wypowiada się o Holgerze. Znakiem pełnego poparcia dla niemieckiego obrońcy miało być odejście Dantego. Taki sygnał: spokojnie, poradzimy sobie, mamy przecież Badstubera. I nadzieję, że w końcu dojdzie do formy sprzed pasma kontuzji. Ale ta nadzieja osadzona jest na niezwykle niepewnym gruncie.

Bo mowa o człowieku, który ostatni raz pewne miejsce w składzie miał w sezonie, w którym o plac rywalizował z Anatolijem Tymoszczukiem a po niemieckich boiskach biegał jeszcze Raul.

Szczęście w nieszczęściu Badstubera polega na tym, że jest częścią drużyny, która mogłaby w bramce powiesić ręcznik, a i tak liderowałaby w tabeli. Bo skoro między słupkami można by postawić Zbigniewa Stonogę, to i na środku obrony mógłby stać worek kartofli. Nie ma presji, że popełniony błąd może pozbawić zespół punktów. No i to, że taki zespół jak Bayern – mimo że księgowe się pewnie oburzają – może sobie pozwolić na trzymanie bezużytecznego zawodnika w kadrze, ba, niemiecka prasa przebąkuje nawet o tym, że Bawarczycy przedłużą obowiązujący do 2017 roku kontrakt obrońcy. Przekaz jest jasny: damy ci wszystko, żebyś wrócił do dawnej dyspozycji.

Reklama

Pytanie tylko, czy Badstuber kiedykolwiek do tej formy dojdzie i czy – nawet jeśli mu się to uda – ma w ogóle czego szukać w Bayernie. Raczej nie zanosi się, żeby Boateng zamierzał podbijać Europę, tym bardziej, że zapowiedział przedłużenie kontraktu do 2021 roku. Benatia i Martinez też nie są gośćmi z pierwszej łapanki, a przecież na środku defensywy parnterować im może także Alaba. Jeśli w ogóle Guardiola decyduje się na dwóch stoperów, bo – szczególnie w meczach ze średniakami – lubi odpuścić sobie jednego z obrońców i rzucić większe siły do przodu. Miejsca dla kolejnego defensora w tej układance… nie ma.

Nie zazdrościmy Badstuberowi sytuacji, w której się znajduje, ale mocno mu kibicujemy. Nie chcemy przekreślać jego szans, ale ponownie zaistnieć w TYM Bayernie będzie mu cholernie ciężko.

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Niemcy

Niemcy

Prezes Bayeru: Możliwe, że Alonso pewnego dnia będzie trenerem Realu Madryt

Damian Popilowski
1
Prezes Bayeru: Możliwe, że Alonso pewnego dnia będzie trenerem Realu Madryt

Komentarze

0 komentarzy

Loading...