Na pewno zdarzyła wam się kiedyś sytuacja, że zaspaliście do pracy. Ogarniacie się w popłochu, zapominając nawet o porannej toalecie. Jeśli owa praca jest w waszej okolicy, to jeszcze pół biedy. Każdemu może się to przytrafić, więc szef powinien zachować się dosyć wyrozumiale. Gorzej, gdy macie akurat polecieć w delegację do innego kraju. Wtedy sprawa trochę się komplikuje.
Był poniedziałek, w miarę wcześnie, bo jeszcze przed godziną 10. Gdy drużyna Dinama właśnie odprawiała się na lotnisku, aby wyruszyć do Londynu na mecz z Arsenalem, nagle jeden z bardziej spostrzegawczych uczestników podróży słusznie zauważył: „Brakuje Antonio”. Faktycznie, na lotnisku, z którego mistrz Chorwacji odlatywał do Anglii, nie było jednego zawodnika. A konkretnie drugiego bramkarza zespołu – Antonio Jeziny. Podjęto decyzję, że drużyna wyleci z Zagrzeba zgodnie z planem, tyle że w nieco okrojonym składzie. Bez śpiocha.
Kiedy zadzwoniono do Jeziny, aby wysłuchać jego wyjaśnień, okazało się, że ten… nie odbiera telefonu. Dlaczego? Golkiper Dinama w tym samym czasie smacznie sobie spał. Przykleił głowę do poduszki i nic nie było w stanie go od niej oderwać. Albo Jezina cierpi na hipersomnię, albo budzik spłatał mu figla i po prostu nie zadziałał (zapewniamy – zdarza się!). W końcu jednak odebrał i tylko możemy się domyślać, jak przebiegała ta rozmowa.
– Antonio, gdzie jesteś? Wszyscy na ciebie czekamy.
– A kto mówi?
– Twój trener. Co to za głupie pytanie?
– O cholera! Trenerze, chyba zaspałem.
– Jaja sobie robisz, prawda? Powiedz, że to żart i zaraz wyskoczysz z kibla na terminalu!
– Trenerze, nie wyskoczę…
Reakcja klubu? Biedny Antonio został poinformowany, że i tak ma dotrzeć na mecz, ale będzie uczestniczył w nim tylko w roli kibica. Wszystko to musiał zrobić na własny koszt.
Drogi Antonio, jeśli szukasz przyczyn, dlaczego nie potrafisz wywalczyć miejsca w pierwszym składzie, to może właśnie twoje zamiłowanie do głębokiego snu jest przeszkodą.