Reklama

Pojedynek o kadrę. Cetnar i Mila stają naprzeciwko siebie

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2015, 14:12 • 3 min czytania 0 komentarzy

Na dzisiejszy deser pozostało nam całkiem ciekawe spotkanie. Po dwóch stronach barykady staną dwie „dychy”, które biją się o miejsce w kadrze. Mila – czyli ten forowany, nie dający zbyt wiele sportowych argumentów i notorycznie pomijany przy powołaniach Cetnarski. Podtekst jest, drużyny nie byle jakie. Wyczekujemy.

Pojedynek o kadrę. Cetnar i Mila stają naprzeciwko siebie

Czy Kapustka potrafi wyczyścić głowę?

Nazwami wielkich klubów, które cię obserwują, można rzucać jak z rękawa. Borussia, Juventus, Roma, Udinese, Inter, Fenerbahce. Mówi o tobie cały kraj, kojarzą cię nawet ci, którzy futbolem interesują się ledwie od święta, a wszystko przez reprezentację, w której zaliczasz wejście smoka. Każdy chce być ekspertem w twojej sprawie. „Niech wyjeżdża, zmarnuje się!”. Albo: „Niech zostanie, przepadnie!”. A ty masz ledwie osiemnaście lat, dopiero co zrobiłeś prawko, nie zdążyłeś jeszcze nawet podejść do matury, przeżyłeś niewiele sytuacji, które mogły ukształtować twój charakter. By nie powiedzieć: jesteś jeszcze dzieciakiem.

I musisz wyjść na zwykły ligowy mecz, zrobić swoje. Nie na Signal Iduna Park, nie na Narodowy, ale na stadion przy Kałuży. Na normalny mecz z Lechią, jakich wiele. Musisz się odciąć, wyczyścić głowę, zapomnieć o szerokich wodach. Kapustka wygląda na bardzo ułożonego, ale nie takim kozakom potrafiło zaszumieć.

Czy Sebastian Mila przypomni sobie, że jest piłkarzem?

Reklama

Thomas von Heesen otwarcie mówi przed meczem: Mila świetnie się czuje po powrocie z reprezentacji i na pewno zagra przeciwko „Pasom”. Miniona runda dla Sebastiana – do zapomnienia. Znak zapytania, pod którym stoi jego obecność w reprezentacji, osiąga rozmiary Sky Towera. Jeśli Mila faktycznie wyjdzie w pierwszym składzie, może dojść do sytuacji, w której stanie przeciwko swojego konkurenta do gry w kadrze i pozostaje tylko zadać pytanie, czy…

…Mateusz Cetnarski zdeklasuje Milę?

Bo w pojedynku w liczbach nie pozostawia na swoim rywalu suchej nitki. Gole? 6 do 0. Asysty? 4 do 0. Kluczowe podania? 5 do 1. Noty? 6,08 do 3,71. Minuty na boisku? 1047 do 483. To nie jest wygrana rywalizacja, to jest prawdziwy nokaut. Jeśliby brać pod uwagę wyłącznie suche liczby – to nie jest nawet pojedynek gołej dupy z batem, to brutalna chłosta przeznaczona wyłącznie dla ludzi o mocnych nerwach.

Na ile strata Dąbrowskiego będzie widoczna?

Pytamy, na ile, bo to, że w ogóle będzie, jest pewne jak amen w pacierzu. Jacek Zieliński nie ma pojęcia, jak to jest grać w lidze bez Dąbrowskiego, w swojej przygodzie w Cracovii jeszcze tego nie doświadczył. Trener „Pasów” prowadził zespół w 24 meczach ligowych i „Dąbro” wystąpił w każdym z nich. Dziś po raz pierwszy nie zagra. Powód? Pauza za kartki.

Czy Lechia ma przy Kałuży w ogóle czego szukać?

Reklama

Bo „Pasy” są w lidze u siebie prawdziwymi kozakami i jeśli chcecie dorobić w głowie obrazek do słowa „twierdza”, możecie z pewnością popatrzeć na to, co ostatnio działo się na krakowskim stadionie. Cracovia odprawia u siebie rywali z kwitkiem i, co istotne, leje ich tak mocno, że ci do dziś mają problemy, żeby siąść na tyłku. Ostatnie trzy mecze przy Kałuży to:

– 4:1 ze Śląskiem Wrocław,
– 4:1 z Pogonią Szczecin,
– 5:2 z Lechem Poznań.

Robi wrażenie.

lechia cracovia

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...