Reklama

Papierowe tygrysy – najgorsza jedenastka rundy jesiennej w Ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

11 listopada 2015, 17:33 • 2 min czytania 0 komentarzy

Była najlepsza jedenastka Ekstraklasy z dominacją ze strony Cracovii. Czas teraz na największe rozczarowania. I to jest właśnie słowo klucz: „rozczarowania”. Bo gdybyśmy mieli wybrać najgorszą jakościowo jedenastkę w Ekstraklasie, to wiadomo, kto by w niej królował. Aankour, Janić czy inny Gecov. Wobec tych zawodników nie mieliśmy jednak żadnych oczekiwań, bo już na pierwszy rzut oka widać, że w piłkę grają gorzej od przeciętnego polskiego licealisty, który raz w tygodniu zamawia Orlika. Ot, przypadkowe postaci, którym ktoś kiedyś jakimś cudem wyrządził przysługę życia. Klasyczny hobby football, gdzie przyjęcie piłki sprawia problem na tyle duży, że do dalszej fazy akcji po prostu nie dochodzi. Przejdźmy więc do meritum…

Papierowe tygrysy – najgorsza jedenastka rundy jesiennej w Ekstraklasie

Szybki rzut oka na grafikę – niektórym nie zgadzają się pozycje. W końcu Rzeźniczak od dawna nie gra na prawej obronie, a Peszko na dziesiątkę nadaje się jak Ryszard Kalisz do promowania diet Ani Lewandowskiej. Zanim więc ruszycie z szablami do klepania komentarzy w stylu „hahahah, widać, jak oglądacie mecze!” – spieszymy z wyjaśnieniem. Musieliśmy obu panom znaleźć nowe pozycje, żeby jakoś ich zmieścić na grafice, bo – umówmy się – jedenastka najgorszych jesienią nie miałaby racji bytu bez „Peszkina” i „Rzeźnika”. Obaj popędzili w dół z szybkością Miłosza Przybeckiego i niestety koniec końców zaczęli dawać tyle jakości co właśnie były piłkarz, a dziś lekkoatleta Pogoni. Coś złego stało się też z Lovrencsicsem, który przecież możliwości ma spore, tymczasem jego jesienny bilans w lidze to zero goli i jedna asysta. O Mili napisaliśmy już wszystko, a linię pomocy dopełnia najbardziej bezproduktywny zawodnik ever, czyli Danielewicz. Z jego gry tak bardzo nic nie wynika, że dziś miałby problemy ze składem w Sokole Marcinkowice, skąd przecież de facto trafił do Śląska. Trzeba więc było tam zostać.

Defensywa? Też niemal dream-team, tak znane postaci. Kadar to kandydat do miana najgorszego transferu w historii Lecha, Arajuuri był bardzo dobry, ale drastycznie obniżył loty, a Celeban jest tak słaby, że dziś trudno nawet nazywać go solidnym ligowcem. Między słupkami walka rozegrała się pomiędzy Forencem a Przyrowskim. Postawiliśmy na „bramkarza” Górnika, bo on do żenującej gry dorzucił tzw. pierwiastek kabaretowy, a Forenc jest zwyczajnie słabym golkiperem. Fajnym gościem, niezłym fighterem, na dodatek wychowankiem utożsamiającym się z klubem, ale – jak to się ładnie mówi – piłkarsko nie daje żadnych gwarancji.

Tak więc sami widzicie – na papierze nazwiska tak mocne, że pewnie nie jeden trener chciałby dysponować takim składem. Tyle tylko że papier nie gra, a ci panowie są od przynajmniej kilku miesięcy jedynie papierowymi tygrysami.

CDN06C2

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Piotr Rzepecki
6
Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Piotr Rzepecki
6
Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy
Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
29
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...