Reklama

Tylko w Lechu i w Legii mieli snajperów wyższej klasy?

redakcja

Autor:redakcja

30 października 2015, 15:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

W letnim okienku transferowym Ekstraklasa została ograbiona z najlepszych snajperów, bo aż pięć najlepszych klubów straciło swoich podstawowych napastników. Z Lecha odszedł Zaur Sadajew, z Legii Orlando Sa, z Jagiellonii Mateusz Piątkowski i Patryk Tuszyński, ze Śląska Marco Paixao, a z Lechii Antonio Colak. A jakby tego było mało, z Piasta odszedł też król strzelców całych rozgrywek, Kamil Wilczek. Wraz ze wspomnianą siódemką odeszły 83 gole, czyli ponad dziesięć procent wszystkich strzelonych w zeszłym sezonie Ekstraklasy. Jakkolwiek patrzeć, latem raczej nie zapowiadało się na poprawę widowiskowości ligowych starć.

Tylko w Lechu i w Legii mieli snajperów wyższej klasy?

Pod koniec października perspektywa nieco się jednak zmieniła. Okazało się, że za wspomnianymi graczami wcale nie trzeba tęsknić, co oni regularnie potwierdzają swoim występami lub brakiem tych występów. Wymowne też, że rzeczoną siódemkę w pośredni sposób błyskawicznie udało się zastąpić nowymi graczami, którzy płynnie wypełnili powstałą po nich lukę. A przy okazji potwierdziła się mało odkrywcza teza, że naszej lidze znacznie łatwiej strzela się bramki, niż na Cyprze, w Turcji, w Czechach czy na drugim poziomie rozgrywkowym w Niemczech.

Ekstraklasa momentalnie wykreowała kolejnych bohaterów, a po 1/3 sezonu kilku nowych ma naprawdę imponujące wyniki strzeleckie. Furorę robi Nemanja Nikolić, który ma już piętnaście ligowych trafień, czyli więcej niż Orlando Sa w całym poprzednim sezonie i w ogóle w całym pobycie w Legii. Świetnie radzi sobie też nowy-stary Mariusz Stępiński, który latem ostatecznie zakończył swoją przygodę z Norymbergą i od tego czasu zdążył już strzelić siedem goli w barwach Ruchu. Radzą sobie też sprowadzony w miejsce Wilczka Nespor (6 goli) oraz będący posiłkami z pierwszej ligi Papadopulos (6) i Szczepaniak (5). Każdy z nich, jeżeli utrzyma dotychczasową skuteczność, zakręci się w okolicach wyników piłkarzy, którzy odeszli. Każdy, oprócz Nikolicia, który w takim przypadku dosłownie zniszczyłby system.

A jak radzą sobie ci, którzy odeszli? Stwierdzenie „radzą sobie” pasuje tylko do Sadajewa i Sa. Rosjaninowi udało się wreszcie przebić do pierwszego składu w Tereku, gdzie w dwunastu meczach strzelił pięć goli, a bramkarza rywali średnio pokonuje raz na 101 minut. Natomiast Portugalczyk odnalazł się w Championship, gdzie w barwach Reading w jedenastu meczach strzelił pięć goli i zaliczył asystę. Jedno spotkanie w wykonaniu Orlando szczególnie zapadło w pamięć – to, w którym w pojedynkę rozstrzelał Ipswich. I, przyznacie sami, były to gole naprawdę nieprzeciętnej urody:

Reklama

A reszta? Dorobek reszty na chwilę obecną wart jest jedynie przemilczenia. Wilczkowi i Tuszyńskiemu w dobrych początkach w nowych klubach przeszkodziły kontuzje. Król strzelców Ekstraklasy jak dotąd we wszystkich rozgrywkach w barwach Carpi rozegrał ledwie trzy mecze i ani razu nie trafił do siatki. Natomiast były napastnik Jagiellonii ma tylko dwa spotkania na koncie, ale jemu chociaż udało się błysnąć w Pucharze Turcji, gdzie zdobył gola i zanotował asystę. Bramkę w swoim ostatnim meczu zdobył też Mateusz Piątkowski, ale raczej nie było to kluczowe trafienie, bo jego gol dał Apoelowi… ośmiobramkowe prowadzenie. A w pozostałych dziewięciu meczach ligi cypryjskiej i europejskich pucharów nie udało mu się trafić do siatki.

Na kolana nie rzuca też dorobek Colaka, który w Kaiserslautern zaliczył siedem ligowych gier, w których zdobył dwa gole i zanotował asystę. Chociaż to i tak znacznie lepiej, niż w przypadku Marco Paixao, który ledwie pięć razy pojawił się na boisku, łącznie przebywał na nim przez 157 minut, nie strzelił żadnego gola, a w ostatnim czasie wypadł z powodu kontuzji. Coś nam się wydaje, że to właśnie Portugalczykowi może być teraz najtrudniej dźwignąć się z kolan.

Z pewnością jest jeszcze zbyt wcześnie na wiążące oceny, ale dorobek najlepszych snajperów Ekstraklasy optymizmem nie napawa i raczej nie jest najlepszą reklamą naszej ligi. Natomiast przysłowiowe mgnienie oka, w którym nasze kluby znalazły bramkostrzelnych następców, też raczej nie niesie ze sobą pozytywnych wieści. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują bowiem, że seryjne strzelanie w Ekstraklasie nie jest żadną weryfikacją umiejętności i zwyczajnie niewiele znaczy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
1
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...