Reklama

Jak powstrzymać wojnę? Zabrać pieniądze klubowi

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

13 października 2015, 18:05 • 4 min czytania 0 komentarzy

Zaur Sadajew był jednym z dwóch pierwszych muzułmańskich piłkarzy w Beitarze Jerozolima. Przyszedł w styczniu 2013 roku wraz z innym Czeczenem – Gabrielem Kadijewem. I od razu, na pierwszym treningu, spotkał się z kibicami nowego zespołu. Przyszli do ośrodka treningowego, niektórzy poubierani w koszulki z napisem „Mahomet jest martwy”. Krzyczeli i buczeli. Gazety w dzień transferu pisały: „Gajdamak ściąga dwóch muzułmanów”. Nieistotne było to, że to potencjalnie dobrzy zawodnicy. Kilka dni później spalono jeden z budynków klubowych. Gdy Sadajew strzelił pierwszego, i jedynego, gola dla Beitaru, niektórzy kibice opuścili stadion. Po pół roku obydwu muzułmanów nie było już w Jerozolimie.

Jak powstrzymać wojnę? Zabrać pieniądze klubowi

To nie rasizm – ich po prostu tu nie powinno być – podsumowano.

Teddy Stadium leży siedem kilometrów od jerozolimskiego starego miasta, gdzie mieści się Wzgórze Świątynne, a w nim meczet Al-Aksa. Tuż obok – Ściana Płaczu, przy której religijni Żydzi modlili się w połowie września tego z okazji święta Rosz Haszana. Jednocześnie w meczecie zabarykadowała się arabska młodzież i zaczęła walki z policją. W ruch poszły kamienie, gaz i gumowe kule. Później zaczęły się typowe dla izraelsko-palestyńskiego konfliktu zamachy i odwety. Spekuluje się, że właśnie zaczyna się trzecia intifada. Spirala się nakręca, a najpopularniejszą bronią Arabów stał się nóż. Izraelczycy wyszli na ulice a skrajnie prawicowa Lehava, zrzeszająca młodych ludzi i zwolenników argumentu siły skandowała: „Śmierć Arabom”. Wśród nich maszerowali kibice Beitaru Jerozolima.

Władze Jerozolimy starają się zdusić konflikt w zarodku, czyli jak najbardziej osłabić wzajemną nienawiść. Na pierwszy ogień poszły kluby sportowe. Te, które mają na trybunach rasistów będą musiały żyć bez miejskich pieniędzy. Dostrzega się, że zdobywające coraz większą popularność skrajnie prawicowe grupy korzenie mają na trybunach. – I najpewniej każą nam ściągnąć jakiegoś Araba – mówi portalowi NPR jeden z kibiców Beitaru. A na to klub, a zwłaszcza najbardziej hardkorowi kibice z chuliganki „La Familia”, mają nigdy się nie zgodzić.

Bo to byłoby sprzeczne z zasadami wyznawanymi przez Beitar, który powstał w 1936 z inicjatywy zwolenników Ze’ewa Żabotińskiego, ukraińskiego dziennikarza i syjonisty z militarnym zacięciem. Żabotiński uważał, że Żydzi muszą trenować, bić się i uzbrajać. Tylko w ten sposób utworzą państwo Izrael. I organizację, która to propagowała nazwał po prostu „Beitar”. Kilkanaście lat później założono klub piłkarski.

Reklama

„La Familia” ciągle wierzy w idee Żabotińskiego. Gdy Sadajew i Kadijew zadebiutowali w Beitarze, rozwieszono transparent „Beitar na zawsze pozostanie czysty”, krzyczano o śmierci Mahometa, wyzywano muzułmanów tak samo jak na każdym meczu wyzywa się arabskich piłkarzy, nawet tych którzy grają w reprezentacji Izraela. – Czy cieszę się gdy zdobywają bramki? Nie, przeklinam ich – mówił reporterowi ESPN jeden z liderów organizacji. Kiedyś, po jednym ze spotkań, wparowali do pobliskiego centrum handlowego i zaczęli grozić arabskim pracownikom. Zareagował nawet premier Benjamin Netanjahu, który stwierdził, że Żydzi, którzy cierpieli w przeszłości, powinni nieść kaganek oświaty, a nie sami reagować rasizmem.

W klubie mówi się, że „La Familia” obliczana na jakieś 500 członków trzyma cały Beitar jak zakładników. Nie robi tego przez argument finansowy (jeśli zbojkotują mecze, to klub nie zarobi), ale strachem i terrorem. To oni odpowiadają za podpalenie budynku klubowego po transferze Czeczenów, oni też grożą pozostałym fanom jerozolimskiego klubu. Klub starał się z tym walczyć, prosił o zamknięcie stadionu tuż przed meczami z Bnei Sakhin, czyli klubem przede wszystkim arabskim. Izraelski związek piłkarski zakazał wejścia tylko pojedynczym osobom. Dlatego nie obywa się bez agresji. – Wzgórze Świątynne jest nasze! – krzyczy „La Familia” cytując słowa generała izraelskiej armii, który dowodził spadochroniarzami zdobywającymi jerozolimską starówkę w trakcie wojny sześciodniowej.

W okolicach tego samego Wzgórza toczą się teraz walki między Izraelczykami a Arabami. Ci drudzy atakują nożami, pierwsi odpowiadają coraz ostrzejszą amunicją. Skrajne organizacje polityczne maszerują w coraz gęstszych pochodach. Obie strony nakręcają się nawzajem każdego dnia. I teraz władze Jerozolimy w końcu chcą to wszystko ukrócić. Radny miejski, Hanan Rubin, powiedział, że nikt „La Familii” powstrzymać nie chce – ani drużyna, ani właściciel. Dlatego zabierze się za to miasto, które obawia się o swoją przyszłość.

JS

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...