Reklama

Carpi jednak nie takie romantyczne. Wyrzucili trenera cudotwórcę.

redakcja

Autor:redakcja

29 września 2015, 13:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jeszcze niedawno nosili go na rękach, klepali po plecach i dziękowali Bogu, że zesłał go właśnie im. Że zesłał im trenera, który z masy papierowej ulepił coś nieprzeciętnego, trwałego. Dziś facet, który dokonał czegoś graniczącego z cudem, popierając powiedzenie, że pieniądze nie grają, wylądował na bruku. Trzy tygodnie temu został człowiekiem roku w ich mieście. Teraz, po zaledwie sześciu meczach w Serie A właściciele Carpi podjęli decyzję. Z niedawnego bohatera zrobili największego winnego. Zwolnili Fabrizio Castoriego. 

Carpi jednak nie takie romantyczne. Wyrzucili trenera cudotwórcę.

W świecie piłki nożnej zdarzają się rewelacje, ale nierzadko poparte pieniędzmi. A Carpi jest przecież zdecydowanie najbiedniejszym klubem w Serie A. W roku poprzednim, jeszcze w drugiej lidze, średnia wartość ich piłkarzy była poniżej średniej całej ligi. Patrzymy na ich skład, już kiedy było wiadomo, że awansują. A tam Molina, Loi, Mbakogu, Lasagna. Kompletne anonimy, o których istnieniu nie wiedział chyba nawet Tomasz Lipiński. Pościągani z niższych lig, ewentualnie wypożyczani z wielkich klubów. Ci, których wcześniej nie zgarnął nikt silniejszy. Projekt, jak to mówią Włosi, zdrowy – „sano”. Bez długów, bez kominów płacowych. No i z trenerem cudotwórcą.

Cudotwórcą, który po ledwie sześciu meczach został potraktowany jako tani magik, którego sztuczki na wielkiej scenie są najzwyczajniej żałosne. Dwa punkty w pięciu meczach? Rzeczywiście nie brzmi zbyt chwalebnie. Optyka zmienia się, jeśli dodamy, że w ciągu tych sześciu kolejek zagrali z Interem, Fiorentiną, Napoli i Romą – klubami liczącymi się w walce o europejskie puchary, a może coś więcej. Krzyżyk na Castorim postawiono po porażce z tymi ostatnimi, w wymiarze 1:5.

W lutym 2014 roku Castori otrzymał propozycję poprowadzenia Metalurga Donieck. Ukraińcy oferowali bajeczne pieniądze, ale wybuchła wojna i piękne plany rozpłynęły się w powietrzu. W Carpi dostał mniej niż 50 tys. euro za sezon plus drugie tyle przy ewentualnym awansie, o którym na początku sezonu nikt przecież nie marzył. A jednak się udało. Facet, w wieku sześćdziesięciu lat, dotarł na zawodowy Olimp. Poprowadził klub w Serie A. Wcześniej wygrał wszystkie ligi, od szóstej do drugiej. Do kompletu brakowało tylko dwóch najwyższych.

We Włoszech zawrzało. Nie dlatego, że zwolniono trenera tak szybko, bo akurat w tamtym klimacie to całkiem normalne. Ale dlaczego akurat Carpi? Taki spokojny, ułożony i budowany z wizją klub? Wyprzedzili nawet Maurizio Zampariniego. Kibice też stanęli po stronie swojego mistrza. Po całym mieście porozwieszane są transparenty. Castori immortale. Nieśmiertelny. W wielkiej piłce, do której trafiło to małe miasteczko, nie ma jednak miejsca na wielkie uczucia i sentymenty. Nieśmiertelność przegrała z wynikami.

Reklama

Clipboard01

Wszystkiemu z pozycji głębokiej rezerwy przygląda się Kamil Wilczek. „Dwadzieścia goli to ciągle dwadzieścia goli. Nie istotne, czy zdobyte w Polsce, czy we Włoszech” – mówił dyrektor sportowy, reklamując nowego napastnika. „Bomber polacco”, jak od początku nazywała go miejscowa prasa, swoją bazukę musi trzymać jednak zamkniętą w szatni. Castori nie dawał mu szans. Ostatnio zmagał się z kontuzją mięśnia prawej nogi, ale w Carpi nikt nie ukrywał, że w hierarchii napastników był na czwartej, może piątej pozycji. Za Marco Borriello, Jerrym Mbakogu, Kevinem Lasagną i być może nawet Ryderem Matosem.

Nowym trenerem ma zostać Giuseppe Sannino. Ten sam, któremu w ubiegłym sezonie w Catanii nieszczególnie spodobał się Michał Chrapek. Tak czy inaczej, dramat Castoriego może być szansą dla Wilczka, chociaż trudno wyobrazić sobie, żeby nowy szkoleniowiec posadził na ławce Borriello.

Najnowsze

Igrzyska

Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Kacper Marciniak
2
Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...