Reklama

Burić najlepszym bramkarzem Lecha. Nie jest to zaszczytne miano

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

29 września 2015, 16:53 • 3 min czytania 0 komentarzy

To, że Lech nie ma napastnika, nie wspominając o bramkostrzelnym, wiadomo od dawna i nie zmieniła tego dobra runda wiosenna w wykonaniu Zaura Sadajewa, którego wpływ na drużynę wyrażał się nie w bramkach, lecz w szeroko rozumianej „grze bez piłki”. Dalej wiadomo było, że po mistrzostwo Kolejorz sięgnął jakby wbrew zasadzie, że drużynie jak tlen potrzebny jest pewny bramkarz i solidny napastnik. O tej pierwszej często się zapomina, chyba także w samym Lechu.

Burić najlepszym bramkarzem Lecha. Nie jest to zaszczytne miano

Na tę chwilę podstawowym bramkarzem Lecha jest Jasmin Burić. Jeśli tylko nie leczy kontuzji, gra w pierwszym składzie. I nie gra najlepiej – owszem rzadko zdarzają mu się spektakularne klopsy jak choćby Mariuszowi Pawełkowi, ale nieczęsto też może popisać się dobrą interwencją. Nie jakąś spektakularną – po prostu dobrą. U nas – jak wyliczyli niedawno specjaliści ze strony Ekstra Stats – 38 proc. celnych strzałów rywali Lecha trafia do siatki. To sporo. Zresztą sam Bośniak mówił w wywiadzie dla nas, że jako bramkarz poznańskiego zespołu po prostu musi w tej sytuacji bronić wszystko, zawsze być w dobrym miejscu. To jednak mu się nie udaje.

Gdyby nie sędzia Raczkowski, który zagwizdał karnego w ostatnim meczu Lecha z Górnikiem, a raczej gdyby nie Paulus Arajuuri, który stanął na linii strzału Łukasza Madeja, winnym straty gola byłby przede wszystkim Burić. To on tak odbił uderzenie rywala, że spadło prosto pod nogi skrzydłowego zabrzan i ten mógł tylko dopełnić formalności. Jasne, to tylko jeden błąd, ale w przypadku Lecha na błędy pozwolić sobie nie można. Każdy bramkarz zwraca uwagę, że gdy gra się w dominującym zespole, to ma się do wybronienia najpewniej ledwie kilka sytuacji na przestrzeni całego meczu. Czyli trzeba w każdej chwili być skoncentrowanym, nawet jeśli gra toczy się daleko od bramki. Niestety, Bośniak konsekwentnie udowadnia, że na tę chwilę nie jest do tego zdolny. A jeśli od ławki nie odkleja się Maciej Gostomski, nie mówiąc już o Krzysztofie Kotorowskim, to znaczy że Burić jest dziś najlepszym bramkarzem w Lechu. I nie jest to raczej zaszczytne miano.

W czerwcu przyszłego roku każdego z tych bramkarzy przy Bułgarskiej może już nie być. Gostomski odchodzi z klubu już teraz, Kotorowski powoli zbiera się do zakończenia kariery, a Buriciowi kontrakt kończy się w przyszłym roku. Nawet przy założeniu, że niebawem do pierwszego zespołu dołączony będzie któryś z młodszych bramkarzy (np. Adrian Szady), to i tak oznacza, że przy Bułgarskiej muszą ściągnąć kogoś już zimą i też nie byle kogo, bo nie wiadomo, jak czuć się będzie Burić. Mówiąc krótko: Lech powinien ściągnąć pierwszego bramkarza.

Rynek bramkarski jest trudny, bo tutaj ważny oprócz bronienia jest aspekt mentalny, umiejętność gry nogami, język i cała reszta szczegółów i szczególików, które znają tylko najlepsi w tym fachu. Możliwości są bardzo ograniczone. To wszystko jasne, ale kibice Lecha pewnie mają kolejny powód do zmartwień, bo ostatnio skauting poznańskiego klubu nie notuje dobrych wyników, więc nie wiadomo, kogo przyprowadzi do Kolejorza.

Reklama

I na koniec ciekawostka: według naszych ocen trzech najlepszych bramkarzy w tym sezonie ligowym to Grzegorz Kasprzik, Jakub Szmatuła i Radosław Cierzniak. Cecha wspólna? Wszyscy trzej byli kiedyś w Lechu. I jeszcze to, że kontrakty kończą im się w czerwcu przyszłego roku.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...