Reklama

W GKS Katowice wszystko na opak. Oklaskują Rozwój, pouczają swoich

redakcja

Autor:redakcja

25 września 2015, 20:58 • 2 min czytania 0 komentarzy

W przedsezonowych zapowiedziach derby Katowic, pierwsze pierwszoligowe derby Katowic, wyglądały zupełnie inaczej. Dominator był tylko jeden – GKS. Rozwój, ubogi brat, teoretycznie powinien być tłem. Ale nie był. Uboższy brat okazał się przeciwnikiem godnym. Zremisował, wywalczył punkt, a mało brakowało, żeby ugrał pełną pulę. Dla trenera Gieksy to nie najlepsza sytuacja, bo spotkanie – nie bez powodu – z trybun oglądał Jerzy Brzęczek. 

W GKS Katowice wszystko na opak. Oklaskują Rozwój, pouczają swoich

Po meczu kibice gospodarzy wynik meczu skwitowali w typowym dla siebie stylu, krzycząc: do roboty! Nic dziwnego, bo piłkarze GKS-u zawiedli po raz kolejny. Dziesięć punktów w dziesięciu meczach to wynik, jak na wiecznego pretendenta do awansu, żenujący. Do tego trzeci mecz z rzędu bez wygranej. Ostatnio w Katowicach doszło do zawirowań. Na ławce trenerskiej nie ma już Piotra Piekarczyka, a dyrektorem sportowym nie jest Grzegorz Proksa. Pion się posypał, ale na boisku klub też nie popisuje się trwałym kręgosłupem.

Nowy trener GKS-u, Ireneusz Kościelniak, zapowiadał, że jego zespół wyjdzie na derby z ustawieniem ultra-ofensywnym. I rzeczywiście, szybko objęli prowadzenie, bo już po jedenastu minutach, spychając Rozwój do defensywy. Wyrównanie padło po rzucie rożnym, kiedy piłkę głową uderzył Łukasz Kopczyk. W podobny sposób, również po stałym fragmencie, na prowadzenie wyszedł GKS. Tym razem to Oliver Praznovsky zdobył pierwszą bramkę dla nowego klubu.

To, co zasługuje na osobny akapit, to akcja Tomasza Wróbla. Facet przebiegł z piłką przy nodze pół boiska, nie dał się nikomu dogonić, a potem jeszcze pokonał bramkarza. W końcowej fazie meczu działo się bardzo dużo. To pod jedną, to pod drugą bramką. Rozwój mógł wyjść na prowadzenie, ale strzał jednego z piłkarzy zatrzymał się na poprzeczce. W międzyczasie atmosferę podsycali kibice, którym wyraźnie nie podobała się postawa zawodników ukochanego klubu. Skończyło się tak, że kibice GKS-u żegnali brawami drużynę Rozwoju. Mniej wyrozumiali byli dla swoich, z którymi odbyli średnio przyjemną rozmowę pod szatnią.

W innym z ciekawie zapowiadających się meczów, Miedzi Legnica z Pogonią Siedlce, mocno zapachniało niespodzianką. Piłkarze Ryszarda Tarasiewicza wyrównali dopiero w 88. minucie. Tyłek uratował im jeden z wielu noszących tam znane nazwisko, czyli Wojciech Łobodziński. Do tego Garguła, Telichowski, Stasiak, Bartczak… I ten stadion. Fajnie byłoby ich obejrzeć w Ekstraklasie, ale na dziś zdecydowanie krótszą drogę do awansu ma chociażby Dolcan Ząbki.

Reklama

fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
2
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Komentarze

0 komentarzy

Loading...