Reklama

Słaby początek von Heesena. Winny? Oczywiście Jerzy Brzęczek!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

25 września 2015, 14:45 • 3 min czytania 0 komentarzy

Thomas von Heesen po blisko trzech latach przerwy wrócił na ławkę trenerską i delikatnie rzecz ujmując – nie zaliczył miękkiego lądowania. Najpierw chwila spokoju i czas na pracę, bo przejął drużynę w trakcie przerwy na mecze reprezentacji, a później szara ligowa rzeczywistość: bezbramkowy remis u siebie z Koroną po naprawdę fatalnej grze, przegrana na wyjeździe z Piastem Gliwice przy utrzymaniu niskiego poziomu z poprzedniego spotkania, no i w końcu klęska z Legią Warszawa w Pucharze Polski. A w perspektywie mecz z mocnym Zagłębiem Lubin. 

Słaby początek von Heesena. Winny? Oczywiście Jerzy Brzęczek!

W skrócie: jest źle i niewiele wskazuje na to, że w najbliższej przyszłości może być lepiej. Efekt nowej miotły nie zadziałał. Cytując Mateusza Borka z zakończenia wczorajszej transmisji: to już jest moment, w którym szefowie gdańskiego klubu, powinni zapytać: „Warum, Tommy?”.

Jak się jednak okazuje, von Heesen już wytłumaczył, dlaczego jego drużyna gra poniżej oczekiwań. I bynajmniej nie zrobił tego w zaciszu gabinetów, a wszem i wobec, przy włączonych dyktafonach: piłkarze są fatalnie przygotowani do sezonu pod względem kondycyjnym. Na trójmiasto.sport.pl natrafiliśmy na artykuł z jego wypowiedziami. Streszczając – Lukas Haraslin powiedział mu, że już po trzydziestu minutach meczu w Gliwicach był „martwy”, a i sam zauważył, że reszta piłkarzy opadła sił jeszcze przed utratą pierwszej bramki. Przypomnijmy, że to Piast wyrównał stan meczu w… 44. minucie!

Mówiąc wprost – von Heesen bardzo szybko odbezpieczył broń, wycelował ją w kierunku Jerzego Brzęczka i nacisnął spust.

Cóż, zawsze mamy mieszane uczucia w obliczu takiej sytuacji. Z jednej strony, do pewnego stopnia potrafimy zrozumieć, że von Heesen nie czuje się komfortowo, nie będąc z drużyną w trakcie okresu przygotowawczego. Do pewnego stopnia, bo opowiastki o tym, że już w pierwszej połowie piłkarze oddychają rękawami to gruba przesada, baśnie z mchu i paproci. Nie chcemy ślepo bronić Brzęczka – to trener, który niewątpliwie gdzieś popełnił błąd, ale przypominamy sobie, że po słabym początku sezonu w sierpniu w drużynie przeprowadzono badania wydolnościowe. Trzy wypowiedzi (za sport.trojmiasto.pl).

Reklama

– Gdyby było źle, to te testy by to wykazały. A jest przeciwnie. Wyniki są dobre – Jerzy Brzęczek.

– Wyniki testów utwierdziły mnie w przekonaniu, że są siła i moc. Z przygotowaniem fizycznym nie ma problemów. Problem jest w głowie – Maciej Makuszewski.

– Jesteśmy dobrze przygotowani. Pod względem piłkarskim czujemy się dobrze, ale brakuje wyników. Dlatego rozumiem, że rodzą się rozmaite spekulacje, wszyscy szukają odpowiedzi na pytanie, co się dzieje. Wystarczy przyjść na nasze zajęcia, by zobaczyć, że mocno trenujemy, a w naszej grze jest nadal pasja – Sebastian Mila.

No to przechodzimy do drugiej strony – abstrahując od tego, czy von Heesen ma chociaż trochę racji czy nie, jego zachowanie to… brak klasy. Pójście po linii najmniejszego oporu i zrzucenie całej odpowiedzialności na barki poprzednika. Nawet gdyby on bardzo chciał – a chce! – to na razie niewiele może zrobić, bo partacz z Polski i Matthias Grahe (trener przygotowania motorycznego, który pozostał w sztabie) spieprzyli swoją robotę. Wygodne.

Gość gdzieniegdzie reklamowany był jako człowiek z lepszego piłkarskiego świata i chyba mocno wczuł się w tę kreację na peryferiach poważnej piłki. Zapominając przy tym, że w tym lepszym piłkarskim świecie ostatni raz udany sezon zaliczył jeszcze w poprzednim tysiącleciu. Wypada nam tylko życzyć, by wytrzymał na stanowisku do momentu, aż będzie mógł podpisać się pod każdą decyzją dotyczącą pierwszej drużyny. Wtedy zobaczymy, jaki z niego trener.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...