Reklama

W Bełchatowie rozegrano najgorszy mecz w historii futbolu

redakcja

Autor:redakcja

18 września 2015, 19:46 • 2 min czytania 0 komentarzy

W Bełchatowie rozegrano dziś najgorszy mecz w historii futbolu. Jeśli przegapiliście, to żałujcie, bo jednak obejrzeć tak donośne dla całej piłki nożnej wydarzenie jest czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym. Jeśli natomiast oglądaliście, to pozdrowienia z pryczy obok, my też leżymy na OIOM-ie.

W Bełchatowie rozegrano najgorszy mecz w historii futbolu

Oto najbardziej kompletny skrót GKS – Arka (1:1) jaki znajdziecie:

 

Nie chcemy obrażać porównaniami niższych lig, na przykład B-Klasy. Oczywiście, że gdzieś tam na meczu rezerw Swornicy Czarnowąsy z reprezentacją strażaków gminy Dobrzeń Wielki pewnie byłby słabiutki poziom, ale takie spotkania mają też to do siebie, że sporo się w nich dzieje. Padają gole, jest mrowie sytuacji, zdarzy się raz na jakiś czas coś wesołego, po czym rechocze cała trybuna. GKS – Arka natomiast było posuniętym do granic możliwości boiskowym klinczem, o tyle ponurym i budzącym politowanie, że niezamierzonym. Gospodarze chcieli podwyższyć wynik, Arka chciała odrobić stratę, ale prędzej udałoby się to im w jakiejś innej dyscyplinie, bo można było odnieść wrażenie, że niektórzy w futbol grają dopiero pierwszy raz. Niestrawna papka, zupełnie niejadalna, aż żal było Mateusza Borka i Kowala, bo robili co mogli by tchnąć w ten mecz życie, ale są pewne mecze nie do odratowania.

Większe pretensje za taki stan rzeczy oczywiście do gdynian. Niby mają w swoich szeregach graczy z ekstraklasowym doświadczeniem, a zaprezentowali taką kopaninę, że wstyd byłoby dwa miesiące na podwórku się pojawiać po takim popisie. Tadeusz Socha jest prawdopodobnie najgorszym piłkarzem jaki kiedykolwiek wygrał gdziekolwiek jakiekolwiek mistrzostwo, natomiast Marcus Da Silva był dziś obrazą dla całej kochającej joga bonito Brazylii. Powiedzieć, że Arka atakowała topornie, to obraza dla topora.

Reklama

Dzieciaki z Bełchatowa przyłożyły rękę do tej estetycznej tragedii, ale trudno się ich aż tak czepiać – chaos wliczony jest w poczynania drużyny złożonej praktycznie z samej dzieciarni, tak samo złe decyzje. Ciekawe oczywiście, że brakło im zarówno wyrachowania (gol stracony w ostatnich sekundach) jak i młodzieńczej fantazji, ale bądźmy jakoś tam wyrozumiali, oni mają prawo zbierać jeszcze frycowe.

Nawet na dnie można znaleźć jakąś perełkę i takie też znalazły się dwie: wyróżnimy bramki. Obie, choć gol Demianiuka (aktywny chłopak większość meczu, plusa przy jego nazwisku można postawić) dość niepozorny, to jednak chłop dobrze wywalczył sobie pozycję, nie dał się, a potem leciutkim pacnięciem sprytnie zmylił golkipera Arki. Arkę z kolei uratował znakomicie wykonany rzut wolny tuż przed końcowym gwizdkiem – Nalepa miał nerwy ze stali.

I na tym koniec, tyle dobrego, że uzbierał się aż akapit pozytywów – sami jesteśmy zdziwieni, poza tym bowiem nuda panie, nuda, brak akcji. Nic się nie dzieje.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
2
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...