Reklama

„Ważny krok dla naszej piłki”. Co oznacza wejście Mioduskiego do ECA?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 września 2015, 21:00 • 7 min czytania 0 komentarzy

We wtorek do zarządu ECA – European Club Association – wybrany został jeden z właścicieli Legii Dariusz Mioduski. Będzie decydować o losach tej organizacji wspólnie z szefami Barcelony, Manchesteru United i Arsenalu. Wyróżnienie? Na pewno spore. Możliwości decydowania o przyszłości klubu i polskiej piłki? Taką nadzieję mają wszyscy. Bo ECA coś do powiedzenia jednak ma.

„Ważny krok dla naszej piłki”. Co oznacza wejście Mioduskiego do ECA?

Historia ECA sięga początków lat 90. Wtedy najbogatsze kluby na świecie nieustannie groziły UEFA, że zaraz wystąpią z tej organizacji, założą własną ligę i będą się kopać we własnym sosie, zbierając najważniejsze pieniądze w światowej piłce. UEFA ulegała, dawała Anglikom, Hiszpanom, Niemcom i Włochom coraz więcej miejsc w Lidze Mistrzów. Później słynne G14 upadło i założyło ECA. Wśród założycieli byli, wiadomo, Bayern, United, Chelsea, Real, Barcelona, Milan. Do tego Kopenhaga, Dinamo Zagrzeb i – uwaga – Birkirkara z Malty.

To zapowiadało, że nowa organizacja reprezentować będzie więcej klubów, będzie bardziej egalitarna. Do tego wciąż jest daleko, ale mimo wszystko biedniejsze kluby coś do powiedzenia mają. W końcu członków jest ponad 200. Mioduskiego do zarządu wybrali przedstawiciele organizacji ze Skandynawii, Bałkanów, Europy Wschodniej. – Trzeba się napracować, trzeba działać co najmniej pół roku. Być aktywnym, zgłaszać się – opowiada Arkadiusz Kasprzak, który uczestniczył w zjazdach ECA z ramienia Lecha Poznań. Dziś mistrza Polski reprezentuje Piotr Rutkowski, wiceprezes ds. sportowych.

Oprócz Lecha i Legii w strukturach ECA jest też Wisła Kraków, a od tego tygodnia także Śląsk Wrocław i Ruch Chorzów. Status pełnego członka mają tylko jednak te dwa pierwsze kluby, bo polska liga tylko tylu przedstawicieli może mieć. Reszta jest tylko obserwatorem, ale za to jeździ na spotkania, może rozmawiać, zdobywać kontakty. Bo ECA wciąż jednak daleka jest od demokracji – kluby podzielono na cztery subdywizje. Ta najbogatsza ma najwięcej głosów, może wystawiać najwięcej organizacji. Członkiem stałym jest na przykład VfB Stuttgart, które pucharów nie posmakuje pewnie przez długie lata.

Legia chciała jednak robić coś więcej niż tylko chodzić na spotkania i rozmawiać – Nie mówiliśmy dużo o tym zewnętrznie, ale byliśmy bardzo aktywni od 18 miesięcy – opowiada Mioduski. Pomysł warszawian na wejście w najwyższe struktury ECA zrodził się zaraz po przejściu klub przez Mioduskiego i Leśnodorskiego. – Żeby stworzyć „Wielką Legię” trzeba pracować na wielu płaszczyznach. Jedną z nich jest współpraca międzynarodowa – dodaje właściciel Legii.

Reklama

Mioduski uczestniczył w grupach roboczych, które zajmowały się reformami rozgrywek, a w zasadzie ich konkurencyjnością. Rozmawiał z innymi przedstawicielami klubów ze średniej europejskiej półki o możliwych regulacjach, reformach, które mogłyby poprawić poziom rozgrywek. Był jednym z aktywniejszych członków tej grupy, bo to właśnie w Warszawie toczyły się najważniejsze dyskusje. Później te weszły na agendę rozmów ECA z UEFĄ i do dalszych analiz. A Mioduski wszedł do zarządu organizacji.

Teraz raz na miesiąc będę na spotkaniach zarządu, będę musiał utrzymywać kontakt z różnymi klubami z naszej subdywizji. Tam są Szkoci, Skandynawowie, jest cały przekrój europejskich klubów. Będę przygotowywał konkretne pomysły, projekty, pracę analityczną, pomagał w prowadzeniu grup roboczych. Na pewno będzie sporo dodatkowej pracy – tłumaczy.

***

Jeszcze na początku tego wieku zamiast ECA było European Club Forum. Kluby spotykały się raz na jakiś czas, rozmawiały. Pamiętam, że bodaj w 2001 roku bardzo długo dyskutowaliśmy w gronie najbiedniejszych klubów. Przygotowaliśmy ciekawy projekt, rozwiązanie. Zeszliśmy na dół do sali plenarnej, przedstawiliśmy nasz pomysł. Wyszedł później Karl-Heinz Rummenigge i powiedział, że najbogatsza grupa się nie zgadza. I na tym dyskusja się skończyła, bo mieli cztery razy większy przelicznik głosów. I tak z każdym naszym pomysłem. Absolutnie komiczne. Biliśmy pianę, a i tak wszystko na nic – opowiada Bogdan Basałaj, były prezes Wisły.

Karl-Heinz Rummenigge, szef rady nadzorczej Bayernu Monachium. Najważniejsza postać w całym ECA – szef całej organizacji i ten, który najczęściej się wypowiada. Ostatnio otwarcie skrytykował ostatnie pomysły FIFPro, związku zawodowego piłkarzy, na rewolucję w systemie transferowym. W styczniu europejska część FIFPro uznała jednogłośnie, że trzeba wszystkimi możliwymi sposobami, włącznie z wnioskami do Komisji Europejskiej, walczyć z fundamentalnie zepsutym rynkiem transferowym. – Czasem decyzje sądów nie są w zgodzie z interesem piłki. Wystarczy spojrzeć na prawo Bosmana – stwierdził Rummenigge, który zapowiedział, że będzie rozmawiał z FIFPro. I najpewniej się dogada.

To ECA stoi za tym, że zniesiono sierpniową przerwę reprezentacyjną. Że pojawiły się rekompensaty dla klubów za wysyłanie piłkarzy na mundial. Z każdym rokiem coraz większe. Że reprezentacje nie mogą grać jednego meczu w Europie, by zaraz przenieść się na inny kontynent. Cały czas toczy się też wojna z Afryką o Puchar Narodów Afryki, który zabiera gros piłkarzy w styczniu i lutym.

Reklama

ECA ma też dwóch członków w komitecie wykonawczym UEFA. Z każdym rokiem to coraz bardziej wpływowa organizacja. Gdy coś dzieje się wbrew jej woli, czyli w praktyce wbrew woli najbogatszych klubów, to wystarczy tupnąć nogą i zagrozić założeniem własnych rozgrywek – Superligi. Pewnie dlatego sam Michel Platini zaczął rozważać jej powołanie, a członkowie UEFA jeździli do USA podpytywać dyrektorów NBA i NFL o ich pracę.

***

Jak wygląda praca w ECA? Najważniejsze są dwa miesiące – luty i wrzesień. Wtedy spotykają się wszystkie kluby, dyskutują w panelach i przedstawiają swoje pomysły. Nawet najbardziej szczegółowe. – Byłem w grupie marketingowej i długo omawialiśmy kwestię band ledowych – wspomina Kasprzak. – Pamiętam panele szkoleniowe, kluby przekazywały know-how, było troszeczkę zagadnień związanych ze skautingiem. Sporo można było się dowiedzieć – dodaje Basałaj. Oprócz tego w ciągu roku są też inne robocze spotkania, już dla mniejszego grona. Są na przykład dyskusje i wykłady o współpracy klubu z kibicami. Raz w Barcelonie, innym razem może w Bazylei.

Wszystko to, o czym dyskutują europejskie kluby zebrane jest w jednym dokumencie. Nie jest to broszurka, nie jest to nawet książka. To potężny, 400-stronnicowy almanach – „Przewodnik po zarządzaniu klubami”. Ogólnie dostępna jest tylko wersja skrócona, dająca tylko malutki wgląd w całe zagadnienie.

Podręcznik podzielony jest na sześć rozdziałów: działalność sportową, biznesową, społecznościową, usługi realizowane przez klub, współpracę z instytucjami, a także, co chyba jest najważniejsze, zarządzanie kryzysowe. To ostatnie to, jak czytamy w przewodniku, najlepszy moment na zmianę modelu, na przeprowadzenie małej rewolucji. A reszta to porady dotyczące zagadnień od, cytujemy, „komercjalizacji wiedzy” po interakcję z rodzinami piłkarzy.

Mimo że to aż 400 stron, to jest to tylko wstęp do tego, co powinny robić kluby. – Tam są absolutnie podstawowe rzeczy, które dotykają klub od strony finansowej, marketingowej, budowania strategii, rozwoju piłki młodzieżowej. To pokazuje jak radzą sobie kluby z różnej części Europy. Nie ma jednego modelu, to ma być inspiracja dla zarządów, żeby znaleźć własny model – opowiada Mioduski.

Z przewodnika kluby dowiadują się jak budować akademię, jak stawiać na młodzież, jak ma powstawać strategia marketingowa. Jak analizować swoje działanie i wprowadzać w życie nowe pomysły. Jedna zasada – przy zatrudnianiu nie ma co patrzeć na to, czy ktoś kiedyś był piłkarzem. Ważne jest to, co potrafi i co może wnieść do organizacji.

***

Każdy już zdaje sobie sprawę, że rozwarstwienie między najbogatszymi a najbiedniejszymi klubami w Europie rośnie i nie wygląda na to, żeby miało zmaleć jeśli czegoś z tym nie zrobimy. To problem dla całej piłki – mówi Mioduski.

Właściciel Legii postrzega swoje wejście do elity europejskiego futbolu nie tylko jako szansę dla klubu, ale przede wszystkim dla całej polskiej piłki. Nie chodzi tylko o to, żeby rozwijała się Legia, ale żeby za nią szła też cała liga, szukała innych dróg. Zarówno Kasprzak, jak i Basałaj, którzy uczestniczyli w spotkaniach ECA mówią, że wejście Mioduskiego to zarządu to bardzo dobra informacja i duży krok dla całej piłki, która wreszcie ma jakiś głos w najwyższych sferach.

Głęboko wierzę, że pozycja tych mniejszych klubów będzie rosnąć, ale to wszystko zależy od ludzi, jak oni będą pracować. Głównym powodem dla którego trafiłem do zarządu jest praca wewnątrz ECA. Legia i pozostałe polskie kluby powinny wyjść na tym dobrze i skorzystać, ale to nie jest kwestia tego, że coś się załatwi, ale że przeprowadzi się się u siebie reformy i zmiany – zapewnia właściciel Legii.

Nic samo się nie zrobi.

JACEK STASZAK

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship
Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
10
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
7
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Komentarze

0 komentarzy

Loading...