Reklama

Kompleksy wynikające z braku doświadczenia. Leksykon futbolu.

redakcja

Autor:redakcja

14 sierpnia 2015, 15:06 • 11 min czytania 0 komentarzy

Na bank znacie te słowa. Na bank znacie te sytuacje. Pada krótkie hasło, jakiś utarty slogan i zaczyna się jatka. Rozsądni ludzie tracą hamulce. Spokojni fani dobrego futbolu wyłączają mózgi. Logika odchodzi gdzieś w dal, trzeźwe myślenie snuje się w kącie, emocje rozsadzają pomieszczenie. Coś jak derby, tylko bez rzucania się racami i kamieniami. Słowa typowo futbolowe, które wywołują wojny. Słowa, które wkładają miecz między ojca i syna, między dwóch braci. Słowa, których nie wolno wypowiadać na imprezie w towarzystwie innych fanów futbolu, bo to zwyczajnie zbyt niebezpieczne. Słowa-wytrychy. Wreszcie udało nam się skolekcjonować je wszystkie i opisać – przede wszystkim ku przestrodze.

Kompleksy wynikające z braku doświadczenia. Leksykon futbolu.

Kompleks

Ha, ktoś jeszcze pamięta, co oznaczało kiedyś, w starych czasach, gdy mówiło się na przykład o zakompleksionych dziewczynkach? Wiecie, te niziutkie, które wstydziły się nikczemnego wzrostu i z zazdrością patrzyły na wyrośnięte kobiety. Albo te rude, które uważały że nieco rzadziej spotykany kolor włosów jest czymś złym i brzydkim, czymś, co wywołuje kompleksy.

Dziś to znaczenie słowa kompleks już praktycznie nie funkcjonuje. Środowisko piłkarskie nieco przerobiło go na swoje potrzeby, czyniąc z niego śmiertelny oręż. Jeśli krytykujesz prezesa mojego klubu – ewidentnie masz kompleks. Kiedy ośmielisz się powiedzieć złe słowo o moim ulubionym piłkarzu – wychodzą z ciebie kompleksy. Gdybyś kompletnie nierozsądnie zapragnął podważyć autorytet mojego ukochanego trenera – cholera, znów te kompleksy.

Kompleksy są różnorakie. Kompleks małego miasta – to wtedy, gdy krytykować ośmiela się ktoś z miejscowości mniejszej, niż doktor diagnozujący ów kompleks. Mają go na przykład łodzianie wobec Warszawy, ale i bełchatowianie wobec Łodzi i naturalnie radomszczanie wobec Bełchatowa. Kompleks stolicy – to wiadomo, cierpią na niego wszyscy, którzy dostrzegają choćby najmniejsze błędy w działaniu klubu Legia Warszawa. Kompleks słoika – takowy posiadają w oczach diagnostyków z różnych części Polski wszyscy futbolowi krytycy rodem z Warszawy.

Reklama

I tak to się te kompleksy kręcą. Należy przy tym pamiętać, że zarzucając komuś kompleksy prawdopodobnie spotkasz się z zarzutem, że sam masz kompleksy. W efekcie słowo „kompleks” przesuwa się bardzo blisko słowa „dziecinna awantura”, bo jego efektem jest przekomarzanka: „ty-masz-kompleks-a-nie-bo-ty” (w skrócie TMKANBT).

PIERWSZY FINALOWY MECZ MISTRZOSTW POLSKI CENTRALNA LIGA JUNIOROW CLJ SEZON 2014/15 --- CENTRAL JUNIORS LEAGUE FIRST LEG POLISH CHAMPIONSHIP FINAL MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - LECH POZNAN 3:0

Konstruktywna krytyka

Troszkę wiążę się z kompleksami.

Krytyka jest akceptowalna tylko wówczas, gdy jest konstruktywna. Czyli kiedy? Wówczas, gdy dotyczy zawodników spoza mojego klubu. Dla warszawiaka konstruktywna jest tylko krytyka Lecha, ewentualnie jeszcze Saganowskiego, dla poznaniaka – wyłącznie krytyka stołecznego klubu, najlepiej „bezkompromisowa” i ujęta „w ostrych słowach”. Rzeczowe stwierdzenie, że Brożek nie strzela goli jest „konstruktywną krytyką” w oczach warszawiaka i kibica Cracovii, ale już wiślak stwierdzi, że to wyłącznie „kompleksy” (patrz: kompleks) a nie „konstruktywna krytyka”.

Zaangażowanie

Reklama

Najczęstsza przyczyna porażek. Brak zaangażowania od 19 lat jest głównym winowajcą naszych niepowodzeń na arenie w przedpokoju Ligi Mistrzów. Brak zaangażowania bardzo długo kładł się cieniem na występach kadry, a niedobór walczaków trawi Ekstraklasę niczym rak.

Z drugiej strony jednak warto pamiętać o tych, którzy stwierdzają, że „zaangażowanie” nie ma nic do rzeczy, bo liczy się „taktyka”, „ustawienie” oraz szalenie ważne „warianty wypracowane na treningach” wraz ze „schematami gry”. Tym osobom przypominamy, że Ekstraklasa to wciąż liga Maciejów Iwańskich, którzy w bój ruszają wyłącznie wówczas, gdy czują bojową wenę. No i niestety – to wciąż liga gości, którzy w CV mają regularną i powtarzalną grę na zwolnienie trenera. Zapewne w meczach wówczas przez nich przegranych zadecydowały błędy taktycznie, a nie – broń Boże – brak zaangażowania.

080326PYK012

Okres przygotowawczy (oraz mocne słowa w szatni)

Niestety, czasem obok braku zaangażowania drużyna musi odpokutować słabo przepracowany okres przygotowawczy. Twój obrońca wyrżnął się na piłce w szesnastce? Ach tak, doskonale widać w grze tego zespołu braki z okresu przygotowawczego. Twój napastnik w sytuacji sam na sam z bramką postanawia poszukać podania do tyłu, do obrońcy rywali? Oj tak, nie da się ukryć, że okres przygotowawczy nie był chyba zbyt solidnie przepracowany.

Na szczęście jednak zawsze można sobie powiedzieć kilka mocnych słów w szatni, dzięki czemu da się nadrobić zaangażowaniem pewne niedobory z okresu przygotowawczego.

Dlaczego to słowo wywołuje furię i właściwie u kogo? Naszym zdaniem – tu poszkodowani są przede wszystkim piłkarze. Po przebiegnięciu tysiąca kilometrów i wylaniu siódmych potów gdzieś w Turcji woleliby chyba usłyszeć, że są zwyczajnie kiepskimi piłkarzami, niż że „źle przepracowali obóz przygotowawczy”.

Rotacja

Bez tego ani rusz. Jak wiadomo, zdrowy, dorosły człowiek jest w stanie zagrać jeden mecz na osiemnaście dni. Wytrenowany organizm jest w stanie przyjąć nieco większą dawkę jednego meczu na piętnaście dni. Profesjonalny piłkarz podjeżdżając do granic swoich możliwości może grać nawet co dziesięć dni, ale to już wysiłek krańcowy, po którym może dojść do przeciążenia (czasem wynikającego również z kiepsko przepracowanego okresu przygotowawczego).

Te fizyczne ograniczenia wymuszają na szkoleniowcach rotację. W skrócie polega ona na wybraniu składu z chłopaków przechodzących koło stadionu i najlepszych gimnazjalistów w okolicznym zespole szkół. Czasami dokłada się do nich dla niepoznaki jakiegoś weterana oraz drugiego trenera. Rotacja pozwala na tak upragniony wypoczynek dla kluczowych zawodników. Kogo wkurza to słowo? Ciężko jednoznacznie stwierdzić. Michał Probierz na przykład jest potężnie zdenerwowany na rotację w wykonaniu Henninga Berga, ale całkiem wysoko ocenia rotację Jagiellonii Białystok. W Poznaniu było podobnie – rotacja Legii Warszawa cuchnęła lekceważeniem ligi, ale rotacja Lecha Poznań to bardzo racjonalne gospodarowanie siłami członków zespołu mistrzów Polski.

Jedynie na Legii podejście do rotacji się nie zmienia. Wkurwia wszystkich, zawsze, wszędzie, u każdego, a u Berga najbardziej.

REWANZOWY MECZ II RUNDA ELIMINACJI LIGA EUROPY SEZON 2015/16: FC BOTOSANI - LEGIA WARSZAWA --- UEFA EUROPA LEAGUE SECOND LEG SECOND ROUND QUALIFICATION MATCH: FC BOTOSANI - LEGIA WARSAW

Młodzież

Szczególnie ta utalentowana. Jest z nią spory problem. Zazwyczaj bowiem jest zbyt późno wprowadzana do pierwszego zespołu, przez co gnije w trzecioligowych rezerwach, marnując fantastyczny potencjał. Niestety, równie często jest wprowadzana do zespołu za wcześnie, co skutkuje fatalną postawą na boisku, a w dodatku zarzutami o lekceważenie ligi (patrz: rotacja).

Bardzo często młodzież jest od razu wypychana na Zachód, naturalnie przez chciwe kluby i równie chciwych menedżerów, ale jednocześnie boi się ryzykować, przez co marnuje szansę na dalszy rozwój i kisi się w polskiej lidze. Jest faworyzowana przez trenerów, ale jednocześnie trenerzy niechętnie na nią stawiają. Ich jedynym argumentem jest wiek, ale jedynym argumentem przeciwko nim jest brak doświadczenia wynikający z wieku.

I tak dalej. Pozorne sprzeczności? Skąd. Młodzież. A młodzież uwielbia przecież robić wszystko naraz.

Akademia

Z grubsza to samo, co w punkcie młodzież. Warto jednak pamiętać, że przy słowie akademia ferment jest jeszcze większy. Szybko bowiem trzeba osądzić, która akademia jest lepsza – Akademia L czy może Akademia L? Ta pierwsza wygrała z drugą w meczu rocznika 2007 w Bolonii, nie ma chyba wątpliwości, prawda? Ale ta druga lepiej zagrała drugą połowę spotkania z Hannoverem, z którym ta pierwsza sromotnie przegrała, więc jasne, że lepsza jest Akademia L. Ale ta pierwsza ma więcej absolwentów w Ekstraklasie, ale ta druga sprzedaje drożej, ale ta pierwsza daje ptasie mleczko, a ta druga lepsze perspektywy.

I tak to się toczy ta dyskusja. Do momentu, gdy nie padnie hasło:

Szeroko rozumiany skauting

…i kłótnia przeniesie się na świat wyszukiwania wzmocnień. Szeroko rozumiany skauting Lecha jest fantastyczny, bo Hamalainen i Jevtić. Szeroko rozumiany skauting Lecha jest jednak również fatalny, bo Keita i Djoum. Skauting Legii to najwyższej klasy fachowcy, którzy wyszperali Dudę i Nikolicia, ale jednocześnie to banda podróżników-amatorów, którzy ściągnęli Raphaela Augusto i Ronana. Skauting Cracovii? Wiadomo, klasa, Covilo. Skauting Cracovii? Wiadomo, tragedia, Ortega. I tak dalej, od góry do dołu.

PIERWSZY MECZ 1/4 FINALU PUCHAR POLSKI SEZON 2014/15 --- FIRST LEG QUARTERFINAL OF POLISH CUP FOOTBALL MATCH: ZNICZ PRUSZKOW - LECH POZNAN 1:5

Szpaler

Czyli jak uczynić z miłego gestu powód do wojny. Szpaler nigdy nie jest u nas zwykłym szpalerem. Uhonorowanie zwycięzców? Uhonorowanie waleczności przegranych? Skąd. U nas szpalery stawia się wyłącznie ironicznie (bo przecież zwycięzcy nie zasługiwali), złośliwie (żeby podkreślić słabość przegranych) albo z przymusu (bo przecież my umiemy przegrywać, a osiem wywiadów o szpalerze i jego braku to żadna sensacja). Efekt jest taki, że pod tekstami o szpalerze w Internecie możecie znaleźć kilka tysięcy komentarzy sfrustrowanych wojowników, którzy daliby się pokroić, byle ich zespół nie wykonał / wykonał ten sympatyczny gest wobec rywali.

Doświadczenie

Kluczowy element piłkarskiego rzemiosła. Możesz być surowy technicznie, nadrobisz to walką. Możesz być leniwy, nadrobisz przeglądem pola. Możesz być Patrykiem Małeckim, nadrobisz kopaniem w ławkę rezerwowych i drzwi szatni. Ale jednego w żadnym wypadku nie może ci zabraknąć, jeden niedobór kończy się natychmiastową porażką.

Brak doświadczenia. Klucz do zrozumienia porażek w rodzimym futbolu. Kiedy Lech przegrywa z Basel w cień odchodzą różnice budżetów obu klubów, różnice klasy piłkarzy, fakt, że Jevticia, odrzut ze Szwajcarii, u nas przyjmowaliśmy jak gwiazdę. Pojawia się za to brak doświadczenia. Podobnie jest zresztą w lidze. Wystarczy jeden młody człowiek w składzie, by finalnie okazało się, że to właśnie brak doświadczenia jest główną przyczyną ligowych niepowodzeń.

Czasami mamy wrażenie, że w Ekstraklasie doświadczenie cenione jest bardziej niż w komputerowych grach RPG. To duży, naprawdę duży wyczyn.

Marketing i PR

Jeden z tych wydatków w klubowym budżecie, który wzbudza najwięcej kontrowersji. No bo jak to, x tysięcy na stronę internetową? W tej cenie można było kupić dwóch klasowych zawodników! x tysięcy dla agencji obsługującej klubowe media społecznościowe? Dałoby się to zrobić za dwa razy mniej, zaoszczędzoną kwotę przeznaczając na funkcjonowanie akademii (patrz: akademia) lub szeroko rozumianego skautingu (patrz: szeroko rozumiany skauting). Marketing jest zły a PR ohydny. To jak mężczyzna, który goli klatkę piersiową, albo zwraca uwagę na kolor skarpetek. Po co to robi, no po co? Bez sensu marnuje czas i energię na szczegóły, na które nikt zdrowy nie zwraca uwagi.

Tak samo jest z marketingiem. Jest kompletnie zbędnym wydatkiem, fanaberią a nawet – w skrajnych wypadkach – fałszowaniem smutnej rzeczywistości. No, chyba że go akurat w klubie nie ma. Wtedy okazuje się, że WYŁĄCZNIE przez kiepski PR klub jest omijany przez najlepszych zawodników i sponsorów, a frekwencja błaga o litość i przebaczenie.

WALNE ZGROMADZENIE SPRAWOZDAWCZE PZPN --- PZPN GENERAL MEETING OF REPORTING IN WARSAW

PZPN

Przy haśle PR nie można nie wspomnieć o instytucji opartej wyłącznie na dobrym marketingu, która tak naprawdę siedzi i zbija bąki na Stadionie Narodowym, zamiast działać. PZPN. Jak wiadomo, front tej wojny jest dość jasno określony. Albo doceniasz to, co zrobił obecny PZPN – i zyskujesz miano klakiera, opłaconego przez rozbudowany dział marketingu związkowego, albo walisz w nich jak w bęben – zasługując na piękny tytuł dziennikarza niepokornego zwanego także niezależnym. Nie ma żadnych postaw w połowie drogi, nie ma żadnych kompromisów. Zresztą, jak maja zostać wypracowane jakieś kompromisy, skoro gołym okiem widać, że PZPN mógłby spokojnie zmienić nazwę na PRPN, tak mocno stawia na public relations.

Bilety

Błaszczykowski. Greń. Over.

Sympatie

O! U! E! I tu dopiero zaczyna się prawdziwa jatka, walka na śmierć i życie, na noże i karabiny. Sympatie klubowe. Nie oszukujmy się – ma je każdy. Sędzia z Płocka to z pewnością zagorzały legionista. Komentator urodzony w Rzeszowie od dziecka sympatyzował z Górnikiem Łęczna. Delegat PZPN-u z Radomia zawsze będzie w raportach wybielał Koronę Kielce (przecież to tuż obok!). O ile jednak sympatie dziennikarzy, komentatorów i ekspertów wzbudzają wyłącznie frustrację kibiców, to już sympatie sędziów (legendarne sympatie sędziów) potrafią przesądzić o losach mistrzostwa. Zapytajcie w dowolnym mieście, które akurat nie jest mistrzem.

Transfer na Zachód

Albo Wschód. Bez różnicy. W każdym razie: transfer poza Ekstraklasę. Reakcja Michała Probierza na sprzedaż swoich asów dowodzi, jak wielkie emocje wywołuje decyzja o wyjeździe z ligi. Wiadomo, zazwyczaj jest na taki transfer za wcześnie, bo przecież lepiej osiągnąć coś w kraju, zanim się wyjedzie, ale z drugiej strony jakże łatwo ominąć idealny moment na podbicie Europy. Zresztą, nie będziemy się powtarzać, przeczytajcie sobie hasło: młodzież.

Aha, warto tutaj wspomnieć o pojęciu „ostatniego gwizdka”. Ostatni gwizdek do wyjazdu dla niektórych pojawia się w wieku 21 lat, gdy to już „najwyższy czas”, ale dla innych w wieku 28 lat, gdy „to już naprawdę ostatni gwizdek”.

TRENING REPREZENTACJA POLSKA --- POLAND NATIONAL FOOTBALL TEAM TRAINING

Gran Derbi

Hasło, które istnieje wyłącznie w Polsce. Ktoś chyba kiedyś źle przetłumaczył „El Clasico”, dzięki czemu pojęcie „Gran Derbi” funkcjonuje przede wszystkim wśród 13-letnich Patryków z Przasnysza mających w avatarze na snapchacie Cristiano Ronaldo.

Gimnazjum

Zasada jest prosta. Gdy ktoś się nie zgadza z Tobą w dowolnym temacie, to jest na pewno gimnazjalistą, a co gorsza – w większości przypadków okazuje się, że twoje przypuszczenia są prawdziwe. 

Ale sam wtedy też prawdopodobnie jesteś gimnazjalistą.

Raca

Nawet w naszej redakcji ten temat wzbudza podobne emocje jak wyrąb lasów amazońskich wśród ekologów. Jedni mówią, że to nic złego, więc trzeba odpalać mimo zakazu. Drudzy, że „twarde prawo ale prawo”, w dodatku każde odpalenie to drakońskie kary dla klubu. Jedni mówią, że „dziś race, jutro obowiązek siedzenia, a w przyszłym tygodniu zakaz śpiewania”. Drudzy ripostują, że „dziś race, a jutro szpital od poparzenia”.

Ale biorąc pod uwagę jak żywy jest ten spór w naszej redakcji – lepiej nie rozwijać tematu.

Kroplówka

Po pierwsze – podłącza się pod nią zawodników, czasem już w okolicach trzydziestej minuty. Wtedy też pojawiają się braki rodem z okresu przygotowawczego (patrz: okres przygotowawczy). To zaś wywołuje dyskusje na temat kunsztu trenera i zaangażowania piłkarzy (patrz: zaangażowanie).

Drugi typ kroplówki – miejska. Dzięki niej kluby istnieją, to ona pozwala wywalić kompletnie na poszukiwanie sponsorów, to ona pozwala szerszym gestem rozrzucać hajs na piłkarzy i i trenerów. Najczęściej dyskusja o tejże pojawia się w miastach derbowych, gdzie obie strony przekrzykują się: „JAKIM PRAWEM Z MOICH PODATKÓW”. Często występuje też wśród zespołów walczących o utrzymanie. Zazwyczaj kroplówka w Kielcach przeszkadza zabrzanom, a kroplówka Chorzowa – kielczanom.

Jest jednak wyjątek, czyli radykalni kapitaliści, którym przeszkadza każde rozdawnictwo publicznych pieniędzy. W całym środowisku piłkarskim jest ich dwóch – Janusz Filipiak i Jakub Tabisz.

Weszło

No, psia krew, nie mówcie że nie.

JAKUB OLKIEWICZ

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Igrzyska

Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Kacper Marciniak
2
Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Komentarze

0 komentarzy

Loading...