Reklama

No i rusza. Nawet jeśli nie najsilniejsza – pod wieloma względami najlepsza!

redakcja

Autor:redakcja

08 sierpnia 2015, 08:50 • 4 min czytania 0 komentarzy

Dyskusje z roku na rok są coraz bardziej bezcelowe. Sześć, może nawet pięć lat temu można się jeszcze było targować. Można było wskazywać, że angielskie kluby mają tak olbrzymie budżety, że są w stanie bez trudu nawiązać walkę z hiszpańskim duopolem, że skupują wielkie gwiazdy, że przyciągają największe firmy. Dziś jednak już nikt nie ma złudzeń. Liga angielska nie ma argumentów do tytułowania się „najsilniejszą”, straciła kilka ostatnich sezonów, a ostatnie sukcesy klubów z Premier League na arenie międzynarodowej tylko to potwierdzają. Jasne, w każdej chwili sytuacja może się odwrócić, ale ostatnie lata nie pozostawiają pola do kłótni. Hiszpania odstawiła Anglię. A jeśli regres tej drugiej będzie trwał – w kolejce są już Włosi i Niemcy…

No i rusza. Nawet jeśli nie najsilniejsza – pod wieloma względami najlepsza!

Premier League nie jest już najsilniejsza, to fakt, a nie pogląd. Wciąż jednak można bez wstydu powiedzieć, że jest… najlepsza.

Dlaczego? Przyglądaliśmy się nastrojom przed startem ligi. Przyglądaliśmy się transferom, przyglądaliśmy się atmosferze, w jakiej przebiegały przygotowania do dzisiejszych meczów. Zresztą, weźmy ten pierwszy z brzegu. 13.45. Manchester United podejmuje na Old Trafford Tottenham. Patrząc tylko na ubiegły sezon – to nie są zespoły z europejskiego ścisłego topu. A jednak, magia jednej i drugiej marki wciąż działa. W Manchesterze nie patrzą na to, że nie wypalił jeden czy drugi transfer, że van Gaal „zepsuł” Di Marię. Patrzą na United wyłącznie jak na odradzającą się potęgę, która znów namiesza nie tylko na krajowym podwórku, ale i – przy pomyślnych wiatrach – także w Lidze Mistrzów. Tottenham? Nikogo nie interesuje ich wypad z Ligi Europy tuż po wyjściu z grupy, nikogo nie interesuje remis z Partizanem i wyprzedzenie przez Besiktas jeszcze w fazie grupowej. Londyńczycy patrzą wyłącznie na nadchodzące starcia w EPL, to jest najważniejsze, to jest kluczowe.

Fani Premier League cieszą się jak dzieci. Dzisiejsze spotkanie przyciągnie przed telewizory całe rzesze kibiców. Fantasy Premier League będzie znów pożerało długie godziny fanatykom futbolu, którzy przecież w tym czasie mogliby obejrzeć jakąś powtórkę Realu czy Barcelony, zespołów gwarantujących – pod względem czysto piłkarskim – spektakle o większej jakości. Ale może właśnie tu jest klucz? Premier League to bowiem coś większego od „czysto piłkarskiej jakości”. To potężne tradycje, potężne frekwencje. To tysiące kibiców na meczach niższych lig, to tysiące kibiców upchniętych w pubach, to tysiące kibiców tworzących cały specyficzny klimat wokół tych unikalnych rozgrywek.

Wszystkie programy z kultowym „Match of the day” na czele, fantastyczni eksperci, by wspomnieć choćby Gary’ego Neville’a, niesamowita oprawa całego przedsięwzięcia, niepowtarzalny klimat angielskich stadionów, nawet jeśli coraz mniej na nich dopingu. Do tego te wieczne podteksty – przepychanki Mourinho z Wengerem, wściekłość towarzysząca kolejnym zakupom Manchesteru City, wielki projekt Louisa Van Gaala, w którym wartość Di Marii przez jeden sezon spada o kilkanaście milionów euro. Wszystko zajmujące, wszystko ciekawe, wszystko szeroko komentowane. To historie takie jak ostatni sezon West Ham United na Upton Park są śledzone przez kibiców na całym świecie. To nie Getafe, ale Aston Villa czy Stoke City mają swoje własne memy, swoje własne symbole i ludzi po drugiej stronie świata gotowych wymienić z głowy roczniki urodzenia całego pierwszego składu tych drużyn.

Reklama

Premier League wykształciło przez lata unikalną „kulturę futbolową”. Książki i filmy o kibicach z Anglii, traktowanie byłych chuliganów jak celebrytów, niespotykany nigdzie indziej lokalny patriotyzm pod względem dopingowania własnego klubu, trybuny, na których ramię w ramię siadają młodzi „chavs” i dziadkowie pamiętający jeszcze mistrzostwo świata w 1966 roku. Do tego takie rzeczy jak „Non-League Day” czy ten ukochany przez twórców memów „Sunday League Football”. Liverpool może grać totalny piach, ale gdy znów brzmi „You’ll never walk alone” fani Premier League zapominają o niepowodzeniach na murawie. Manchester United może dołować, ale wciąż na całym świecie będą powstawały kolejne artykuły o tym kogo i za ile ściągną do siebie „Czerwone Diabły”. Chelsea może się ustawić ośmioma zawodnikami we własnym polu karnym, a szczęśliwi kibice stworzą kolejne tysiąc obrazków o niezwyciężonym autobusie Mourinho. West Ham United może odpaść z Rumunami wcześniej pokonując Maltańczyków dopiero po rzutach karnych, ale za moment ponad trzydzieści tysięcy gardeł krzyknie coś o bańkach mydlanych i czar powróci.

Anglicy po prostu kochają futbol. A miłość jest przecież zawsze bezinteresowna, „nie szuka poklasku”, ani nie przeszkadza jej brak sukcesów, nie przeszkadza jej ułomność piłkarska.

Moglibyśmy przy tej skromnej zapowiedzi Premier League pisać o szansach poszczególnych drużyn na tytuł, o zmianach w taktyce Manchesteru United, o nadziejach Arsenalu, o przebudowie w Crystal Palace i ustawieniu Chelsea pod wodzą Mourinho. Mamy jednak wrażenie, że fenomen Premier League wcale nie polega na tych dwudziestu dwóch facetach, którzy od dziś, od 13.45, będą regularnie pojawiać się na murawach w Anglii.

Premier League jest najlepszą ligą świata dzięki atmosferze, jaką wokół niej zbudowały kolejne pokolenia futbolowych zapaleńców. Dziś widzimy się z nimi wszystkimi w komplecie od 13.45 aż do ostatniego gwizdka w meczu Chelsea – Swansea rozpoczynającego się o 18.30. Pewnie będzie sporo kopaniny. Pewnie nie wszystkie z tych spotkań zachwycą.

Ale możemy być pewni, że dla najwierniejszych fanów EPL to nie będzie żadna przeszkoda. W końcu dość już czekali na powrót najlepszej ligi świata…

Reklama

Najnowsze

Niższe ligi

Katastrofalne informacje dla klubu z Częstochowy. Skra ukarana odjęciem siedmiu punktów

Szymon Piórek
1
Katastrofalne informacje dla klubu z Częstochowy. Skra ukarana odjęciem siedmiu punktów
1 liga

Duży zastrzyk gotówki dla Motoru Lublin. 400 tys. zł od województwa

Szymon Piórek
0
Duży zastrzyk gotówki dla Motoru Lublin. 400 tys. zł od województwa

Anglia

Anglia

Poruszający wywiad Richarlisona. Brazylijczyk przyznał się do walki z depresją

Maciej Szełęga
8
Poruszający wywiad Richarlisona. Brazylijczyk przyznał się do walki z depresją
Anglia

Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Piotr Rzepecki
1
Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...