Reklama

Wysoka forma, ale niska defensywa. Będą problemy w Europie?

redakcja

Autor:redakcja

27 lipca 2015, 11:18 • 3 min czytania 0 komentarzy

Legia rozkręca się z meczu na mecz i można tu doszukać się wielu analogii z fantastyczną jesienią poprzedniego roku. Przegrany Superpuchar, ogromne problemy w pierwszym meczu w Europie i szybko rosnąca forma – to tylko najbardziej oczywiste podobieństwa. W zespole nareszcie widać duży spokój. Wydaje się, że piłkarze rozumieją, iż podążają dobrze utartym szklakiem. Po pierwszym meczu z Botosani Dusan Kuciak powiedział nawet, by wszyscy dali Legii jeszcze trzy mecze, bo ta dopiero się rozkręca. Jak dobrze pamiętamy, te trzy mecze skończyły się następująco: 4:1, 3:0, 5:0.

Wysoka forma, ale niska defensywa. Będą problemy w Europie?

Wczoraj gra Legii wyglądała już naprawdę dobrze, zwłaszcza w ofensywie. Niektórzy próbują studzić głowy i przypominają, że rywalem było tylko Podbeskidzie. Sęk w tym, że jeszcze do niedawna podopieczni Berga okrutnie męczyli się z rywalami tej klasy, a teraz potrafią wygrać efektownie, nie poświęcając przy tym wszystkich sił. Prawie każdy legionista dobrze prezentuje się fizycznie, a chyba tego najbardziej brakowało wiosną. „Wojskowi” emanują wręcz świeżością, pewnością siebie i głodem strzelania kolejnych bramek.

Ale, żeby nie było tak różowo, w grze Legii dostrzegamy też spory mankament, czyli szeroko pojętą grę defensywną. Przed rokiem prezes Leśnodorski dumnie oświadczył, że drużyna poczyniła największy postęp w grze obronnej i zdecydowanie trudniej jej strzelić gola. Potwierdzały to też mecze w fazie grupowej Ligi Europy, w których podopieczni Berga stracili ledwie dwie bramki, a większość spotkań wygrali dzięki żelaznej defensywie. Dziś poczucia takiej stabilności już nie ma.

Nawet przygnębiony wynikiem Dariusz Kubicki na pomeczowej konferencji powiedział, że pierwszy raz w karierze zdarzyło mu się, by jego drużyna stworzyła sobie przy Łazienkowskiej tak dużo sytuacji strzeleckich. Największe spustoszenie pod bramką Kuciaka siały wysokie piłki w pole karne, posyłane z gry, kiedy w obrębie własnej jedenastki znajdowali się głównie obrońcy Legii. Gospodarze kompletnie nie potrafili sobie z tym poradzić, a najlepiej widać to było w pierwszym kwadransie drugiej połowy.

Nie mamy wątpliwości, że indywidualnie Brzyski, Pazdan, Rzeźniczak i Broź lub nawet Bereszyński to bardzo dobrzy obrońcy, zwłaszcza w realiach polskiej ligi. Jednak wszystkich łączy jedna wspólna cecha, czyli niezbyt okazały wzrost. Kiedy więc razem występują na boisku, w polu karnym Legii zwyczajnie brakuje centymetrów. Nie trzeba być też specjalnie odkrywczym, by przewidzieć, w jaki sposób z warszawianami będą próbowały grać kolejne ekipy.

Reklama

Wczoraj na początku drugiej połowy mieliśmy w szeregach Legii przedziwną sytuację. Średni wzrost czwórki obrońców wyniósł 178,8 centymetra (z Broziem byłoby jeszcze mniej), natomiast pomocników i napastników 185,3 centymetra. A zazwyczaj drużyny buduje się odwrotnie i tych większy ustawia właśnie na tyłach. Aż strach pomyśleć, co z defensywą Legii zrobiłby mierzący 191 centymetrów Prijović. Co prawda w Polsce nie ma zbyt wielu wysokich klasowych napastników, ale w Europie już zdecydowanie łatwiej się na takich natknąć.

Najbardziej newralgiczny sektor w Legii tworzą lewy obrońca Brzyski (170 cm) i grający po lewej stronie środkowy obrońca Pazdan (180 cm). Nawet w meczu z Podbeskidziem widać było, że najgroźniejsze wrzutki były posyłane właśnie w ten rejon boiska. Wczoraj Kuciak bronił bardzo dobrze, a raz uratował go słupek, jednak trudno zakładać, że podopieczni Berga zawsze będą mieli tyle szczęścia.

Każdy z obrońców Legii indywidualnie prezentuje się naprawdę solidnie, jednak przy wspólnej grze linia defensywna wydaje się w jakiś sposób niepełna. Dla przykładu – podstawowa czwórka obrońców Lecha ma średni wzrost o równe siedem centymetrów większy. Spodziewamy się, że w lidze rywale nie będą umieli w pełni wykorzystać tej słabości Legii, ale w europejskich pucharach może być zgoła inaczej. Przed zbliżającymi się kluczowymi meczami Henning Berg z pewnością ma o czym myśleć.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...