Reklama

Ostatni zostaną pierwszymi czyli Najsłabsza Drużyna Sezonu

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

28 czerwca 2015, 09:12 • 9 min czytania 0 komentarzy

Lewandowski, Messi, Ronaldo, a może Neymar? Barcelona, Bayern czy Chelsea? Najlepsi, najbogatsi, najpopularniejsi, wszyscy o nich piszą, wszyscy ich oglądają, wszyscy o nich zabiegają… Ale jest taki jeden dzień w roku, gdy schodzimy na ziemię i nie zajmujemy się gwiazdami z galaktyki Aldebarana, dzień, w którym liczy się czysty futbol, piłka, trawa, duch rywalizacji i gra dla satysfakcji. Czasem wyłącznie własnej… Dziś poznamy Najsłabszą Drużynę Sezonu.

Ostatni zostaną pierwszymi czyli Najsłabsza Drużyna Sezonu

Zgłupiałeś, chcesz porównywać gwiazdy światowej piłki z jakimiś leszczami z kartoflisk, kretowisk i wygwizdowów?

Nie, nie chcę i nie porównuję. Bo to naprawdę zupełnie inne galaktyki, na tyle odległe, że czasem można się zastanowić, czy to na pewno ten sam sport. Tyle, że uprawianie tego sportu a’ędziedziąt tysięcy miesięcznie plus samochód plus mieszkanie plus „Nie myśl o niczym poza piłką, a żeby ci się lepiej myślało, masz tu reklamowy kontrakt wart dwa powiaty wraz z ratuszami” jest o wiele prostsze niż uprawianie go za padające z górki za boiskiem „Zenek, ty ciulu ślepy”, bo na stroje, piłki i siatki do bramek zawodnicy muszą się zrzucić, a zamiast równiutkiej jak stół murawy, ma się do dyspozycji plac przystrzyżony przez kozy i zryty przez dziki (albowiem wybór: „ogrodzenie czy benzyna na mecze wyjazdowe” tak naprawdę wcale nie jest wyborem).

No, ale żeby tracić czas na najgorszych?

Najsłabszych na pewno, ale czy najgorszych?… Goście biegają po tych swoich boiskach świątek-piątek, deszcz, śnieg, upał, nikt im za to pięciu złotych nie daje, rodzina ma pretensje, teściowa drwi, teść krytykuje, że za jego czasów, panie świynty, dziecko wzrusza ramionami, że się ojciec w błocie tarza, zamiast jak cywilizowany człowiek na konsoli pograć, przeciwnicy łoją ich jak chcą, pięcioma bramkami, dziesięcioma… A oni ciągle grają i nikt im tej piłki nie potrafi wybić z głowy. Pierwszy lepszy junior z wielkomiejskiej akademii piłkarskiej w dwie minuty założyłby im trzy siatki i przynajmniej raz posadził na murawie, a oni się nie poddają i grają nadal, enty sezon na ostatnim miejscu w tabeli, bo nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go… Zresztą trzy sezony temu udało się zremisować dwa mecze i wtedy byli na przedostatnim, a w klubowym baraczku odbyła się huczna impreza (która szybko przeniosła się na zieloną trawę, bo się blaszak nagrzał od słońca i nie szło w nim pić wytrzymać).

Reklama

Nie, nigdy nie nazwałbym ich „najgorszymi piłkarzami”, „najgorszymi drużynami” – robią to, co kochają, robią, dlatego, że to kochają (wyłącznie dlatego – bo jakie niby pieniądze można znaleźć w B-klasie? 5 złotych w trawie przy przystanku PKS?), na miarę swojego wolnego czasu, na miarę swoich możliwości. A czasem nawet ponad miarę.

O wiele od nich mocniejsi, sprawniejsi, lepiej wyszkoleni są piłkarze wyższych klas. O wiele także bogatsi… I co z tego? W Ekstraklasie dziesiątki tysięcy miesięcznie, dwa samochody, pięć kilo żelu, pięćdziesiąt tatuaży, chechdziesiąt par spodni w rurki, cfetrków w serek, najnowszy ajfon, żeby kolejne latte z ośmiorniczkami na fejsie pokazać i co z tego, skoro, gdy przychodzi do gry, to jedni jak ostatnie ciapy przepieprzają pewny tytuł mistrzowski, drudzy jak ostatnie fujary odpadają z pucharu, bo nie potrafią wygrać z drugoligową drużyną złożoną ze strażaków, murarzy, listonoszy, a jedyne, co potrafią strzelić, to foch-gigant, obrażone prychnięcie zamknięcie kont społecznościowych…

O, nieeeee! – zajęczała Umęczona Rozbiorami i Okupacją Ojczyzna – Aaaale mi pokazał!… Co ja teraz, biedna, zrobię?

…i udanie się do centrum handlowego w celu nabycia kolejnych „rurek”, kolejnego cfeterka, kolejnego ajfona, ew. odreagowania kolejnego eurowpierdolu od amatorów z Islandii. To, pardąsik, kto tu tak naprawdę jest najgorszy?

Zresztą semantyczne i ontologiczne różnice między „najsłabszymi” i „najgorszymi” wyjaśnialiśmy sobie na „Poligonie” tyle razy (na przykład TUTAJ), że…

Ile razy?

Reklama

Sześć razy. Dziś siódma edycja „Najsłabszej Drużyny Sezonu”. Zaczęło się w 2009 roku, gdy rzutem na taśmę wygrał KS Lesznowola. No, właściwie nie rzutem, decyzją zarządu okręgu, przyznającą walkower Amatorowi Jesionka. Trzy punkty czasami robią wielka różnicę.

tvTEX24Losy zespołów wygrywających ranking potoczyły się różnie. KS Lesznowola i LZS Chrząstawa odbiły się od dna, zaczęły wygrywać – KS Lesznowola w zakończonym sezonie odniósł aż 7 zwycięstw, LZS Chrząstawa – tyko trzy, ale za to klub doczekał się filmu dokumentalnego, który obejrzał już chyba każdy kibic piłki nożnej w Polsce. Sokół Janiszkowice, Casimirus Bydgoszcz oraz LZS Gierałtowice rozpłynęły się w mrokach i ktokolwiek wiedziałby… LZS Nasale wciąż gra i co roku walczy o tytuł – do obrony tytułu w sezonie 2014/2015 zabrakło niewiele, bo zaledwie jednego punktu, który drużyna zdobyła 21 września w meczu 5. kolejki opolskiej klasy B przeciwko LZS Przedmość.

Zasady proste i nie zmienne od lat: bierzemy pod uwagę wyłącznie najniższą klasę rozgrywkową w wojewódzkich ZPN-ach. Jeżeli w którymś gra klasa C – drużyny z klasy B nie są liczone w rankingu. Jeżeli najniższa klasa rozgrywkową jest klasa B – choćby drużyna okręgówki zakończyła sezon z bilansem meczów 0-0-30 i bilansem bramkowym minus pińcet – niestety, w ranking uwzględniana nie będzie. Między innymi dlatego, iż nie bez powodu gra klasę lub dwie wyżej i pewnie z drużynami z najniższej klasy poradziłaby sobie z łatwością jakoś.

A mecze Błękitni Stargard – Cracovia? – zwrócił uwagę Głos Wewnętrzny.

Formalnie racja, ale raz: „puchar rządzi się swoimi prawami”, dwa: nie rozważamy przypadków, gdy szatnia chce coś „udowodnić” trenerowi, a trzy: Cracovia drugą ligę wygrałaby z palcem wherever, a Błękitni nawet do pierwszej nie awansowali, więc…

Warunek konieczny – zespół musi grać przez cały sezon, musi zostać oficjalnie sklasyfikowany. Kto się wycofał po rundzie jesiennej – odpada, kto dołączył w rundzie wiosennej – nie jest brany pod uwagę, kto zaliczył trzy walkowery i został zdyskwalifikowany – sorry, Gregory, nie tym razem. Jeden walkower, dwa – OK, to dopuszczają przepisy, to się zdarza, jakieś wesele, jakież żniwa, jakiś pożar lub powódź i załoga OSP Bąbelki zamiast na mecz udaje się na ratunek okolicznej ludności… Ale poza tym wszystko zgodnie regulaminem – zespół musi rozegrać sezon normalnie. Dlatego do rankingu nie załapały się m.in. zespoły LZS Zbiczno, KS Wągłczew, Zaodrze Oława i kilkadziesiąt innych, które nie wytrzymały, nie dotrwały i padły pod ciężarem trudności finansowo-kadrowych.

Sporym problemem okazała się sprawa podokręgów – w wielu województwach klasa najniższa gra tylko w jednym z nich (na sześć czy siedem istniejących). Tak jest na przykład w województwie lubuskim, gdzie C-klasą dysponuje tylko Świebodzin, a większa od niego Zielona Góra obsługuje rozgrywki do poziomu klasy B i gdzie tu sprawiedliwość dziejowa? Ponieważ nie bardzo wiedziałem, jak połączyć wymagania formalne z wrodzonym lenistwem (liczenie w podokręgach wymagałoby wielu dodatkowych osobogodzin wielopiętrowego algorytmu), na razie postanowiłem nie zmieniać metodologii: najniższa klasa rozgrywkowa w wojewódzkim ZPN, im mniej punktów, tym drużyna wyżej, w przypadku równej liczy punktów decyduje gorszy bilans bramkowy. Może z okazji dziesiątego okrągłego rankingu do obliczeń włączą się piony związkowe, IMB zasponsoruje liczydła, jakiś browar zasponsoruje płyny i pierwiastki śladowe, producent samochodów… Ach, zamilknij szyjo moja…

Walka o tytuł Najsłabszej Drużyny Sezonu toczyła się do ostatnich minut – kolejne zespoły odpadały z rywalizacji po zdobyciu punktu, radość z pierwszego zwycięstwa mieszała się z gorzką świadomością, że oto przepadła szansa na ogólnopolskie nagłówki i…

Ogólnopolskie? – zdziwiła się Opinia Publiczna – Nagłówki?

No, dobra – jeden nagłówek. Ale za to ogólnoświatowy, bo logi serwera wykazały, że zeszłoroczny ranking czytany był w USA, Niemczech, Chinach, Francji, Egipcie, Wenezueli i Proxy.

Po odpadnięciu z rywalizacji LZS Nasale faworytem wydali się Zieloni Spórok z opolskiej klasy B. I gdy już w klubie strzelały korki…

Od szampana?

Nie, od przeciążeń – klubowy czajnik miał spięcie. Gdy więc w klubie strzelały korki – czynniki związkowe wywinęły Zielonym numer roku – przyznały im walkower za mecz z LZS Budkowice Stare (w zespole z Budkowic wystąpił nieuprawniony zawodnik), trzy punkty i spadek z pierwszego miejsca na ósme. 6 czerwca liczyły się już tylko cztery zespoły: wszystkie przegrały swoje spotkania (oczywiście), ale prowadzącemu w rankingu klubowi z sieradzkiej B-klasy, LZS Komorniki pozostał do rozegrania jeden mecz… Stawka potężna, emocje sięgają zenitu, co będzie jeśli 14 czerwca przeciwnikom z Ożarowa nie będzie się chciało grać? Co będzie jeśli zawieje wiatr, a piłka podawana do własnego bramkarza poleeeeci gdziesik niesfornie i wpadnie do bramki przeciwnika?… Jeden przypadkowy punkt i tabela może się wywrócić.

Piłkarze LZS Komorniki nie zjawili się na meczu z LZS Ożarów. Odpowiednie czynniki orzekły walkower dla gości. Zerowy dorobek punktowy pozostał niezagrożony.

Oficjalne tłumaczenia były różne: zniechęcenie, bardzo ważne zajęcia, praca, sprawy rodzinne, „wie pan, zarząd miał naradę i nie miał kto chłopaków zagonić na mecz”… A jednak nie mogę się pozbyć wrażenia, że „poligonowy” ranking miał tu jakieś znaczenie, że wizja zdobycia jakiegokolwiek tytułu…

Megalomania – orzekła Opinia Publiczna.

Piłkarzy?

Nie, twoja!

Tak czy owak, tytuł Najsłabszej Drużyny Sezonu 2014/2015 zdobył zespół LZS Komorniki. Można to chyba uznać za ukoronowanie wieloletniej pracy na niwie: dwa lata temu klub z sieradzkiej B-klasy zajął miejsce czternaste, rok temu przegrał z LZS Nasale jedynie stosunkiem bramek (solidnym stosunkiem, bo różnica wynosiła aż 37 bramek, but still…), tegoroczny „sukces” wydaje się logiczny.

Piłkarzom LZS Komorniki gratuluję tytułu i życzę, żeby poszli w ślady KS Lesznowola i LZS Chrząstawa, żeby odbili się od tegorocznego tytułu i już jesienią świętowali zdobycie pierwszych ligowych punktów. Wszystkim drużynom biorącym udział w rozgrywkach lig niskich i bardzo niskich serdecznie gratuluję, że wytrwały, że nie poddały się niesprzyjającym warunkom atmosferyczno-kadrowo-finansowym. Tym, którzy „utonęli” przed ukończeniem rozgrywek, nierzadko widząc już „główki portu i kościelny słysząc dzwon” współczuję bardzo i życzę, żeby w przyszłym sezonie pojawił się w klubie możny… och, jakikolwiek sponsor żeby. A kibicom futbolowym podpowiadam, że czasem warto pizgnąć w kąt transmisjami z Ligi Mistrzów, czasem warto olać rozgrywki Serie A czy LigĄ i w sobotnie popołudnie albo niedzielny poranek wybrać się na mecz klasy A, B lub C, usiąść obok pamiętającego sanację pana Ignacego, pogwarzyć z ciotką bramkarza, panią Zosią, skubnąć kawałek upieczonej przez nią szarlotki, obejrzeć zmagania dziewiętnastu niskoligowych herosów…

Dwudziestu dwóch!

Dziewiętnastu – dwaj obrońcy musieli pojechać na chrzciny, a lewy pomocnik drużyny przeciwnej obraził się w ostatniej chwili i powiedział, żeby mu skoczyć na puklerz, nie jedzie na mecz, bo nie i już. Warto posłuchać komentarzy, warto pokontemplować piękne okoliczności przyrody…

Władek, patrzaj! Leci mysza.

…wspólnie przeanalizować decyzje sędziowskie:

Jaki faul, gwizdku ty łysy! Nawet go nie dotknął! Na krecie się wywalił!

Sól piłki, proszę towarzystwa. Słabsi, że ojacie. Ale niekoniecznie gorsi. To jednak zasadniczy difręs.

I dobra rada – jeżeli pojedziecie samochodem, weźcie ze sobą kolegę z prawem jazdy. Nigdy nie wiadomo, czym zostaniecie poczęstowani przez miejscową lożę VIP na ławeczce pod brzózką, a ludowe nalewki bywają zdradliwe.

Andrzej Kałwa

Fot. AJK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...