Reklama

Las Palmas wraca do elity. Wyspy Kanaryjskie ugoszczą La Liga

redakcja

Autor:redakcja

23 czerwca 2015, 18:23 • 5 min czytania 0 komentarzy

Wyspy Kanaryjskie kojarzą nam się z plażami, wakacjami, imprezami, słońcem, drinkami, dyskotekami, leżakami, kremem do opalania, pływaniem. Mamy tu te same skojarzenia, co wszyscy Polacy, ale gdzieś potem, po tych najoczywistszych, zaczyna nam chodzić po głowie pytanie: czy tam czasem nie grają też nieźle w gałę? Czy „Kowal” jak przyjeżdżał na kadrę Wójcika z drugiej ligi hiszpańskiej, to nie właśnie z Las Palmas? Wszystko się zgadza, eureka, można samemu sobie przybić piątkę. Pora refleksji właściwa, bo Los Amarillos właśnie awansowali do La Liga i powalczą o to, by Wyspom Kanaryjskim poświęcano sporo miejsca nie tylko w turystycznych periodykach, ale również sportowych. 

Las Palmas wraca do elity. Wyspy Kanaryjskie ugoszczą La Liga

CanaryIslandsMap_483x300Kawałek drogi kluby La Liga będą miały do zrobienia. Toż stąd bliżej do Dakaru niż Barcelony

Na dźwięk słowa „fuzja” przeciętny kibic w Polsce truchleje. Takie kombinacje oznaczały u nas niemal w komplecie piłkarskie klapy, by nie powiedzieć: narodziny futbolowych potworków, które zwykle leciały z ligi, by ostatecznie zniknąć z mapy. Ale taki jest właśnie rodowód UD Las Palmas: pięć drużyn z Wysp Kanaryjskich (Deportivo Gran Canaria, Atlético Club de Fútbol, Real Club Victoria, Arenas Club i Marino Fútbol Club), które tłukły się tylko w tamtejszej regionalnej lidze, postanowiło połączyć siły i dzięki temu zatrzymać talenty na wyspach, a przy tym zacząć rywalizować z kontynentalnymi rywalami.

Wkrótce okazało się, że wyspiarze wiedza o co w tym wszystkim chodzi. Wrzucono ich do trzeciej ligi, a oni w dwa lata wywalczyli dwa awanse i już bili się z Barcą, Realem, z najlepszymi. Błyskawiczny skok do gwiazd.

Zresztą, później potrafili największych niejednokrotnie przechytrzyć. Szczyt ich możliwości przypadł na koniec lat sześćdziesiątych, a w sezonie 68/69 świętowali nawet wicemistrzostwo, ustępując tylko Realowi Madryt. To w tamtym okresie pograli też trochę w europejskich pucharach, aczkolwiek do tych nigdy, ani wtedy, ani później, nie mieli specjalnie ręki.

Reklama

lg_UD_Las_Palmas_68-69liga_68-69Źródło: Wikipedia

Las Palmas w najwyższej klasie rozgrywkowej Hiszpanii: z tym faktem oswojono się bardzo szybko i na bardzo długo. Ekipa z Wysp Kanaryjskich była typowym średniakiem, mającym swoje wzloty i upadki, ale grającym nieprzerwanie w Primera Division blisko dwie dekady. Jednak gdy spadli w sezonie 82/83, coś skończyło się na dobre. Niby jeszcze wrócili, ale szybko znów zlecieli. Całe lata dziewięćdziesiąte to błąkanie się po drugiej i trzeciej lidze; za czasów Wojtka Kowalczyka to była czołówka Segunda. Ambicje mieli, ale zrealizowali je już bez Polaka, bo gry z najlepszymi zakosztowali ponownie dopiero w sezonie 00/01. Mieli całkiem barwną bandę: Jarni, Samways, Schurrer, Paqui, Oualare, ale przez dwa lata kadencji owszem, potrafili pokonać Real 4:2, a poza tym obyło się bez większych błysków. Wrócili więc szybko i trzynaście lat znowu tułali się po niższych ligach. Zajrzała im w oczy nawet likwidacja z uwagi na kłopoty finansowe, ale teraz wracają. Wracają z nadziejami na dodanie kolorytu La Liga.

17374575Uwielbiany przez kibiców stary stadion, Estadio Insular. Typowo piłkarski obiekt, w przeciwieństwie do może nowszego obecnego, ale który wyposażony jest między innymi w bieżnię

Las-Palmas040513b

Trzeba powiedzieć, że Las Palmas pukało do bram hiszpańskiej elity od jakiegoś czasu. Przecież właśnie drugi raz z rzędu grali w finale baraży, a i rok wcześniej grali w tej swoistej dogrywce Segunda. Eksperci podkreślają, że w dwóch ostatnich latach przegrywali frajersko. Rok temu dopiero stracony u siebie gol w 93 minucie sprawił, że Las Palmas skazane było na dalszą banicję – wypełniony po brzegi stadion Kanaryjczyków szykował fetę, ale popsuła ją w tak okrutny sposób Cordoba. W sezonie 12/13 z marzeń odarła ich Almeria, tym razem o wszystkim przesądził gol w 120 minucie. Kosmos.

Reklama

Teraz znowu było dramatycznie. Emocje do ostatnich sekund. Las Palmas faworyzowano przed finałowym dwumeczem z Zaragozą – byli lepsi w przekroju sezonu, efektywniejsi, bardziej bramkostrzelni. Asem w rękawie był szkoleniowiec Paco Herrera, dawniej asystent Rafy Beniteza, a rok przed objęciem Las Palmas szef szatni… Zaragozy. Powinien znać ich na wylot, wiedzieć jak dawnych podopiecznych zaskoczyć, a tymczasem zaczęło się od klęski 1:3 na wyjeździe. W rewanżu Kanaryjczycy musieli drżeć do ostatnich minut, doskonale wiedząc jak wiele potrafi się w nich zmienić, ale tym razem los opowiedział się po ich stronie. Araujo w 86 minucie zapewnił zwycięstwo 2:0 i awansowali, a stadion Gran Canaria oszalał z radości.

286414037c42c16e1b97648f19b935522dd58dbfPo zwycięstwie miało miejsce tradycyjne pitch invasion. Nawet „Kowal” w swojej biografii pisał, że kibice na Wyspach Kanaryjskich są fanatyczni

Kogo wprowadzają do La Liga? Za największą gwiazdę uchodzi chyba Sergio Araujo, argentyński napastnik. Wychowanek Boca, w swoim czasie sprowadzony do Hiszpanii przez Barcelonę, ale oddelegowany do rezerw. W Las Palmas jego talent rozkwitł, facet miał 24 bramki i 8 asyst. Na pewno na Wyspach Kanaryjskich zrobią wszystko, by go u siebie zatrzymać. Jest wciąż ledwie 23-letni, więc może go wciąż czekać naprawdę duże granie.

Ale Araujo, choć piłkarsko dziś zdecydowanie dający najwięcej, i tak stoi w szatni w cieniu kogo innego. Symbolem tej drużyny zdecydowanie jest Juan Carlos Valeron, który na kilka dni przed szczęśliwym zakończeniem sezonu obchodził czterdzieste urodziny. To wychowanek Las Palmas, który dziewiętnaście lat temu był utalentowanym młodziakiem, który pomógł wyprowadzić tę ekipę z trzeciej ligi, a potem poszedł w świat grać w wielkich klubach i reprezentacji Hiszpanii. Jest jednym z najbardziej szanowanych piłkarzy hiszpańskich, oklaskiwany bardzo często przez kibiców rywali na różnych arenach. I choć jego rola dziś nie jest już tak kluczowa, choć w finale barażu siedział tylko na ławce, to dobrodziej Las Palmas, Miguel Angel Ramirez (w 2003 uratował klub przez bankructwem, a od tej pory systematycznie go rozwija), już zapowiedział, że Valeron będzie w przyszłym sezonie grał. „Hiszpańskie stadiony zasługują na to, by mieć okazję go pożegnać” – słowa pompatyczne, ale oddające stosunek, jaki kibice mają do czarodzieja z Arguineguín.

Screen Shot 06-23-15 at 07.20 PM

Coś nam podpowiada, że on sam nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, przecież i w zeszłym roku maskotką szatni wcale nie był, zagrał w trzydziestu meczach. Jedno jest pewne: każdy jego gol, każda asysta, będą faktem szeroko komentowanym. Czego mu życzymy, a hiszpańskim kibicom tego, by Las Palmas nie wtopiło się w tło, a wniosło wniosło do ligi powiew świeżości i ofensywnej gry.

Swoją drogą, ciekawie zapowiada się ligowy dwumecz Las Palmas – Eibar. Jedni z Kanarów, drudzy wciśnięci w górską przełęcz. Kibicowskie wyjazdy w La Liga to niezły szlak turystyczny.

Najnowsze

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
0
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
1
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Hiszpania

Komentarze

0 komentarzy

Loading...