Uwaga – nic o sporcie. Trochę druga część TEGO tekstu sprzed dwóch lat. O rosnącej roli „internetów” tu i ówdzie. W ramach rekompensaty dla tych, którzy mają w dupie politykę i tak dalej, polecam swój dzisiejszy wywiad z dr Dariuszem Łapińskim o finale Ligi Europy – TUTAJ.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Szydercze hasło: „Internet – serious business” stało się w czarodziejski sposób rzeczywistością. Przy czym – warto o tym pamiętać – na razie wszyscy dostrzegają rolę Internetu, ale kompletnie nie znają jego specyfiki. Gdy słyszę o ludziach z PO, który twierdzą, że sztab PiS-u opłacał memy – ogarnia mnie pusty śmiech. Identyczny jak wówczas, gdy druga strona przypisuje jakieś wielkie zasługi politykom PiS-u odpowiedzialnym za kampanię w Internecie.

Świat 1.0, telewizji i gazet, wciąż sądzi, ze Internet to są jakieś tam owieczki, które w ten czy inny sposób da się zagonić do odpowiedniej zagrody. Oczywiście, nie da się ukryć, że o manipulacje jest tu wyjątkowo łatwo, a dobrze opisane narracje raz po raz sprawiają, że internauci „łykają jak młode pelikany” niestworzone historie, ale… No właśnie. Strona na FB „Co na to Bronek”. Suche do ości, naiwne i kompletnie idiotyczne próby tworzenia memów przez sztabowców skończyły się kataklizmem. Szybko to, co miało kanalizować emocje w Internecie stało się przez te „internety” wyszydzane.

Wyszydzane. To chyba słowo-klucz. W Internecie ma być przede wszystkim zabawnie. To jest coś, czego nie zrozumieją ani wypudrowani dyplomaci w nienagannych kreacjach, którzy prędzej podetną sobie żyły, niż rzucą soczystą „kurwą”, ani zawzięci wojownicy pokroju Niesiołowskiego, którzy wprawdzie cisną po bandzie, ale bez tego „magic touch”, bez humoru i rozbrajającego szyderczego uśmiechu.

Poza tym – skoro wszystko kręci się wokół szyderstwa – logiczne, że nie znajdzie się tutaj żadnych hymnów ku chwale tego czy owego. Sukcesy Kukiza czy – w mniejszym stopniu – partii KORWiN z JKMem i Wiplerem na czele – nie biorą się z ich fantastycznych programów politycznych, które w postaci łatwo przyswajalnych obrazków krążą po Internecie. Nie, ich sukces w Internecie polega na wycinaniu równo z trawą, tak jak czyni to Internet. „Thug life” – szybka, celna riposta, „zaoranie”. Nie: „nie ma pan racji, nasz program ma na to taką i taką receptę”. Chuj z tym programem! Liczy się siła pocisku.

Ten mem (nie komentując jego poziomu) nie powstał w oderwaniu od rzeczywistości.

http://pobierak.jeja.pl/images/3/5/7/120715_czy-prokurator-ma-lepszy-pocisk.jpg

Co udowadnia nawet Marian Kowalski. Wyobraźcie sobie, że jakikolwiek merytoryczny filmik z udziałem Mariana Kowalskiego zgarnia 380 tysięcy wyświetleń. Ciężko? No właśnie, a prosty, jasny i klarowny pocisk po policji sprzedał się właśnie w ten sposób.

Szybko, jasno, prosto, śmiesznie. Kiedy słyszę, że partię „NowoczesnaPL” rozkręca gość, który dwa dni temu u Tomasza Lisa odkrywał, że można finansować partię poprzez crowdfunding, chwilę wcześniej twierdząc, że memy w kampanii były opłacane – widzę, że to jest skrajnie sztuczne i nieautentyczne. Kiedy widzę, że Jarosław Kuźniar prowadzi szkolenia z social media, mimo że 3/4 social media z niego szydzi – widzę, że świat 1.0 kompletnie nie kuma świata 2.0. Tomasz Lis na Twitterze to bot, wklejający kolejne linki. Część tego starego świata jeszcze jakoś się broni na Facebooku, ale w starciach z bardziej rozwiniętymi grupami jak choćby użytkownicy Twittera czy Wykopu – jest bez szans. A to właśnie tam tworzą się treści, które następnie są powielane przez Kwejki i Facebooki.

Niedziela. Wyniki wyborów Internet miał o 20.00. Telewizja o 22.30. Średnio zaawansowany użytkownik Twittera miał przez cały dzień pełne spektrum opinii, od prawej do lewej strony politycznej, od publicystów po polityków. Telewidz TVN-u miał materiały o małpach w ZOO w Luizjanie oraz – kiedy skończyła się ta durna cisza – osiem rozmów z Leszkiem Millerem, trzy z Jackiem Kurskim i pięć z Adamem Szejnfeldem. Tekst Krzyśka Stanowskiego o pożegnaniu Komorowskiego złapał na Facebooku zasięg w okolicach 350 tysięcy. Poszczególne tweety, posty na Facebooku i memy były zwyczajnie ciekawsze niż telewizyjne ubolewania leszczy z PO, że „kampania była zła”. Pomijając już zupełnie, że to nie kampania, ale rządy były złe, czego Platforma wciąż zdaje się nie dostrzegać.

Dzisiaj kolejna odsłona tej wielkiej bitwy. Wczoraj Wojewódzki i Ani Mru Mru wskoczyli na internetowy humor w wykonaniu Make Life Harder, Niekrytego Krytyka, Abstrachuje i tak dalej. Wiadomo, internetowy, gimbazjalny. Po czym post tego pierwszego fanpage’a pozamiatał najstarszym nastolatkiem w tym kraju, jak – nie przymierzając – Marian Kowalski rzecznikiem Sokołowskim kilka akapitów wyżej. 10 tysięcy lajków, 400 udostępnień i tak dalej.

Pisałem o tym chyba dwa lata temu, że następuje „przebiegunowanie” tego, co jest fajne. Wojewódzki, Kuźniar i reszta tej ferajny już nie decyduje o tym, co jest cool, a co jest obciachem. A – co jeszcze piękniejsze – nie decyduje także o tym sztab tej czy innej partii. Kiedy PO zapowiada zwiększenie nakładów na kampanię w Internecie, czekam z utęsknieniem jak kapitalnie się na tym gównie wyłoży.

Nie wiem, czy jest lepiej. Na pewno jednak jest inaczej. Trudniej do ogarnięcia, trudniej do skontrolowania i zmanipulowania. Żelazna logika, Gówno Prawda 2.0, pitu-pitu, szereg innych fanpage’y, stron, użytkowników Twittera i społeczności mówi „sprawdzam”, jeszcze zanim odwieczni manipulatorzy wyciągną swoje karty.

Dziś Internet ma kolosalny wpływ na kilka procent wyborców, ale biologii nie da się oszukać. Jego rola będzie większa z każdym kolejnym rocznikiem wychowanym na youtube’owych kompilacjach.

Serious business. To naprawdę przestaje być ironia.

JAKUB OLKIEWICZ

Fot. msobczynska.pl