Reklama

Witamy ponownie. Zagłębie bez szrotu i z nowym pomysłem.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

26 maja 2015, 21:20 • 4 min czytania 0 komentarzy

Zagłębie Lubin – patrząc na infrastrukturę, możliwości finansowe i potencjał sportowy – wraca tam, gdzie jego miejsce. Wraca w sposób imponujący i w pełni zasłużony.

Witamy ponownie. Zagłębie bez szrotu i z nowym pomysłem.

Pamiętacie sezon 2013/14? Najpierw Hapal, przez chwilę Buczek, potem Lenczyk, aż wreszcie Stokowiec. Czterech trenerów i walka z przeznaczeniem, by uniknąć spadku. Prezes Zagłębia wówczas obiecywał dobrych kilkaset tysięcy złotych za utrzymanie, ale pod warunkiem zdobycia Pucharu Polski. A w Lubinie ani nie było nowego trofeum, ani Ekstraklasy. Klub został natomiast z trenerem Stokowcem, który miał jak najszybciej poznać drużynę i przygotować ją do natychmiastowego awansu.

Styl, w jakim tego Zagłębie właśnie dokonało, ciężko podrobić.

Nie, to nie był wyścig żółwi o Ekstraklasę. Nawet Termalica nie wyłożyła się na ostatniej prostej – wykładała się kilkukrotnie, ale ostatnio wygrała siedem kolejnych meczów i powinna awansować. Zagłębie w tym roku z trzynastu meczów wygrało jedenaście (z Widzewem poza boiskiem), nie przegrało żadnego. 35 punktów na 39 możliwych. A przede wszystkim bilans bramkowy 22:1 (nie wliczając już Widzewa).

Jeden stracony gol przez 18 godzin gry mówi wiele. Przede wszystkim to, jak Zagłębie przez ostatni rok się zmieniło. Jeszcze jesienią w Lubinie mieli problemy w tyłach i byli piątą defensywą w lidze. Ale przyszedł Maciej Dąbrowski i stworzył kapitalną parę z Lubomirem Guldanem. Widzieliśmy tę dwójkę kilkukrotnie w akcji i wyglądali naprawdę świetnie: odpowiedzialność, agresja, konsekwencja, skuteczność i rozegranie. Do tego na boku sprowadzony zimą Todorovski, który zna się ze Stokowcem z Polonii, i bardzo solidny Dorde Cotra.

Reklama

W Zagłębiu narzekali, że nie mają pieniędzy. Klub nie był nawet w stanie pozyskać Damiana Piotrowskiego z Chrobrego, bo niespełna 100 tysięcy złotych było kwotą zbyt wysoką. Z tego też powodu lubinianie nie sprowadzili żadnego bramkarza. Wiosną między słupkami pozostał więc 22-letni Konrad Forenc i to on od początku stycznia puścił tego jedynego gola. Niewykluczone, że z takim bilansem zakończy całą rundę rewanżową. Zostały już tylko dwa mecze.

Ci młodzi to właśnie siła lubinian. Zagłębie po spadku mocno przetasowało kadrę: pozbyło się ludzi takich, jak Rymaniak, Abwo, Banaś, Dzinić czy Widanow. Stokowiec, mając mocno ograniczone pole manewru, jako wzmocnienie sprowadził jedynie Tosika (i Stolarskiego, ale on grał bardzo niewiele). Pozostali byli efektem nowego rozdania. Sporo szans otrzymali 21-letni Jarosław Jach i 19-letni Jarosław Kubicki, dziewięć goli strzelił jego rówieśnik Krzysztof Piątek.

Takich ludzi – młodych, zdolnych i z naszego kraju – jest jednak znacznie więcej. Oto ligowe indywidualne statystyki Zagłębia:

Konrad Forenc – rocznik 92 – 2790 minut
Krzysztof Piątek – rocznik 95 – 1690 minut
Jarosław Kubicki – rocznik 95 – 1665 minut
Jarosław Jach – rocznik 94 – 829 minut
Sebastian Bonecki – rocznik 95 – 800 minut
Piotr Azikiewicz – rocznik 95 – 37 minut
Filip Jagiełło – rocznik 97 – 27 minut
Konrad Andrzejczak – rocznik 96 – 13 minut
Eryk Sobków – rocznik 97 – 12 minut
Damian Kowalczyk – rocznik 95 – 6 minut
Maciej Kowalski-Haberek – rocznik 94 – 3 minuty
Karol Żmijewski – rocznik 97 – 1 minuta

Sporo tej młodzieży w Lubinie, naprawdę sporo. Stokowiec, choć walczył o Ekstraklasę, nie bał się takim zawodnikom dawać szans. W tym miejscu trzeba wspomnieć jednak przede wszystkim o pracy Piotra Burlikowskiego, dyrektora sportowego Zagłębia. To on stoi za nową polityką transferową klubu, która jak na razie przynosi efekty. Wyklucza ona przedziwne wynalazki z zagranicy, chore licytacje i oferowanie piłkarzom kontraktów z kosmosu. Tak, tak w Lubinie – za sprawą duetu Burlikowski-Stokowiec – ma być w końcu normalnie. Zagłębie, choć znacząco obcięło budżet (wcześniej 35-40 mln złotych, dziś zaledwie ok. jednej trzeciej), chce inwestować w młodzież. I dobrze, bo przecież na akademię wyłożono już sporo i warto ten projekt kontynuować.

Jesienią można było się zastanawiać, czy lubinianie nie zawodzą. Solidny trener, doświadczenie z Ekstraklasy, porządna kadra, a i tak trzecie miejsce na koniec roku. W klubie podkreślali jednak, że potrzebują trochę czasu, by się dotrzeć. I dotarli, dodatkowo sprowadzając dwa istotne dziś ogniwa, Dąbrowskiego i Todorovskiego. Poza tym, Kwiek w końcu bierze na siebie dużą odpowiedzialność i jest bardzo efektywny (dziesięć goli i kilka asyst), mnóstwo minut na niezłym poziomie rozegrał Łukasz Piątek, a Błąd z Janoszką odżyli. Z kolei trójka napastników, czyli Krzysztof Piątek, Papadopulos i Woźniak, łącznie zdobyła 26 bramek.

Reklama

Nic dziwnego, że Ireneusz Mamrot, trener Chrobrego, stwierdził, że połowę rezerwowych Zagłębia każdy trener pierwszej ligi wziąłby z pocałowaniem w rękę.

– Moje Zagłębie, jak wszystkie moje poprzednie drużyny, będzie ofensywne. Chcemy utrzymać ofensywny styl gry. To ma być Zagłębie, które prze do przodu, stara się grać widowisko dla kibica. Wyniki 0:0 nie przyciągną ludzi na stadion. W dzisiejszym świecie pełnym komercji, ludzie pójdą do kina, teatru. Nikt nie przyjdzie na mecz, jeśli nic się nie będzie działo. W tym względzie jestem ryzykantem. Wolę 4:4 niż 0:0 – mówił przed rundą w serwisie „Łączy nas piłka” Stokowiec.

I tak to jego Zagłębie grało – z wysokim posiadaniem, kontrolą nad boiskowymi wydarzeniami. Niewiele u lubinian było przypadku, długich i bezcelowych podań. Jeśli piłkarze nie wiedzieli, co konkretnie z piłką zrobić, to przynajmniej nie oddawali jej rywalowi. Dało się na pierwszy rzut oka dostrzec, że to nie jest przypadkowa zbieranina, a zespół, który piłkarsko zasługuje na Ekstraklasę. Tym bardziej, że w międzyczasie się oczyścił.

– Jesteśmy gotowi na wojnę o Ekstraklasę – zapowiadał zimą Tomasz Dębicki, prezes klubu. Zagłębie na polu bitwy poradziło sobie jednak bez większych problemów. Wojna nadejdzie dopiero teraz, bo ten sezon dobrze pokazuje, z jak dużymi problemami mierzą się beniaminkowie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...